Siwowłosa dama w czarnej sukni kładzie się do łóżka. Zapala świece, w dłonie wplata różaniec. "Pora umierać. Najwyższa pora" - stwierdza, po czym recytuje szekspirowskie pożegnanie ze światem. Nagle przerywa i wyskakuje z łóżka "Czyś ty zwariowała!" - wykrzykuje. Urywa się scena, z ekranu znika film Doroty Kędzierzawskiej, a na deskach MCK "Sokół" pojawia się jego bohaterka - Danuta Szaflarska we własnej osobie.
Nestorka polskiej sceny w miniony weekend odwiedziła Sądecczyznę. - To miejsce jest dla mnie szczególnie ważne. W Nowym Sączu zdecydowało się, co będę robić w życiu - opowiadała Szaflarska. - Na tej scenie w "Sokole" debiutowałam dzięki Bolesławowi Barbackie-mu. Był nie tylko wspaniałym malarzem, ale też aktorem i reżyserem.
Od debiutu minęło 88 lat. Później Szaflarska ukończyła Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej, grała na deskach wielu teatrów, na dużym ekranie po raz pierwszy pojawiła się w 1946 roku w "Zakazanych piosenkach". Była wielokrotnie nagradzana m.in. Złotą Kaczką dla najlepszej aktorki stulecia kina polskiego.
- Przeżyć dwudziesty wiek i dożyć do setki to jest sztuka. Żyłam w ciekawych czasach. Poznałam, co to jest głód, co to jest nędza. To jest ważne. Trzeba poznać życie z wszystkimi jego urokami i nieszczęściami. Wtedy dopiero jest pełne - mówiła.
W rozmowie z Małgorzatą Brodą na scenie "Sokoła" wspominała dzieciństwo i młodość, czasy studenckie, największe role. Wieczór pod hasłem "Życie jest cudem" przeplatały wspomnienia i fragmenty filmów.
- Egzamin do szkoły teatralnej miałam koszmarny i przyznaję, że się nie popisałam, ale jakoś mnie przyjęli. Przeszłam na drugi rok z zastrzeżeniem, że mam za małe oczy, co strasznie mnie wzburzyło - opowiadała. - Poszłam do profesora i pytam: czy ja mam sobie ponacinać te oczy? Zrobiłam straszną awanturę. Wtedy mnie polubił. Zobaczył, że mam temperament.
Choć aktorka skończyła 100 lat, młodzieńczego wigoru nie można jej odmówić. Bezpretensjonalna i błyskotliwa, bawiła publiczność, która po brzegi wypełniła salę "Sokoła".
- Na studiach miałam pewnie kłopot z gwarą, a mnie się cały czas zdawało, że mówię językiem literackim - wspominała. - Kiedy zamknęłam okno w trakcie zajęć, profesor zapytał, po co to zrobiłam, a ja "a dyć zamkłam, bo niebo zachmurane".
Wspomnieniom przygrywał Regionalny Zespół Pieśni i Tańca "Dolina Dunajca". Na góralską i cygańską nutę.
- Ta muzyka przenosi mnie do krainy dzieciństwa. Kiedy byłam mała, Cyganie zatrzymywali się w Kosarzyskach, a ja uwielbiałam, jak grali - podkreślała.
Spotkanie było okazją do uhonorowania aktorki. Leszek Zeg-zda, członek Zarządu Województwa Małopolskiego, wręczył Danucie Szaflarskiej najwyższe odznaczenie - Złoty Krzyż Małopolski. Aktorka odsłoniła również tablicę swojego imienia przed salą "Sokoła".
- Jestem bardzo dumna. Moja przyjaciółka wspaniała aktorka Zofia Rysiówna też ma w "Sokole" swoją salę. To wielkie wyróżnienie - mówiła, zdejmując wstęgę.
Marmur z wizerunkiem aktorki podkreśla jej sądeckie korzenie. "Góralka o wielkiej sile wewnętrznej, tak w życiu, jak i na scenie. (…) Uczestniczka powstania warszawskiego. Twórczyni 200 wybitnych określanych mianem "kryształu" kreacji teatralnych i filmowych. Pełna skromności i radości życia. Sądecczyzna pozostaje jej najserdeczniejszym miejscem na ziemi".
Na koniec zabrzmiało gromkie "Sto pięćdziesiąt lat" w wykonaniu publiczności, a aktorka zapewniła, że jeszcze "nie pora umierać".
- Z tym ogromnym ładunkiem serdecznej energii, który tu dostałam, będę wracać do Warszawy. I to da mi siłę. - mówiła na zakończenie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?