Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gospodyni wiejska na ścigaczu? To nie żadna bujda. Są przykłady

Katarzyna Hołuj
Społeczeństwo. Coraz młodsze panie zakładają koła gospodyń wiejskich. I jak mówią - to nie tylko żaden wstyd, ale zaszczyt być wiejską gospodynią. Myliłby się jednak ten, kto oczekuje tradycyjnego wizerunku gospodyni piekącej ciasto albo haftującej. Ich pasje często zaskakują.

To, że koła gospodyń wiejskich przeżywają renesans i że tworzą je coraz to młodsze panie, już pisaliśmy. Zresztą najbardziej wymownym potwierdzeniem tego był tegoroczny plebiscyt "Dziennika Polskiego" na Najlepszą Gospodynię, który wygrała… 31-latka - Anna Ryglowska-Gonek z KGW Poręba.

Ale ostatnio wśród naszych kół pojawiło się nowe i trzeba przyznać, że tego jeszcze nasz powiat, a może i region, nie widział. Na "gospodyniowe" salony wkroczyły oto "Maliny z Buliny", a bardziej tradycyjnie: Koło Gospodyń Wiejskich z Buliny. Nie tyle z przytupem, co ze stukiem wysokich obcasów, bo dziewczyny noszą się nowocześnie i nie kryją, że takimi gospodyniami chcą być: wiejskimi, ale nowoczesnymi.

Swoim wizerunkiem zdecydowanie wyróżniły się na tle pozostałych. Stroje, jak przyznają, wybierały naprędce, bo działając od zaledwie dwóch miesięcy nie "dorobiły się" jeszcze jednakowych kompletów. Przygotowały sobie koszulki z malinami, a pozostałą garderobę dobrały wedle uznania.

Dla przyzwyczajonych do widoku pań w białych bluzkach, często uzupełnionych o gorsety, w spódnicach tradycyjnej długości i zapaskach, widok kobiet (i to młodych, bo 20-30 letnich) w koszulkach z nadrukowanymi malinami, z wiankami na głowach, w krótkich spódniczkach inspirowanych strojami ludowymi i szpilkach (niektóre wybrały spodnie i zrezygnowały z obcasów), plus jeszcze widoczne tatuaże - mógł być nie lada zaskoczeniem. I był.

Porównanie nasuwało się samo: Słowianki z teledysków Donatana i Cleo, choć dziewczynom z Buliny trzeba oddać to, że nie epatowały biustem jak tamte.

Zainteresowanie wzbudziły jednak ogromne, nie tylko wśród męskiej części publiczności, choć u tej zdecydowanie największe. Wśród publiczności, która odwiedzała stoiska, degustowała potrawy i oddawała głosy na najlepsze koło zebrały najwięcej pozytywnych not i wygrały.

Teraz przyznają, że takiego sukcesu absolutnie się nie spodziewały i to nie dlatego, że nie wierzyły w smak swoich potraw, ale dlatego, że działają tak krótko i był to ich pierwszy publiczny występ.

Zaczęło się od pewnego artykułu w gazecie, właśnie o kołach gospodyń wiejskich, na który natknęła się Magda Kęsek, dzisiejsza szefowa "Malin", a także sołtyska Buliny (też od niedawna). - Często spotykałam się z koleżankami ot, tak żeby napić się kawy. Dlatego kiedy przeczytałam artykuł rzuciłam hasło: "Może byśmy same założyły koło?", a dziewczyny poparły pomysł - opowiada pani Magda.

Dziś koło liczy 20 członkiń, z których najstarsze nie mają nawet "czterdziestki". Kobiety tworzą je od podstaw, bo w Bulinie takich tradycji nie było. Koło gospodyń owszem działało, ale dawno i niespecjalnie prężnie. Dzisiejsze gospodynie chcą, aby ich inicjatywa nie tylko przetrwała dłużej, ale też, aby pozostawiła trwały ślad po sobie. Przewodniczącej marzy się na przykład, że kołu (z pomocą straży) uda się wyremontować wnętrze strażnicy w Bulinie. Że powstanie miejsce spotkań dla młodzieży i miejsce zabaw dla dzieci. Bo jak sama przyznaje, dziś we wsi nic nie ma.

Czy "Maliny" sfinalizują swoje ambitne plany? - Czas wszystko zweryfikuje - mówi Grażyna Domanus, gospodyni z Jasienicy. - Bardzo dobrze, że mają ikrę, ale boję się o to, na jak długo wystarczy im zapału, szczególnie gdy założą rodziny. Chcąc prowadzić koło, stowarzyszenie trzeba poświęcić na to czas, a nieraz też i pieniądze.

Zdaniem Grażyny Domanus, najlepszym rozwiązaniem jest koło mieszane, tzn. takie, w którym młodość spotyka się z doświadczeniem starszych gospodyń. Takim jest koło z Jasienicy, ale też KGW Poręba. Oprócz dwudziestokilkulatek i "trzydziestek" są tu panie dojrzałe. - Myślę, że wiek nie gra tu roli, liczy się chęć działania - mówiła na naszych łamach Anna Ryglowska-Gonek z KGW Poręba, zwyciężczyni plebiscytu na Najlepszą Gospodynię.

Starsze koleżanki radzą młodym gospodyniom, aby nie stawiały tylko na nowoczesność. I przypominają, że swego rodzaju misją kół jest dbałość o tradycje, sięganie do korzeni i ocalanie od zapomnienia np. dawnych przepisów.

Młode pokolenie przytakuje, ale nie zamierza uciekać przed współczesnością. - KGW nie powinno się kojarzyć z ubijaniem masła w maselnicy. Czasy się przecież zmieniają - mówi Ewa Wincenciak-Walas, jedna z "Malin". Sama ubija masło ze śmietany, ale w termomixie. Na Targi Smaków przygotowała nie tylko masło, ale też soki, np. z natki pietruszki. Z wykształcenia jest dietetykiem, a prywatnie fanką zdrowej żywności (i tatuaży - ma ich kilkanaście). Przedkłada sałatki nad kiełbasy, dlatego za swojskie wędliny odpowiadała inna z "Malin".

Każda z dziewcząt przygotowała co innego. Jedna domowe ciasta, inna gołąbki, a jeszcze inna krupy z grochem na żeberkach. Domowy chleb upiekła Aleksandra Matoga, dziś mama 1,5-rocznej córeczki, a kiedyś reprezentantka Ziemi Myślenickiej w wyborach Miss Małopolski.

Jej wielką pasją są szybkie motocykle. Sama zresztą chętnie siada na ścigaczu, choć jak przyznaje odkąd została mamą - ze względu na brak czasu, nie tak często jak kiedyś. Ta dziewczyna o wzroście i urodzie modelki, mówi, że należeć do koła gospodyń wiejskich to zaszczyt. - Po ogłoszeniu wyników niektórzy krzywo na nas patrzyli myśląc pewnie, że młode jesteśmy, nic nie umiemy i tylko "wyglądamy". Ale my nie stworzyłyśmy koła na chwilę. Jeszcze mamy zamiar pokazać na co nas stać - mówi Aleksandra Matoga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski