Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gotowa na debiut

Redakcja
Urbaniak wreszcie na pierwszym planie Fot. Ania Głuszko/Sony BMG
Urbaniak wreszcie na pierwszym planie Fot. Ania Głuszko/Sony BMG
Kiedy usłyszałem, że wydajesz płytę, pomyślałem: "Nareszcie!". Co sprawiło, że nagrałeś ten materiał dopiero teraz?

Urbaniak wreszcie na pierwszym planie Fot. Ania Głuszko/Sony BMG

Mika Urbaniak opublikowała swój pierwszy album - "Closer". Dlatego natychmiast umówiliśmy się z wokalistką na wywiad.

- Pierwszy kontrakt podpisałam w wieku 19 lat. Nie byłam jednak wtedy gotowa na zrobienie własnego albumu. Ciągle zmieniałam zdanie co do jego zawartości. Najpierw myślałam o płycie jazzowej, potem o elektronicznej, wreszcie o hip-hopowej. Pracowałam z coraz to innymi muzykami. Po prostu - musiałam doświadczyć życia.
Kiedy zdecydowałaś, że wreszcie nadszedł właściwy czas?
- Dwa lata temu poznałam angielskiego perkusistę - Troya Millera. Występował razem z moim ojcem, a ja wspomagałam ich wokalnie. Od słowa do słowa zaczęliśmy rozmawiać o muzyce, opowiedziałam mu o tym, że mam kontrakt, ale ciągle nie mogę się zdecydować, jaką nagrać płytę. On się tym zainteresował, dzwonił do mnie z Londynu, pomyślałam więc, dlaczego by nie poprosić go o pomoc? Nie słyszałam jego wcześniejszych produkcji, ale instynktownie poczułam, że stworzymy razem coś pięknego. Poza tym odpowiadał mi jako człowiek - miał w sobie pogodę ducha i wiarę we mnie.
Nagrywaliście w Londynie?
- Tak, w jego domowym studiu. Pracowali z nami angielscy muzycy, których zaangażował Troy. Zaufałam mu i okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła.
Choć na "Closer" można znaleźć elementy jazzu, soulu czy funku, to wszystkie utwory utrzymane są w formule pop. Dlaczego wybrałaś taką konwencję?
- Niczego nie wybierałam, samo tak wyszło. Kiedy zaczęliśmy wspólnie wymieniać się pomysłami z Troyem, nie zastanawialiśmy się nad tym, jaki będzie tego końcowy rezultat. To była właściwie zabawa. Wiedziałam tylko jedno: że chcę zrobić coś pięknego, ale przystępnego dla ludzi.
Na płycie dominują akustyczne brzmienia. Dlaczego zrezygnowałaś z wykorzystania modnej elektroniki?
- Kocham żywe dźwięki, lubię ich spontaniczność i naturalność. Kiedy Troy zaproponował, aby w jednym utworów wykorzystać orkiestrę symfoniczną, pomyślałam: "Czemu nie? Im więcej ciepłych brzmień, tym lepiej". I poszliśmy dalej tym tropem.
Trochę brakuje mi na płycie Twoich charakterystycznych rymów.
- Zrobiłam to z premedytacją. Ponieważ postanowiłam na "Closer" zaprezentować się jako piosenkarka pop, świadomie zrezygnowałam z rapowania. Czułam, że za bardzo mnie ono ogranicza.
Czy pracując nad albumem prezentowałaś kolejne rezultaty sesji swoim rodzicom?
- Tak, kiedy wracałam z Londynu, puszczałam im niektóre utwory. I nigdy nie usłyszałam od nich słowa krytyki, oboje dali mi przestrzeń, abym mogła sama siebie odkryć i decydować o swojej muzyce. Ale przede wszystkim cieszyli się, że wreszcie zdecydowałam się nagrać solową płytę. (śmiech)
Czy mając takich rodziców, od dziecka byłaś "skazana" na muzyczną karierę?
- Chyba tak. Odkąd pamiętam, śpiewałam i tańczyłam. Chociaż, kiedy skończyłam szkołę średnią, postanowiłam spoważnieć i zaczęłam studiować psychologię. Muzyka jednak zwyciężyła.
Dlaczego wybrałaś śpiew, jak mama, Urszula Dudziak, a nie grę na instrumencie, jaka tata, Michał Urbaniak?
- To stało się naturalnie. Początkowo, przez dziesięć lat, grałam klasykę na fortepianie, potem sięgnęłam po flet i gitarę. Aż w końcu dotarło do mnie, że śpiew jest najbliższy mojej duszy.
Przez 20 lat mieszkałaś w Nowym Jorku. Czy odcisnęło to silne piętno na Twej muzycznej osobowości?
- Na pewno. Dorastałam w otoczeniu amerykańskiej muzyki - jazzu, soulu, funku czy wreszcie hip-hopu. W college`u założyłam pierwszy zespół, z którym śpiewałam w studenckich kafejkach. Potem brałam udział w różnych jam sessions, na których pojawiali się profesjonalni muzycy.
Kiedy przyjechałaś do Polski, przez 10 lat byłaś "mistrzynią drugiego planu", występując ze Smolikiem, Mietkiem Szcześniakiem czy Liroyem. Podobała Ci się ta rola?
- Bardzo. Bo nie musiałam brać na siebie odpowiedzialności. Nabywałam doświadczania, byłam zauważana, ale stałam bezpiecznie schowana w cieniu. To odpowiadało mojemu charakterowi - przez wiele lat byłam nieśmiała, brakowało mi odwagi.
Teraz dojrzałaś, aby wyjść na pierwszy plan?
- Myślę, że tak. Jestem już gotowa na solowy debiut. Po prostu wreszcie nadszedł na to czas. Jestem teraz znacznie odważniejsza, czuję wewnętrzny luz, mam dystans do siebie i show-biznesu.
Rozmawiał: Paweł Gzyl

POSŁUCHAJ MUZYKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski