Gowin i Ziobro dostaną ostatnie miejsca na listach PiS do Sejmu

Poznaliśmy niektóre szczegóły tajnego aneksu do umowy stanowiącej pisemne porozumienie na prawicy.

Solidarna Polska ma otrzymać ok. 20 biorących miejsc na listach do sejmików i 20 do rad miast na prawach powiatu. Biorących, to znaczy tych, z których mandaty otrzymali działacze PiS w ostatnich wyborach. Partia Zbigniewa Ziobry otrzymała gwarancję pełnej autonomii przy podejmowaniu decyzji: może wstawić na listę, kogo chce, w każdej chwili jedno nazwisko może zastąpić innym.

Na podobnych warunkach wystartują ze wspólnych list kandydaci Polski Razem, choć oni otrzymają mniejszą liczbę miejsc niż SP. Będzie ich kilkanaście. Także biorących.

Na równych prawach ugrupowania Ziobry i Gowina wystartują w przyszłorocznych wyborach do Sejmu. Działacze PR i SP też będą wysoko na listach, a sami liderzy mają zagwarantowane ostatnie miejsca. W Krakowie wykaz kandydatów PiS na posłów najprawdopodobniej zamknie Jarosław Gowin, a nie Zbigniew Ziobro.

Ten drugi nie zamierza ubiegać się o mandat senatora, czego nie wykluczał. - Prawdziwa polityka jest w Sejmie, a tylko taka interesuje Zbyszka - mówi nam polityk z jego otoczenia. Dlaczego więc Ziobro publicznie zapewniał, że dla dobra porozumienia może wycofać się z polityki? - To był blef. Sygnał wysłany wyborcom: "jestem w stanie zrezygnować dla dobra sprawy". Gdyby porozumienie okazało się fiaskiem, cała wina w oczach wyborców miała pójść na Kaczyńskiego - nie kryje polityk SP.

Niepewny jest los Arkadiusza Mularczyka. Z naszych informacji wynika, że od jakiegoś czasu polityk ten jest w spięciu z bliskim mu niegdyś Ziobrą i musi przejść okres karencji. Na miejsce biorące nie ma co liczyć na pewno. Nie zgadza się na to zarząd partii, bo Mularczyk, poszedł na pierwszy kongres PiS.