Fot. UIP
Rafał Stanowski: FILMOMAN
Niedawno pisałem tak o oscarowym filmie "The Hurt Locker" Kathryn Bigelow, pokazującym irackie jądro ciemności. Temat wojny z duchami Saddama Husajna szybko wraca na ekrany - podejmuje go "Green Zone" w reżyserii Paula Greengrassa.
Tytuł nie odnosi się do nazwiska angielskiego reżysera, lecz Zielonej Strefy - jedynego bezpiecznego miejsca w Bagdadzie pod okupacją amerykańską. Miejsca odgrodzonego murem od reszty miasta, totalnie zmilitaryzowanego i odseparowanego od realności. Tytuł przewrotny, bo Greengrass nie rysuje wcale oazy spokoju, lecz buduje mocny, szarpiący emocjami thriller sensacyjny z politycznym podtekstem.
Wybór tematu nie dziwi, gdy spojrzymy na filmografię 54-letniego Anglika. Długo pracował dla telewizji, co zresztą odbija jego paradokumentalny styl filmowania. Zadebiutował w 2002 roku w sposób bezprecedensowy: opowiadająca o masakrze w Irlandii "Krwawa niedziela" została nagrodzona w Berlinie i Sundance, zdobyła rozgłos porównywalny z utworem "Bloody Sunday" grupy U2. Potem były dwa odcinki sensacji o Jasonie Bourne, a między nimi "Lot 93" - najlepszy film o wydarzeniach z 11 września 2001.
Greengrass rozpoczyna w charakterystycznym stylu - wyblakły, chropowaty obraz przypomina kamerę cyfrową, szybki, frenetyczny montaż, trzęsące się ujęcia kręcone z ręki, kadry cięte gwałtownym ruchem. Nerwowa poetyka sprawia, że zatapiamy się w dramatycznych wydarzeniach, czujemy jak ich świadkowie lub widzowie wojennego reportażu. To uczucie potęgują zdjęcia mis-trza wśród operatorów - Barry'ego Ackroyda (nakręcił też "The Hurt Locker"!).
Na ekranach trwa właśnie festiwal scenarzysty Briana Helgelanda. Dwa tygodnie temu rozpisywałem się nad jego adaptacją "Robin Hooda". W "Green Zone" Amerykanin przenosi nas do Iraku, a niedługo zapewni dawkę sensacji w "Salt" z Angeliną Jolie i Danielem Olbrychskim (zwiastun tego filmu pokazują zresztą przed "Green Zone"). Helgeland doskonale czuje wybuchową tematykę. Napisany wraz z Greengrassem scenariusz oparł na best- sellerowej książce szefa bagdadzkiego biura "Washington Post" Rajiva Chandrasekarana pt. "Cesarskie życie w szmaragdowym mieście: wewnątrz irackiej Zielonej Strefy", rozmowach ze świadkami (żołnierze, CIA, Irakijczycy) i znakomitym dokumencie "Chmury nad Bagdadem" (można go zobaczyć na kanale Planete), który odsłaniał indolencję urzędników George'a Busha Jr.
Fabuła krąży wokół poszukiwań broni masowego rażenia. Działania Amerykanów utykają w martwym punkcie, bo Saddam Husajn był prowincjonalnym dyktatorem o wątłej i wątpliwej sile militarnej. Helgeland z Greengrassem uderzają w administrację byłego prezydenta USA - pozbawionych moralności technokratów, którzy traktują Irak jak pole walki o zysk i przywileje. A jednocześnie popełniają kardynalne błędy - rozwiązują na przykład wielotysięczną iracką armię, której żołnierze stają się następnie dowódcami terrorystycznych bojówek.
Pod kamuflażem sensacyjnej fabuły kryje się sugestywny dramat. Obserwujemy jednostkę uwikłaną w polityczno-historyczne fatum (świetny Matt Damon w roli głównej). Mamy i szerszy kontekst - Irak jest negacją Green Zone, to labirynt, w którym wszyscy stracili orientację, a humanitarne odruchy zastąpił atawistyczny instynkt przetrwania. Nie wyniknie z tego nic dobrego. Ani pod rządami Amerykanów, ani po ich odejściu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?