GORLICE. Prokuratura bada okoliczności śmierci 17-letniego chłopca, który zginął podczas prac ziemnych
17-letni chłopak, który zginął we wtorek w wykopie na osiedlu Górnym w Gorlicach, nie był zatrudniony w firmie prowadzącej tam roboty ziemne. Tak wynika z ustaleń gorlickiej prokuratury, która wszczęła w tej sprawie śledztwo.
- Już na miejscu zdarzenia przesłuchaliśmy właściciela firmy oraz jego współpracownika - mówi Tadeusz Cebo, prokurator rejonowy w Gorlicach. - Wskazany był pośpiech, by nie doszło do ewentualnego uzgodnienia zeznań przez osoby odpowiedzialne za przebieg tych prac. Z naszych wstępnych ustaleń wynika, że 17-latek nie był oficjalnie zatrudniony w tej firmie.
Do Zofii Wantuch, dyrektor MZB w Gorlicach, dotarły informacje, że chłopak pracował z tą ekipą od dwóch dni. Tego faktu dotąd nie udało się jednak potwierdzić, bo nie znaleziono dokumentów, które mogłyby świadczyć o zatrudnieniu 17-latka przez pracodawcę. Z tego powodu trudny orzech do zgryzienia miała Państwowa Inspekcja Pracy badająca wypadki, którym ulegli pracownicy, a tym - w świetle prawa - 17-latek nie był. Mimo to dyrektor PIP w Nowym Sączu, Franciszek Kocańda, zapewnił nas wczoraj, że na miejsce pojedzie inspektor, który zbada sprawę. Wcześniej był tam biegły z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy. Dokładnie obejrzał wykop pod kątem zastosowania zabezpieczeń mających zapobiec obsuwaniu się ziemi. Co ustalił? Tego, ze względu na dobro śledztwa, prokuratura na razie nie chce ujawnić. Z tego samego powodu nie podaje też informacji na temat treści zeznań złożonych przez właściciela firmy oraz jego współpracownika.
- Sprawa jest badana, na razie nikomu nie postawiliśmy zarzutów - kończy Tadeusz Cebo.
Zdarzeniem wstrząśnięta jest Zofia Wantuch z Miejskiego Zarządu Budynków w Gorlicach. Z firmą, która feralnego dnia usuwała awarię przy ul. Wyszyńskiego, MZD współpracuje od lat. Także w tym roku to właśnie ten wykonawca wygrał przetarg na tego typu roboty. Dotychczasowa współpraca układała się wzorowo.
- Z informacji, które do mnie dotarły wynika, że jakieś zabezpieczenia tam zastosowano - mówi Zofia Wantuch. - Problem w tym, że okazały się niewystarczające, ponieważ na pewnej głębokości był ciek wodny, o którego istnieniu nikt nie wiedział. Woda wypłukała grunt, ziemia się obsunęła i doszło do tragedii.
Ani prokuratura, ani MZD nie chciały nam wczoraj podać informacji na temat firmy, która usuwała awarię przy ul. Wyszyńskiego. Wiadomo jedynie, że zlokalizowana jest na terenie gminy Biecz.
- Nie sądzę, by właściciel był w stanie rozmawiać na temat tego, co się stało - stwierdziła Zofia Wantuch. - Od jego pracowników wiem, że wpadł w depresję i trudno się z nim porozumieć.
PAWEŁ SZELIGA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?