MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gruzini wciąż pamiętają o wojnie

Redakcja
Rozmowa z SEBASTIANEM ZAWADZKIM z Instytutu Studiów Politycznych PAN w Warszawie, znawcą sytuacji politycznej na Kaukazie i w Rosji.

Rosjanie atakują, czyli co się stało w Gruzji

Czym jest telewizja Imedi, która w sobotę wyemitowała materiał o rzekomym rosyjskim ataku na Gruzję?

- To prywatna stacja, która do 2007 r. należała do rodziny gruzińskiego biznesmena Badriego Patarkatsiszwilego, przyjaciela rosyjskiego magnata Borysa Bierezowskiego. Patarkatsiszwili zmarł w 2008 r. w Londynie w dość dziwnych okolicznościach, a za jego śmierć niektórzy obwiniali szeroko rozumiane otoczenie prezydenta Micheila Saakaszwilego. Po śmierci potentata rozgorzała walka o schedę po nim, w tym także o Imedi. Stacji najpierw odebrano licencję (co wywołało społeczne protesty i demonstracje), a następnie na jej czele postawiono byłego szefa administracji prezydenta Saakaszwilego - Giorgija Arweładze, podporządkowując ją aktualnej władzy. Mimo, że Saakaszwili odżegnuje się jakichkolwiek związków z wyemitowanym w sobotę materiałem, istnieje poważne podejrzenie, że to właśnie jego ludzie stali za całą tą akcją.

- Moment emisji programu nie był przypadkowy.

- W sobotę w Moskwie przebywała była przewodnicząca gruzińskiego parlamentu i jedna z przywódców opozycji Nino Burdżanadze. Przypomnijmy, że to właśnie ona według autorów programu miała stanąć na czele rządu ocalenia narodowego sformowanego po zabójstwie Saakaszwilego.

- Jaki mógł być cel wyemitowania takiej audycji?

- Trzeba pamiętać, że w Gruzji za półtora miesiąca odbędą się wybory samorządowe. Najważniejszą ich częścią będą wybory mera Tbilisi (30 maja). Największe szanse ma obecnie urzędujący mer Giorgi Ugulava, związany z obozem prezydenckim. Nawiasem mówiąc Ugulava, mimo oskarżeń o niewłaściwe gospodarowanie pieniędzmi, ustawianie przetargów, całkowite podporządkowanie swojej polityki rządowi itp., jest dobrym merem, a pod jego rządami stolica Tbilisi rozwija się pomyślnie. Ważniejsza jest jednak świadomość, że Ugulava jako bliski współpracownik Saakaszwilego jest poważnym kandydatem na stanowisko prezydenta państwa (wybory odbędą się w 2013 r.). A zatem sekwencja wydarzeń jest taka: zwycięstwo w wyborach regionalnych, a potem zwycięstwo w wyborach prezydenckich. Jak ma się do tego sobotnia emisja audycji o ataku Rosjan? Ano tak, że ma ona podtrzymać atmosferę strachu przed rosyjską interwencją, skonsolidować społeczeństwo wokół władzy i zniechęcić do popierania opozycji, która wszak spiskuje z wrogiem na Kremlu.

- Dlaczego przywódcy gruzińskiej opozycji - Nino Burdżanadze i Zurab Nogaideli pojechali do Moskwy?

- Trudno powiedzieć, tym bardziej, że takie zachowanie nie przysparza im zwolenników w gruzińskim społeczeństwie. Porozumiewanie się z Rosją nad głową rządu nie jest dobrze widziane przez Gruzinów. W ogóle antyprezydencka opozycja w Gruzji jest dość słaba i podzielona. Brakuje jej charyzmatycznego lidera, który mógłby stanowić alternatywę dla Saakaszwilego. Sama Burdżanadze nie jest w Gruzji lubiana, a w rankingach przoduje pod względem negatywnych ocen. Realny wpływ opozycji na wydarzenia jest naprawdę niewielki. Być może właśnie z tego powodu zdecydowała się ona na nową formę politycznej współpracy z Rosją, która w jakimś stopniu stanowi konkurencję dla obozu rządzącego.
- A jaka jest pozycja prezydenta Saakaszwilego?

- Wbrew temu, co można sądzić na podstawie doniesień mediów, jest ona całkiem silna. Saakaszwili umocnił władzę po wyborach parlamentarnych i drugich wyborach prezydenckich, a zwłaszcza po wojnie w 2008 r. Rzadko się o tym mówi, ale Gruzja pod jego rządami ekonomicznie rozwija się całkiem dobrze. W 2003 r., gdy odchodził Eduard Szewardnadze, realny budżet Gruzji wynosił 500 mln dol., a obciążenia obsługi długu zagranicznego stanowiły ponad 200 mln dol.! Dziś budżet kraju to 5,5 mld dol. Mamy też realny wzrost gospodarczy, zwiększenie pensji i emerytur. Za Szewardnadzego zdarzało się, że energia elektryczna dostarczana była do domów zaledwie przez dwie godziny na dobę. Dziś prąd to piąty towar eksportowy Gruzji, a kraj - w odróżnieniu od Polski - całkowicie uniezależnił się od dostaw surowców energetycznych z Rosji. Tbilisi dobrze współpracuje z Turcją i mimo swojej proamerykańskiej polityki potrafi się porozumieć z Iranem. Po wojnie w 2008 r., która przyniosła dość poważne zniszczenia, do Gruzji napłynęło w formie pomocy i kredytów ok. 2 mld dol. Pieniądze te są realnie wykorzystywane - buduje się drogi, linie kolejowe, elektrownie wodne.

- Dlaczego Gruzini tak łatwo poddali się mocno zmanipulowanemu przekazowi telewizyjnemu?

- Niecałe dwa lata, jakie minęły od dramatycznych wydarzeń z sierpnia 2008 r., to zbyt krótki okres, by zapomnieć o wojnie i zagrożeniu nią. Do tego dochodzi wciąż żywa pamięć o wojnach z lat 90., które mocno dotknęły terytorium całego kraju. Olbrzymi spadek poziomu życia i zniszczenie Gruzji spowodowane były konfliktami z Abchazją i Osetią Południową (i związanym z tym ogromnym napływem uciekinierów) oraz wojną domową. Wzmocnienie tej historycznej pamięci społeczeństwa przyniósł ostatni konflikt z Rosją. W dodatku zagrożenie ze strony Moskwy cały czas jest odczuwalne. Gruzini mieli więc pełne prawo uwierzyć w ten - podany wszak całkiem na poważnie - telewizyjny przekaz.

Rozmawiał Paweł Stachnik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski