MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Grzeczny chłopaczek

Redakcja
Na pozór zwykły chłopak. Od rówieśników różniło go to, że potrafił zabić. Zamordował siekierą rodziców, a później w wyjątkowo okrutny sposób okaleczył zwłoki ojca. Dlaczego? "Z nienawiści. Traktowali mnie jak wycieraczkę" - wyznał psychologowi.

Historie z paragrafem

Ta tragedia sprzed 13 lat wstrząsnęła Krakowem. Tydzień przed popełnieniem zbrodni Tomasz S. skończył 16 lat. Był uczniem drugiej klasy technikum. - Nigdy nie chuliganił. Nie był z tych, co siedzą cicho w kącie, ale też nie lubił przewodzić. Nie dawał się sprowokować jakimś zaczepkom i nie przeginał. Chyba nikogo wcześniej nie skrzywdził - tak opisywali go koledzy z podwórka.

Pochodził z tzw. dobrej rodziny. Ojciec był inżynierem, matka sekretarką. W opinii sąsiadów, byli spokojną, dobrze sytuowaną rodziną, dbającą o dzieci, choć "Tomek był krótko trzymany przez ojca". Mało kto wiedział o ich konflikcie.

- Tego dnia poszedłem na wagary - opowiadał później w śledztwie 16-letni zabójca. - Cały dzień spędziłem ze swoją dziewczyną. Wróciłem do domu o 19.30 i od razu zaczęła się awantura. Tata zapytał, czy byłem w szkole. Skłamałem. Wtedy zaczął mnie bić klapkiem po rękach i głowie. Zasłoniłem się. Prosiłem, żeby przestał, bo chcę spokojnie zjeść obiad. On wyszedł z pokoju. Gdy zjadłem, próbowałem z nim rozmawiać. Przyznałem się, że byłem na wagarach. Znów zaczął mnie okładać pięściami po głowie. Mama nie reagowała. Kiedy przestał mnie bić, poszedłem do swego pokoju. Ojciec przyszedł tam za mną. Czepiał się, że palę papierosy i znów mnie okładał pięściami. Kazał mi się uczyć, zakazał oglądania telewizji, gier na komputerze, spotkań z dziewczyną i kolegami. Zażądał oddania wszystkich pieniędzy. Dałem mu 200 zł, które zarobiłem, pracując u babci. Nie uwierzył, że to wszystko, co mam. Przeszukał moje rzeczy w szafie. Nic nie znalazł i wreszcie wyszedł z pokoju.

Przez jakiś czas słyszał rozmowę rodziców za ścianą w pokoju. Gdy światło w ich pokoju zgasło, położył się na łóżku. Wziął do ręki książkę, zaczął czytać, ale nie potrafił się skupić. Był zdenerwowany. Przypomniał sobie o konfliktach z ojcem.

- On ciągle miał do mnie pretensje. Próbowałem o tym rozmawiać z mamą, ale nie reagowała. Wielokrotnie uciekałem z domu. Po raz pierwszy, gdy byłem w drugiej klasie podstawówki. Zostawiłem im wtedy kartkę, w której prosiłem, żeby mnie nie szukali - wspominał później w czasie procesu.

Zbliżała się godzina 23, kiedy wstał z łóżka i ruszył w kierunku sypialni rodziców. Po drodze wziął z kuchni nóż. Stanął w progu, zobaczył ich śpiących na materacu tuż przy drzwiach na podłodze. Przez chwilę ich obserwował, potem wycofał się do przedpokoju, odłożył nóż i złapał za siekierę. Ponownie stanął w progu pokoju. - Nachyliłem się nad ojcem i uderzyłem go siekierą w głowę. Wtedy zbudził się i krzyknął "O Boże!" Mama przewróciła się w tym momencie na drugi bok. Przestraszyłem się, że się obudzi. Po raz drugi uderzyłem siekierą ojca, potem mamę. Uderzałem wielokrotnie, nie wiem dlaczego aż tyle razy, bo przecież już się nie ruszali. Siostra spała spokojnie w pokoju obok - mówił.
Postanowił pozbyć się zwłok. Chciał je wynieść z mieszkania, wrzucić do samochodu rodziców i wywieźć gdzieś w ustronne miejsce. Zaczął wlec ciało ojca w kierunku drzwi. Ani razu nie spojrzał na jego twarz. W przedpokoju zorientował się, że sobie nie poradzi. Zdecydował, że poćwiartuje zwłoki. Użył do tego noża i brzeszczotu. Na wysokości kolana odciął ojcu lewą nogę, przy próbie odcięcia prawej zaklinował się brzeszczot. Wtedy dał za wygraną. Szybko się przebrał, zabrał ze sobą zakrwawione ubranie, siekierę, pieniądze rodziców (ok. 15 tys. zł) i kluczyki od ich opla astry. Zbiegł przed blok i wsiadł do samochodu.

Rankiem następnego dnia jego 8-letnia siostra odkryła zwłoki rodziców. Jej spazmatyczny szloch zaalarmował sąsiadów. W tym czasie Tomek spotkał się ze swoją dziewczyną. Opowiedział jej zmyśloną historię o napadzie na mieszkanie rodziców przez nieznanych bandytów i zaproponował wyjazd za miasto. Pojechali do Ojcowa. Po powrocie do Krakowa został zatrzymany przez policjantów.

Podczas pierwszych przesłuchań kręcił i kluczył. Szybko doszedł jednak do wniosku, że to droga donikąd. Wprawdzie w nocy pozbył się siekiery, saszetki ojca i torebki matki, ale jego pokrwawione ubranie wciąż leżało w samochodzie. W czasie kolejnego przesłuchania przyznał się już do wszystkiego. To, co najbardziej poruszyło prowadzących śledztwo, to spokój i beznamiętność, z jaką opowiadał o swoich dokonaniach. Jakby sam nie był uczestnikiem dramatycznych wydarzeń, ale opowiadał o sensacyjnym filmie. Jakby zabójstwa były jednymi z wielu nieistotnych faktów w jego życiu. Nie wyrażał skruchy, ani żalu. Był grzeczny, nie przeklinał, nie posługiwał się grypserą. W podobny sposób składał wyjaśnienia w sądzie.

- Latami narastał we mnie bunt i nienawiść do ojca. Bałem się, że któregoś dnia mogę wybuchnąć, ale wstydziłem z tym iść do szkolnego pedagoga. Nie zwierzałem się nikomu, bo wstydziłem się, że mam takiego ojca. Nie prosiłem też o pomoc dziadków, gdyż bałem się konsekwencji, gdyby ojciec dowiedział się o moich skargach - odpowiadał na pytania sądu.

Co ciekawe, dziadkowie to potwierdzili. Matka zamordowanego Stanisława S. przyznała w czasie procesu, że powodem konfliktów w rodzinie była osobowość jej syna: surowego, wymagającego i chłodnego emocjonalnie. Ojciec matki mówił wprost: - Wydawało się, że małżeństwo mojej córki było rajem na ziemi. Teraz wiemy, że ten dom był piekłem. Wyrok wydali na siebie rodzice, Tomek był tylko wykonawcą. W imieniu całej rodziny przebaczam mu...

16-letni zabójca przebywał na obserwacji w szpitalu w Branicach. Psychiatrzy nie znaleźli podstaw, by kwestionować jego poczytalność. Biegli psychologie dostrzegli natomiast obniżoną odporność na stres, wysoki poziom lęku, pobudliwość emocjonalną i skłonność do załamań w trudnych sytuacjach. Ich zdaniem te cechy kształtowała atmosfera i stosunki w rodzinie. Surowy, karcący ojciec, zachowujący się często agresywnie i wymierzający kary - potęgował u 16-latka bunt, poczucie odrzucenia, zagrożenia i krzywdy, a z czasem chęć odwetu i zemsty. W teście tzw. niedokończonych zdań Tomek stwierdzał m.in.: "Gdy byłem dzieckiem... byłem bity", "Zawsze chciałem... mieć normalną rodzinę", "Kocham moją matkę, lecz... ona mnie chyba nie kochała".
Za tę podwójną zbrodnię odpowiadał jak dorosły przestępca, czyli według reguł kodeksu karnego. Trafił za kraty na 15 lat.

EWA KOPCIK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski