Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gwiezdne wojny bez udziału obcych

Redakcja
Fot. The Mars Society Polska
Fot. The Mars Society Polska
Czerwoną Planetę podbijemy z Polski. Przygotowania do załogowego lotu na Marsa mogą też pomóc Toruniowi w zdobyciu tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016

Fot. The Mars Society Polska

Kiedy na Czerwonej Planecie odkryto wodę, kolonizacja Marsa stała się realna. Jednak zanim do niej dojdzie, upłynie jeszcze kilka ładnych lat.

Przygotowania już trwają i udział w nich może mieć także nasz kraj. Nie oznacza to, że nagle znaleźliśmy się wśród kosmicznych potęg, ale dzięki grupie zapaleńców stanęliśmy do wyścigu, którego stawką jest rozwój naukowy i gospodarczy. Dokładnej daty kolonizacji Marsa jeszcze nie ma. Planuje się, że do 2030 roku powstanie stała baza na Księżycu, a załogowy lot na Czerwoną Planetę byłby możliwy w 2050 roku.

- Siedem miesięcy lotu w kosmosie i możliwość przebywania choćby czterech pór roku na Marsie jest ciekawym argumentem, z naukowego punktu widzenia - oceniał w mediach szansę załogowej wyprawy Mirosław Hermaszewski, jedyny polski kosmonauta.

Gdy Jurij Gagarin jako pierwszy człowiek, w 1961 roku, poleciał w przestrzeń kosmiczną, a cztery lata później Amerykanie wylądowali na Księżycu, wydawało się, że Galaktyka jest już nasza. Miała być baza na Srebrnym Globie, lot na Marsa i do następnych planet oraz gwiazd. Dwa ówczesne mocarstwa kosmiczne, USA i ZSRR, z czasem wycofały się z tych planów. Powodem była trudna sytuacja ekonomiczno-społeczna Związku Radzieckiego, a Stany Zjednoczone uznały, że mają ważniejsze sprawy do rozwiązania. Kilkanaście lat temu sytuacja uległa zmianie. Co prawda dwie trzecie prób lądowania sond na Marsie zakończyło się porażką, jednak w maju 2008 roku nastąpił przełom. Lądownik Phoenix odkrył na Czerwonej Planecie wodę. Wtedy stało się jasne, że jest to poważny argument, nadający sens załogowemu lotowi na Marsa i założenia tam stałej bazy. Amerykanom zaczęło się spieszyć, bo oprócz nich kosmosem zaczęły interesować się na poważnie między innymi Chiny, Indie, Japonia, a ze swoich ambicji nie ma zamiaru rezygnować Rosja. W wyścigu postanowiła wziąć udział także Europejska Agencja Kosmiczna.

Początkowo amerykański projekt był bardzo kosztowny. NASA planowała zbudowanie orbitalnego portu, za pośrednictwem którego dostarczono by na Srebrny Glob surowce i materiały potrzebne do budowy bazy oraz statku, którym ludzie udaliby się na Marsa. Koszty okazały się jednak za wysokie, nawet dla bogatej Ameryki. Wyniosłyby, według ostrożnych szacunków, około 450 miliardów dolarów. Na początku lat 90. XX wieku powstał znacznie tańszy projekt, którego elementem jest baza w Toruniu.

- Plan Mars Society wymaga technologii, które są nam już znane, więc nie potrzeba przeznaczać dodatkowych pieniędzy na badania - mówi Łukasz Wilczyński, z krakowskiej agencji Planet PR, rzecznik prasowy Mars Society Poland.

Mars Society to w tłumaczeniu na język polski Towarzystwo Marsjańskie. Ma oddziały w wielu krajach świata. W Polsce działa od 1999 roku. Zostało założone przez entuzjastów załogowego lotu na Marsa. Są wśród nich między innymi Buzz Aldrin, który postawił stopę na Księżycu, pisarz Kim Stanley Robinson i reżyser James Cameron, autor filmu "Avatar", oraz Robert Zubrin. Projekt stowarzyszenia jest znacznie tańszy niż ten, który przygotowała NASA i ma kosztować około 55 miliardów dolarów. Nazwano go Mars Direct. Początkowo NASA patrzyła na cały pomysł z rezerwą, ale ostatecznie przekonała się, podjęła współpracę i wykorzystuje wyniki badań oraz testów, jakie prowadzi MS.
Z Ziemi miałby zostać wysłany statek, którym astronauci wróciliby też do domu. Ma on wyprodukować paliwo z naszej atmosfery, napełnienie zbiorników zajmie dwa lata. Wtedy dopiero astronauci razem z modułem mieszkalnym, tak zwanym habitatem, wyruszyliby na powierzchnię Marsa. Podróż trwałaby sześć miesięcy. Astronautom ma towarzyszyć drugi statek, należący do kolejnej misji załogowej i stanowiący jednocześnie zabezpieczenie dla pierwszej. Załoga przebywałaby na planecie kilkadziesiąt dni, a moduł mieszkalny pozostałby na jej powierzchni. Z połączonych korytarzami habitatów, pozostawianych po kolejnych misjach, powstałoby miasteczko. W 1993 r. wprowadzono poprawki do projektu Mars Direct, m.in. założono, że statek powrotny zostanie na orbicie, a załoga dostanie się do niego dodatkowym pojazdem. Zwiększono też liczbę astronautów z 4 do 6. Nazwa zaktualizowanego projektu to Mars Semi-Direct. Zakłada na początek start dwóch rakiet. Jedna niosłaby instalacje chemiczne i pojazd do lądowania, a druga statek powrotny wraz z paliwem. W następnym etapie startowałyby już 3 rakiety.

Towarzystwo Marsjańskie przygotowało na razie dwa prototypy baz, które miałyby być domami kosmonautów i pozwalają na testowanie urządzeń i pojazdów. Zbudowano je w odrębnych warunkach klimatycznych zbliżonych do marsjańskich. Jedną na pustyni w amerykańskim stanie Utah, drugą na arktycznej wyspie Devon, należącej do Kanady. Tereny, na których stoi ta ostatnia, geologicznie bardzo przypominają powierzchnię Marsa. Przebywali w niej także naukowcy z Polski, między innymi dr Błażej Błażejowski z Instytutu Paleobiologii PAN.

Trzecia baza ma powstać w Toruniu i będzie się znacznie różnić od dwóch istniejących. Polacy ubiegli Islandczyków, którzy także chcieli ją zbudować.

- Ponieważ w Polsce nie mamy warunków do symulacji środowiska Marsa, tutejsza baza pełniłaby rolę edukacyjną, zaś badania koncentrowałyby się na rozwiązaniach wewnętrznych, instalacjach czy materiałach. Widzimy ją jako atrakcję turystyczną w kontekście programu COSMOPOLIS TORUŃ. Jako miejsce edukacji studentów i młodzieży oraz prowadzenia prostych symulacji oraz badań na potrzeby misji kosmicznych - mówi Mateusz Józefowicz, prezes Mars Society Poland.

W odróżnieniu od tych, które już istnieją, w polskiej bazie prowadzone byłyby jedynie eksperymenty naukowe mające pomóc w realizacji misji. Ma także posłużyć jako element edukacyjny. Miasto mogłoby wykorzystać ją również do swojej promocji, co niewątpliwie pomogłoby w staraniach o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016. O ile dwie istniejące bazy są niedostępne dla zwykłych zjadaczy chleba i goszczą w nich jedynie naukowcy oraz studenci odbywający staże, to w Toruniu nie tylko można by ją było zwiedzać, ale także zanocować w warunkach, jakie czekają kosmonautów na Marsie. Powstanie przy niej hotelik zbudowany z modułów, jakie posłużą do budowy bazy na Marsie.
- Wnukom opowiadałbym, że spałem na takiej samej pryczy jak kosmonauci, którzy będą wtedy na Marsie - mówi Janusz Markowski z Torunia.

Według Mateusza Józefowicza toruńska baza byłaby nie tylko siedzibą laboratorium dla interdyscyplinarnych instytucji lub firm technologicznych. Stałaby się również ośrodkiem prezentacji i rozwoju wszelkich innych projektów związanych z Marsem i astronautyką, muzeum, miejscem spotkań międzynarodowych środowisk astronautycznych, miejscem realizacji inteligentnego reality show, transmisji medialnych, gier i zabaw.

COSMOPOLIS TORUŃ to jeden z elementów strategii miasta w staraniach o uzyskanie statusu "pępka kulturalnej stolicy Starego Kontynentu". Na razie powstała fontanna Cosmopolis. Wodne gejzery, odpowiednio podświetlone, tryskały w ubiegłym roku przy dźwiękach muzyki Krzesimira Dębskiego. Niestety, urządzenie często się psuło. Marsjański projekt mógłby znacznie rozszerzyć propozycję COSMOPOLIS TORUŃ. W końcu to miasto wielkiego polskiego astronoma, Mikołaja Kopernika, a kultura to nie tylko filmy i książki. To także idea lotu na Marsa. Dlaczego więc nie z Polski?

Dodatkowym argumentem za lokalizacją bazy w grodzie Kopernika jest Planetarium i Obserwatorium Astronomiczne w podtoruńskich Piwnicach. Władze Torunia są za pomysłem budowy bazy. Wskazały Mars Society Poland kilka możliwości jej lokalizacji. Na razie nie chcą ujawniać, gdzie ewentualnie mogłaby stanąć.

- Nie chcemy wzbudzać emocji społecznych, że gdzieś za płotem powstanie baza. Na razie nasze propozycje są analizowane - mówiła w kwietniu Agnieszka Pietrzak z toruńskiego magistratu.

Mars Society Poland zakończy już analizę wskazanych miejsc, na których mogłaby powstać baza. Decyzja o wyborze lokalizacji już zapada. Budowa ma rozpocząć się jeszcze w tym roku. O sprawach finansowych TMP nie chce mówić, ale ma przygotowanych kilka koncepcji pozyskania środków. Może też liczyć na wsparcie z USA.

- To świetny pomysł. Jednak trzeba mieć dobrą ofertę dla naukowców, mieszkańców Torunia i turystów. Generalnie jest moda na kosmos, którą trzeba wykorzystać - mówi Jerzy Rafalski, astronom z toruńskiego Planetarium imienia Władysława Dziewulskiego, który od wielu lat zajmuje się propagowaniem wiedzy o kosmosie.

Planetarium to, obok Obserwatorium Astronomicznego, znajdującego się w podtoruńskich Piwnicach, druga z instytucji, z jakimi MSP chciałoby współpracować. Początek nawiązywania kontaktów z naukowcami został już zrobiony. Młody matematyk z Uniwersytetu Warszawskiego, pochodzący z Torunia, opracował algorytm pozwalający tworzyć animację powierzchni Czerwonej Planety, na podstawie zdjęć zrobionych przez sondy kosmiczne. Na spacer po Marsie może wybrać się każdy Ziemianin podłączony do internetu, wystarczy wejść na stronę www.rodm.marssociety.pl. Z wynalazku polskiego naukowca skorzystała również NASA.

- Dane, które drogą radiową docierają z orbity Marsa, trafiają do NASA i są przesyłane do nas. My natomiast przygotowujemy z nich trójwymiarowe modele, które później służą badaczom tej planety - mówił Jan Kotlarz lokalnym mediom, który także wstąpił w szeregi stowarzyszenia. Jego postać może bardzo się przydać do promocji Torunia, bo w przeszłości oprowadzał po mieście turystów jako przewodnik. Do tego jest zwolennikiem małych ojczyzn i będzie chciał wypromować gród Kopernika.
Algorytm Jana Kotlarza to nie jedyny wkład Polaków w próbę kolonizacji Marsa. Studenci Politechniki Warszawskiej, pod kierunkiem profesora Piotra Wolańskiego, skonstruowali prototyp marsjańskiego łazika o nazwie Skarabeusz. To nie wszystko. Pojazd mający poruszać się po Czerwonej Planecie stworzyli wspólnie także studenci Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i Politechniki Białostockiej. Na początku czerwca łazik o nazwie Magma wystartuje w międzynarodowym konkursie University Rover Challenge w USA.

- Zadania konkursowe są bardzo złożone. W końcu jest to symulowana misja marsjańska. Na przykład w konkurencji serwisowania urządzeń łazik musi pokonać dystans kilkuset metrów, odnaleźć panel kontrolny urządzenia, transmitować obraz do stacji bazowej oraz, za pomocą specjalnego manipulatora, chwycić kabel i podłączyć go do gniazda - mówi Szymon Zimnoch z UMK, jeden z konstruktorów Magmy.

Bazy Mars Society mogą stać się początkiem kosmicznej gorączki złota, jaka miała miejsce w XIX wieku w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Jeżeli na Marsie odkryte zostaną złoża minerałów, to wiele państw będzie chciało je eksploatować. Do niedawna tylko USA, Rosja i Unia Europejska dysponowały środkami do korzystania z przestrzeni kosmicznej. Dziś ma je dwanaście państw. Prawa z jej korzystania są słabo uregulowane w prawie międzynarodowym i eksperci zwracają uwagę, że może to być przyczyną konfliktów. Gwiezdne wojny możemy więc zafundować sobie sami, bez udziału obcych.

Przemysław Przybylski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski