Historia Aleksandra Rudkowskiego ze Sławic. Jedynego, który przeżył

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Aleksander Rudkowski, Rudy
Aleksander Rudkowski, Rudy archiwum rodzinne
W sierpniu w Klimontowie zostanie odsłonięty obelisk, który upamiętni istniejące tutaj na początku września 1939 roku polowe lotnisko. Kilka dni temu Proszowice odwiedzili potomkowie Aleksandra Rudkowskiego, pilota, który startując z Klimontowa zbombardował niemieckie wojska w rejonie Orawki, po czym został zestrzelony. Z trzyosobowej załogi tylko on przeżył.

FLESZ - Koronawirus z RPA odporny na szczepionkę AstraZeneca?

Krótką historię klimontowskiego lotniska przypomnieliśmy na naszych łamach kilka miesięcy temu. Chcąc zapobiec zniszczeniu polskich samolotów przez Luftwaffe, w końcu sierpnia 1939 roku w tajemnicy przeniesiono samoloty i załogi 24. Eskadry Rozpoznawczej z Krakowa - Rakowic do Klimontowa. To stamtąd przez kilka dni piloci wykonywali loty bojowe i rozpoznawcze nad południową Polską.

Jednym z tych pilotów był urodzony 14 kwietnia 1914 roku w podmiechowskich Sławicach Aleksander Rudkowski - Rudy. Był doświadczonym pilotem. W 1932 roku ukończył kurs pilotażu w Lublinku. W kolejnym roku rozpoczął służbę w 2. Pułku Lotniczym w Krakowie. Służył najpierw w 123. Eskadrze Myśliwskiej, następnie w 22. Eskadrze Liniowej, wreszcie w 24. Eskadrze Rozpoznawczej, w której zastała go wojna.

- O samym pobycie w Klimontowie tata nigdy nam nie opowiadał, przebywał tu zbyt krótko, zaledwie kilka dni. Wspominał za to, że jeszcze przed wojną latał nad Racławice, gdzie miał narzeczoną

- opowiada Danuta Rudkowska, synowa pilota, która kilka dni temu odwiedziła Proszowice wraz z mężem Tadeuszem (synem Aleksandra) oraz córkami Kingą Rudkowską-Piekarz i Agnieszką Rudkowską.

Lot nad Orawkę okazał się tragiczny. Załoga Karasia zbombardowała niemieckie oddziały, ale po zrzuceniu bomb samolot został zestrzelony. Zginęli 23-letni obserwator Tadeusz Prędecki i 25-letni strzelec Rudolf Winduch.

- Nie widziałem szans ratunku. Śmierć wtargnęła do mojej kabiny. Była tak blisko, że czułem jej oddech

- wspominał po latach Rudkowski, który był jednak w stanie wyskoczyć ze spadochronem i dzięki temu się uratował.

Wylądował na polu kapusty, gdzie znaleźli go Niemcy. Po przesłuchaniu został przewieziony do aresztu, a następnie do szpitala polowego zorganizowanego na stadionie w Rużomberoku. Kolejne trzy tygodnie spędził w szpitalach w Rużomberoku i Wiedniu, a pozostałe lata wojny w obozach jenieckich, z których przysyłał listy do rodziców i sióstr.

- Kochani Rodzice! Jestem w niewoli. Ze szpitala już dawno wyszedłem. Tu w Alpach zimno mocno mi dokucza. Całuję Was mocno - napisał w jednym z nich, który rodzina przechowuje do dzisiaj. Z tamtych czasów pozostały również notesy z rysunkami, które świadczą, że był człowiekiem utalentowanym plastycznie. Rysował portrety, akty, samoloty. Potrafił też rzeźbić i tworzyć ozdobne przedmioty.

Do Polski wrócił w czerwcu 1945 roku. Zamieszkał w Krakowie na ulicy Szwedzkiej. W czasach stalinowskich został odsunięty od latania. W roku 1956 odzyskał licencję pilota, ale do lotnictwa nie wrócił.

- Zaczął pracę w Zakładzie Budowy Maszyn Drogowych i już tam pozostał. Proponowano mu żeby wrócił do lotnictwa, ale się nie zgodził. Jeździł tylko na spotkania byłych lotników

- wspominają bliscy.

Aleksander Rudkowski zmarł w 2001 roku. Kilkanaście lat później, z okazji 75. rocznicy zestrzelenia polskiego samolotu nad Orawką symbolicznie połączył się z kolegami z załogi. Do grobu, w którym spoczywają Tadeusz Prędecki i Rudolf Winduch złożono urnę z ziemią z jego grobu. Płyta nagrobna jest ozdobiona biało-czerwoną szachownicą oraz oryginalnym elementem z samolotu Karaś.

Jakiś czas temu w Klimontowie pojawił się pomysł, by fakt istnienia polowego lotniska w tej miejscowości upamiętnić pomnikiem. W tej chwili idea jest już bliska finalizacji, a osoby w nią zaangażowane nie wyobrażają sobie, by nie wzięły w tym udziału rodziny byłych lotników.

- Kontakt do rodziny Aleksandra Rudkowskiego otrzymaliśmy w czasie spotkania w Muzeum Lotnictwa Krakowie. Napisałam list, potem skontaktowałam się z wnuczką i w ten sposób doszło do wizyty w Proszowicach. Mamy już przygotowane zaproszenia dla państwa Rudkowskich do Honorowego Komitetu Budowy Pomnika i zostaną zaproszeni na jego odsłonięcie

- zapowiada Elżbieta Moskowczenko z Komitetu Budowy Pomnika.

Pomnik w Klimontowie ma być gotowy w kwietniu, a jego uroczyste odsłonięcie jest planowane na 29 sierpnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski