Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia Miechowa. Więźniowie zdążyli uciec, nim na miejscu pojawili się ubecy

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Z okazji kolejnych rocznic rozbicia więzienia w Miechowie pod pamiątkowym obeliskiem odbywają uroczystości upamiętniające to wydarzenie.
Z okazji kolejnych rocznic rozbicia więzienia w Miechowie pod pamiątkowym obeliskiem odbywają uroczystości upamiętniające to wydarzenie. Józef Wieczorek
W nocy z 24 na 25 kwietnia 1945 roku więźniowie osadzeni w ubeckim więzieniu w Miechowie usłyszeli potężny huk. Siła eksplozji sprawiła, że budynek się zatrząsł, z okien powypadały szyby, a z sufitów posypał się tynk. Za moment na korytarzach odezwały się karabiny maszynowe. Świadkowie wspominają, że rozpętało się istne piekło. Tak zaczęła się jedna z najbardziej spektakularnych akcji w powojennej – choć formalnie wojna trwała jeszcze kilkanaście dni - historii Miechowa: rozbicie więzienia Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa.

FLESZ - Brak ruchu to cięższy przebieg COVID-19

Gdy w styczniu 1945 roku przez Miechowszczyznę przeszedł front, rozpoczęło się instalowanie nowej władzy. Stosowane metody były takie, jak wszędzie, gdzie okupantów niemieckich zastępowali komuniści.

- Przedstawiciele nowej władzy to przede wszystkim członkowie Armii Ludowej i Polskiej Partii Robotniczej. Pod nadzorem oficerów NKWD wdrażają zasady ideologiczne obce polskiemu społeczeństwu. W kraju rozpoczyna się terror wobec osób, które wyrażają swój sprzeciw wobec tej ideologii. Oficerowie radzieccy mają głębokie rozpoznanie struktur Armii Krajowej –

pisze Czesław Oczkowicz.

Wrogowie nowego ustroju, w tym akowcy, trafiają do więzienia PUBP. Budynek przy ulicy Wolbromskiej zapełniał się bardzo szybko. Aresztanci byli tam codziennie zwożeni furmankami. Nie wszyscy docierali na miejsce żywi, gdyż zdarzało się, że jeszcze po drodze zostali zakatowani przez pijanych strażników.

Na czele UB w Miechowie stali por. Martiuk i por. Romanowski, a oficerem śledczym Jan Maśląg. Według relacji warunki, w jakich przebywali na Wolbromskiej więźniowie były tragiczne. Jeden z zatrzymanych, Stanisław Oczkowicz, wspominał później:

- Było nas kilkanaście osób mężczyzn i kobiet zamkniętych w piwnicy pełnej wilgoci i wody. Było to krępujące kiedy potrzeby fizjologiczne musieliśmy załatwiać do wiadra na oczach innych współwięźniów. Do okienka przez które wpadało trochę światła i świeżego powietrza podchodziliśmy kolejno po deskach zanurzonych w wodzie. O normalnym spaniu nie było mowy, byliśmy wyczerpani, zmarznięci, zawszeni i chorzy.

Aresztanci, zwłaszcza co z AK, byli poddawani wielogodzinnym przesłuchaniom. Jan Molęda, żołnierz AK (ps. Trzaska) pisał: -

Torturowano mnie w nieludzki sposób, by wymusić nazwiska dowódców, miejsce ich pobytu oraz miejsce gdzie została ukryta broń z mojego plutonu. W czasie przesłuchania obrzucano mnie wulgarnymi słowami, grożono mi zsyłką na białe niedźwiedzie. Przesłuchania trwały po 24 – 48 godzin bez przerwy, a potem wrzucano mnie do karceru, gdzie przy otwartym oknie w czasie wielkich mrozów trudno było wytrzymać.

To właśnie Trzaska był inicjatorem rozbicia więzienia. Udało mu się przekazać informację do mjr Juliana Malinowskiego (Słowika) z Książa Wielkiego o potrzebie uwolnienie więźniów. Przygotowania do tej akcji już trwały, ale wtedy jeszcze nabrały tempa. Całością dowodzili por. Julian Socha (ps. Dźwig) oraz por. Bolesław Krzyszkiewicz (ps. Regiński). Gdy w nocy z 24 na 25 kwietnia AK-owcy wtargnęli do więzieni po wysadzeniu muru w kuchni, strażnicy byli kompletnie zaskoczeni. Nie zdążyli zareagować.

Cele zostały otwarte, a więźniowie uwolnieni. Gdy zawiadomieni o zdarzeniu ubecy dobiegli na miejsce z posterunku przy ulicy Jagiellońskiej, nikogo z uczestników napadu już na miejscu nie było. Około 60 akowców i innych więźniów uciekło. Uwolniono m. in. oficerów AK Jan Molędę i Józefa Śliwę oraz dowódcę radiostacji Komendy Głównej AK ppor. Michała Strzemeckiego. Na miejscu zostało tylko kilka osób, które uważały, że zostały osadzone przez pomyłkę. W trakcie samej akcji nikt nie został zabity i ranny, ale – jak głosi napis na pamiątkowym obelisku przed siedzibą dawnego więzienia – w „odskoku” zginął plut. Tadeusz Równiak.

Niektórzy z uwolnionych bardzo krótko cieszyli się wolnością. Po około dwóch kilometrach wspólnego marszu podzielili się na trzy grupy. Pierwsza, która udała się w kierunku lasów sancygniowskich wkrótce została otoczona, a z okrążenia wyrwał się tylko Jan Molęda. Pozostali zostali schwytani i nocą przewiezieni do Krakowa. Na pozostałych uciekinierów UB rozpoczęło polowanie…

Tekst powstał na podstawie opracowania Czesława Oczkowicza "Rozbicie więzienia w Miechowie" z 2015 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski