Wójt Książa Wielkiego Marek Szopa wywołał niemałą konsternację, gdy na wtorkowej sesji Rady Gminy poinformował, że na teren zakładu utylizacji Secanim (Saria) w Wielkanocy trafiają padłe sztuki, zarażone wirusem afrykańskiego pomoru świń. Powołał się przy tym na wypowiedzi przedstawicieli Wojewódzkiej Inspekcji Weterynaryjnej, które miały paść podczas spotkania z wicewojewodą Józefem Gawronem w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim.
W zakładzie na terenie gminy Gołcza miałoby, według wójta Szopy, zostać zutylizowanych ponad 120 sztuk zwierząt. - Mamy w związku z tym duże obawy, ponieważ na naszym terenie jest bardzo wielu hodowców trzody chlewnej. Pojawienie się wirusa byłoby dla nich fatalne w skutkach. Za zlikwidowane stado otrzymaliby rekompensatę, ale potem przez trzy lata kwarantanny nie mogliby wznowić hodowli - przekonuje Marek Szopa i uzupełnia, że dodatkowym zagrożeniem jest występująca w miejscowych lasach liczna populacja dzików, które są roznosicielami wirusa.
Informacjom przekazanym podczas sesji w Książu Wielkim zaprzecza powiatowy inspektor weterynarii w Miechowie Mieczysław Włudzik. - Jeżeli taka sytuacja miałaby miejsce, ja pierwszy bym o tym wiedział. Być może nawet wcześniej od kierownictwa zakładu w Wielkanocy otrzymałbym informację, że takie sztuki mają w to miejsce trafić. Jak dotąd jednak nikt mnie o takiej ewentualności nie informował.
Wicewojewoda Józef Gawron też nie jest przekonany, czy takie słowa na spotkaniu rzeczywiście padły. - Z tego, co pamiętam, mowa była o tym, że Saria jest przygotowana na utylizację takich zwierząt, ale nie, że do tego już faktycznie doszło - mówi.
Również Mieczysław Włudzik zapewnia, że gdyby zaszła konieczność dostarczenia na teren gminy Gołcza padłych świń, firma jest do tego przygotowana. - Zakład znajduje się pod naszym stałym nadzorem. Jest wyposażony w odpowiedni sprzęt. Oczywiście pojawienia się na naszym terenie wirusa wykluczyć nie możemy i musimy być na taką ewentualność przygotowani. Ale na pewno nie Saria jest źródłem zagrożenia - tłumaczy i dodaje, że transport zwierząt, będących ofiarą pomoru, odbywa się według ściśle określonych procedur. Samochody przewożące takie sztuki mają asystę policji i ekipy dezynfekcyjnej.
Nie do końca to jednak uspokaja wójta Szopę. - Rozumiem, że są stosowane środki bezpieczeństwa, ale transport może ulec wypadkowi. Wirusy mogą się rozprzestrzeniać przez samochody Sarii, które odbierają padłe zwierzęta od naszych hodowców - mówi.
Afrykański pomór świń (ASF) jest chorobą, której się nie leczy. Jedynym sposobem walki z nią jest likwidacja wszystkich zwierząt znajdujących się w ognisku zakażenia. W związku z pojawieniem się przypadków ASF na tzw. ścianie wschodniej, w całej Polsce wprowadzono obostrzenia, dotyczące hodowli. Każda sztuka musi być oznakowana kolczykiem w ciągu 30 dni od pojawienia się w gospodarstwie. Do rolników trafiają też ulotki z informacją, żeby nie kupowali świń niewiadomego pochodzenia, uniemożliwili kontakt świń z dzikami, nie wpuszczali do chlewni osób postronnych i stosowali maty dezynfekcyjne.
Nie udało nam się wczoraj skontaktować z małopolskim wojewódzkim lekarzem weterynarii Agnieszką Szewczyk-Kutą, która przebywała w Puławach na konferencji poświęconej ASF.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?