18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Huśtawka nastrojów

Redakcja
Profesor Jadwiga Staniszkis. Socjolog, analityk sceny politycznej FOT.GRZEGORZ MEHRING
Profesor Jadwiga Staniszkis. Socjolog, analityk sceny politycznej FOT.GRZEGORZ MEHRING
- "PiS ma przyjęty model interpretacji z pominięciem faktów". Ta Pani diagnoza zrobiła prawdziwą karierę. Czy jednak podtrzymuje ją Pani, widząc, jak bardzo intensywnie - przy zamierzonej, jak zapewniał Adam Hofman, bierności PiS - sprawa Amber Gold jest relacjonowana przez media?

Profesor Jadwiga Staniszkis. Socjolog, analityk sceny politycznej FOT.GRZEGORZ MEHRING

ROZMOWA. Prof. JADWIGA STANISZKIS: - Być może PiS stanie się bardziej merytoryczny, a Tusk zmieni model rządzenia

- Powiedziałabym, że właśnie w kontekście Amber Gold widać jeszcze bardziej wyraźnie, iż strategia przyjęta przez Prawo i Sprawiedliwość się nie sprawdza. PiS ma wizję ostro spolaryzowanej sytuacji politycznej, ale kiedy pojawiają się fakty typu Amber Gold - które można w tę wizję wbudować - nie robi tego. Nie wykorzystuje nowych faktów dla podbudowania starej tezy. A bez faktów diagnoza przedstawiana przez PiS nie przekonuje. Jest radykalna, a ludzie w kryzysie przede wszystkim chcą spokoju. Boją się, by ich status materialny się nie pogorszył.

- Ale dzięki temu, że lider PiS nie zabierał głosu, rolę drążących musiały przejąć media. No i nie udało się tym razem sprowadzić sprawy do konfliktu Kaczyński - Tusk.

- W sprawie Amber Gold - poza krótkim okresem, kiedy nawet przyjazne Tuskowi media mówiły o kryzysie państwa - Platformie szybko udało się wypracować skuteczną strategię komunikacyjną. Sprowadzili wszystko do konkretu: konkretny kurator, konkretny prokurator, konkretna procedura. A w czasie wystąpienia w Sejmie Tusk dodał do tego abstrakcję: wolność i ryzyko w demokracji. Brak było kwestii jego odpowiedzialności - jako szefa PO - za układ, który ma monopol władzy w Gdańsku. A przede wszystkim - instytucjonalnej analizy państwa.

- Jaką narracją powinien zatem posługiwać się PiS?

- Uogólnić tę sprawę. Podkreślać, że Amber Gold to tylko jeden z objawów tego samego kryzysu państwa, o którym główna partia opozycyjna mówi od dawna. Powinien znaleźć wspólny mianownik sprawy Amber Gold z innymi konkretami, jak choćby zaniechaniem otoczenia premiera w związku z tragedią smoleńską - na co zwróciła uwagę prokuratura, zamykając jednak wątek karny tej sprawy. Wspólnym mianownikiem mogłoby się też stać pokazanie stosunku do prawa jako sposobu ucieczki przez państwo od odpowiedzialności - choćby w kwestii niepłacenia podwykonawcom inwestycji drogowych. Uświadomienie ludziom, że brak godności państwa, jego niska jakość - w połączeniu z brakiem strategii rozwojowej - uderza właśnie w nich. Należało narrację nie tylko uogólnić, ale też powiązać z sytuacją jednostek. Obawa, żeby się nie pogorszyło, utrzymuje notowania PO. Należało zatem pokazać, że kryzys państwa jest kryzysem ludzi i spokój tu nie wystarczy. Właśnie spokój zagraża. A potem pójść o krok dalej. Przedstawić instytucjonalną alternatywę. I to już powinna być alternatywa merytoryczna, dotycząca zarówno sposobów zarządzania państwem, jak i strategii rozwoju gospodarczego.

- Jednak przy obecnej strategii PiS media musiały same zająć się sprawą Amber Gold.

- Nie do końca. Obserwowałam, jak po wybuchu afery młody, bardzo inteligentny dziennikarz ekonomiczny CNBC prześledził strategię inwestowania Amber Gold. Pokazał moment, w którym widać, że pieniądze już nie wrócą. Czyli był zamysł, żeby oszukać. Komentując to, pytał, dlaczego dla sprawcy nie ma aresztu. Kilka dni później, kiedy już front mediów się zmienił, jego przekaz stał się stonowany. Najwyraźniej ten dziennikarz został zdyscyplinowany i zrobił krok do tyłu. Zatem liczenie, że media coś załatwią za PiS, jest bezpodstawne.
- Ale przynajmniej od niedawna media są bardziej szczere. Edward Miszczak bez ogródek mówi, że lemingi nie chcą, by specjalnie śmiać się z PO. Skąd, Pani zdaniem, taka otwartość?

- To skomplikowane. W TVN zmienia się układ właścicielski. A grupy kapitałowe z krajów zachodnich mają różne opcje. Oczywiście, w większości to jest opcja proplatformerska. Ale też, co widać w TVN, coraz bardziej zarysowuje się opcja lewicowa. Od Wandy Nowickiej po Wojciecha Olejniczaka. To nie jest jeszcze przeorientowanie, ale zasygnalizowanie: mamy alternatywę.

- "My", czyli kto?

- Rozgrywającym jest zaplecze polityczne - szeroko rozumiana klasa polityczna. Ludzie, którzy obsadzają instytucje skomercjalizowanego państwa. Fundusze, agencje. Mówimy też o sektorze finansowym i służbach. To jest układ ludzi, którzy zrobili interes na zawłaszczaniu państwa. Do pewnego momentu pozwalało im to budować kapitał krajowy - także ze środków publicznych. To budowanie nazywam kapitalizmem sektora publicznego. Nie mają jednego ośrodka koordynacji. Tworzą sieć, która w obecnym modelu państwa może działać znacznie bardziej skutecznie niż demokratycznie wybrane instytucje.

- Ale akurat klasie politycznej jest dobrze. Dlaczego właśnie ona miałaby dążyć do zmian?

- Obserwowałam coś podobnego na początku transformacji. Nazwałam to wtedy kapitalizmem politycznym. Nomenklatura - jak Wilczek, Rakowski - wykorzystała końcówkę komunizmu, żeby się uwłaszczyć. Ale dość szybko ci ludzie zrozumieli, że do ich rozwoju potrzebna jest pełna własność, a nie uzgodniona przy Okrągłym Stole społeczna gospodarka rynkowa. I choć zaczynali od pielęgnowania anarchii, dostrzegli, że na dłuższą metę anarchia zaczyna im szkodzić. Teraz jest to samo, tylko w innej formule: kapitalizmu sektora publicznego. Bo głównym źródłem kapitałów tych osób są fundusze publiczne, zamówienia publiczne i środki europejskie. Kapitalizm sektora publicznego to bardziej masowa formuła - sięga do poziomu samorządu. Beneficjentom tego systemu dryfowanie państwa w jakimś sensie pomaga, ale już zaczyna być zagrożeniem. Dlatego właśnie to zaplecze pokazało Tuskowi - w sprawie Amber Gold za pomocą syna - że ma narzędzia, żeby w niego uderzyć. Na razie jednak w pełni ich nie wykorzysta. Amber Gold to było uderzenie kontrolowane.

- Kto uderzał?

- Być może zaplecze Pawlaka, który bardzo dobrze wiedział o Amber Gold, a przy okazji taśm Serafina został upokorzony. Może nie zdawał sobie sprawy, jak poważna to sprawa. Ale może przyjść czas na drugą rundę. I w drugim rozdaniu cios może zaboleć jeszcze bardziej.

- Czy to jest główne zagrożenie dla Tuska?

- Paradoksalnie nie, bo trudno sobie wyobrazić, by te środowiska postawiły na PiS. Choć były takie kampanie, w których wydawało się, że być może są gotowe postawić na Kaczyńskiego.

- To może postawią na Komorowskiego?
- Na Komorowskiego postawiły w wyborach prezydenckich. Teraz - dając prztyczek Tuskowi, ale nie kasując go - po prostu próbują przywrócić równowagę. Aby Tusk czuł się bardziej ich zakładnikiem.

- Dlaczego Tusk przestał im się podobać?

- Zrobił szereg ruchów ważnych z punktu widzenia własnej kariery, ale niekoniecznie korzystnych z punktu widzenia beneficjentów kapitalizmu sfery publicznej. I podejmuje arbitralne decyzje w polityce europejskiej. Do tego trzeba mieć wiedzę i kompetencje. Ktoś słabo zorientowany łatwo popełnia błąd. A wypowiedzi Tuska - w tym deklaracje o przystąpieniu do strefy euro - są niesamowicie ryzykowne. Ludzi, którzy mają miliony, bardzo to niepokoi. Wiedzą, że w kryzysie wystarczy jedna informacja, by giełda padła. Nieodpowiedzialny premier grasujący w przestrzeni finansów europejskich budzi strach. Jednak zaplecze polityczne nie chce zmienić Tuska, ale doprowadzić choćby do tego, by poważniej traktował triumwirat Rostowski - Belka - Rosati, czyli głos rozsądku w sferze finansów.

- Czy wobec stagnacji sceny politycznej jest szansa na**przełamanie dualizmu PO - PiS, czy też system finansowania partii politycznych skutecznie ten układ zabetonował? **

- Myślę, że jesteśmy w innym momencie. Nie chodzi o przełamanie zasady dwubiegunowości, ale o gruntowną przebudowę obydwu partii. Zjawiska, o których mówię, to wymuszą. PiS być może stanie się bardziej merytoryczny i nauczy się wykorzystywać kompetencje młodszego pokolenia swych działaczy. Ale i Tusk będzie musiał zmienić model rządzenia. Zostanie zmuszony do odejścia od modelu arbitralnej władzy i polityki jako gry pozorów. Impulsy do zmian - poza tymi, które idą od zaplecza politycznego - przyjdą także z Unii Europejskiej. Będą miały związek choćby z nową perspektywą finansową. Pozostanie układ dwubiegunowy, ale zmieni się sposób działania obydwu członów. A jeśli PiS przesunie się do centrum, to może wygrać. Na razie jednak żadna z partii nie zamierza się zmieniać. Dlatego impulsy przyjdą spoza układu politycznego. Stan państwa - arbitralność, bezkarność, bezprawie - utrudnia życie ludziom, którzy może nie są bezpośrednim zapleczem Tuska, ale stanowią zaplecze Platformy.

- A czy Jarosław Kaczyński w ogóle chce jeszcze rządzić?

- Jak ostatnio z nim rozmawiałam - robił wrażenie, że tak. Ale u niego występuje huśtawka nastrojów. Wciąż bardzo cierpi po stracie brata, my tego elementu bliźniactwa nie rozumiemy. Potrzebuje ciepła, dlatego otacza się ludźmi z dawnego PC. I nikomu nie ufa. Pewnie nie powinien mieć aż takiej ochrony. Ale podczas jednego ze spotkań na Foksal sama byłam świadkiem, kiedy ktoś wyciągnął nóż. Ochroniarz Kaczyńskiego go powstrzymał. Tymczasem zaplecze z dawnego PC nie nadaje się do nowoczesnego rządzenia. Nie ma wizji. Wystarcza im to, co jest.

Rozmawiała Agnieszka Rybak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski