MKTG SR - pasek na kartach artykułów

I na naszej ulicy...

Redakcja
Kiedy Griszka Potiomkin, były kochanek Katarzyny II, nie mógł sobie poradzić w wojnie z Turkami i żalił się przed nią na swój los nieszczęśliwy, ta pocieszała go pisząc w liście: "Nie martw się. I na naszej ulicy będzie święto!". Półtora wielu później, gdy Armia Czerwona brała srogie baty od Niemców, i - wydawało się - nic już nie uchroni jej przed ostateczną klęską, Stalin użył tych samych słów w mowie adresowanej do obywateli Związku Radzieckiego.

Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY

Postacie, mówiąc delikatnie, dalekie od ideałów narodowego przywódcy, ale słowa - prorocze, chociaż ich spełnienie okupione zostało licznymi ofiarami.

Teraz przyszła kolej na mnie. Co prawda, nie jestem niczyim szefem, ale też ostatnio zdarzało mi się dość często narzekać na trudny los starzejącego się starszego pana. Do tego wszystkiego o żadnym promyczku słońca padającym na okoliczne zaułki ani marzyć. Siedziałem więc cicho w kącie i pomalutku borsuczałem, narzekając już to na rząd, już to na nieśmiertelne partie czy wreszcie - na koniec - na arogancję szefów komunikacji państwowej.

Aż tu nagle... Pewnego dnia poranną porą pomaszerowałem sobie do szpitala na zwyczajowe codwumiesięczne badania kontrolne i usłyszałem od prowadzącego mój przypadek pana doktora słowa jak miód. "Wszystko idzie doskonale. Przestrzega pan przepisanych zaleceń i natychmiast odbija się to pozytywnie na wynikach. Następną wizytę wyznaczam wobec tego za pół roku".

Wybiegłem z gabinetu lekarskiego rozradowany jak poranne ptaszę i mimo że - podobno - już było bardzo dobrze, zrobiło się jeszcze lepiej. Gdyby nie zdrowy rozsądek, strzeliłbym sobie z radości dużą wódkę. Może nawet całą setkę? Ograniczyłem się jednak do deseru.

Nie dość na tym. Po powrocie do domu organizatorzy sesji naukowej, w której bardzo chciałem uczestniczyć, ale na którą nie było mnie stać, poinformowali telefonicznie, że "zaszło nieporozumienie" i że mój w niej udział nie będzie kosztował ani grosza.

Ale to nie wszystko. W aptece położonej niedaleko domu dostałem w komplecie, co wcześniej nigdy się nie zdarzało, lekarstwa przepisane przez pana doktora. A jest ich, ni mniej ni więcej, dziesięć rodzajów, z czego połowa drogich i raczej rzadko spotykanych.

Wreszcie w skrzynce pocztowej znalazłem dwa wzruszające listy Czytelników z Krakowa, tak serdeczne i ciepłe, że chciałoby się o nich opowiadać każdej napotkanej osobie. Poczułem się jak w raju, a w uszach zabrzmiała dobrze znana fraza: "I na naszej ulicy..."

Więc nie jest źle! Trzeba tylko cierpliwie poczekać na ten dobry dzień. Przyjdzie z całą pewnością! A słonecznego zaćmienia nie oglądałem, bo - na szczęście - przeszkodziły chmury. Za to dzisiaj słońce świeci pełnym blaskiem. I tak ma być.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski