MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ile można było płacić frycowe

ZAB
Beskid Andrychów w pojedynku beniaminków przegrał wyjazdowe spotkanie z Grodem Podegrodzie 2-3 (2-2), choć był stroną dominującą na boisku. Jednak za wrażenie artystyczne punktów nie dają. Później podejmował Rabę Dobczyce, odnosząc pierwsze zwycięstwo 4-0 (1-0), a miniony weekend miał wolny, bo jego mecz z Okocimskim Brzesko został przełożony.

WOJEWÓDZKA LIGA JUNIORÓW. Beskid Andrychów przegrał pierwsze trzy mecze z rzędu, by pokonać Rabę

Strzelając dwa gole na wyjeździe można było myśleć o wygranej. - Dokładnie - podkreśla Jan Witkowski, kierownik andrychowskiej drużyny. - Warunek jest jeden, musimy przestać robić rywalom prezenty, bo potem na boisku dzieją się cuda, że wygrywa zespół, który - na dobrą sprawę - nie wypracował sobie czystej pozycji bramkowej. Nie możemy jednak myśleć o zdobyczach punktowych, skoro w trzech meczach straciliśmy siedem goli - dodaje.

O ile do porażki na własnym boisku z Bochnią 1-2 nikt w Beskidzie nie miał zastrzeżeń, to z już Grodem trzeba było wygrać. - Ciągle płacimy frycowe, ale jak długo można - pyta andrychowski kierownik. - Szkoda przegranej, bo wydawało się, że właśnie kosztem innego beniaminka uda nam się przełamać. Później liczyliśmy na przełamanie z innym beniaminkiem, Rabą Dobczyce i dobrze się stało, że wreszcie wygraliśmy. Jeśli nie teraz, to z kim mielibyśmy szukać punktów - dodaje.

- Rozumiem rozgoryczenie andrychowian, bo sam miałem takie odczucia po inauguracyjnej porażce na własnym boisku z Oświęcimską Unią, kiedy polegliśmy 2-3, mając dziesięć "setek", a rywale mieli cztery okazje i strzelili nam trzy gole - przypomina Marek Fiut, trener Podegrodzia. - Andrychowianie - podobnie do nas - są nowicjuszami na szczeblu wojewódzkim, więc musimy pamiętać, że za styl punktów nie dają. Los oddał nam to, co zabrał w meczu z Unią. Owszem, mieliśmy sporo szczęścia, ale przede wszystkim ojcem zwycięstwa był bramkarz Sebastian Reśko, który w końcówce wygrał trzy pojedynki z napastnikami rywali - kończy szkoleniowiec.

Wielka radość zapanowała w Andrychowie po wygranej nad kolejnym beniaminkiem, Rabą Dobczyce. - Wreszcie ruszyliśmy z miejsca - cieszył się Edward Wandzel, trener Beskidu. - Mimo strzelenia czterech goli, poprawy wymaga skuteczność. Zmarnowaliśmy przecież kilka okazji sam na sam - dodaje andrychowski szkoleniowiec.

(ZAB)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski