Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Imigracja pod kontrolą?

Redakcja
Coraz częściej słyszy się głosy: polscy emigranci wracają. O powrocie rozmyśla i ona, kupiła już nawet mieszkanie w Warszawie, choć w Irlandii spędziła całe swoje dojrzałe życie. Wszystko zaczęło się w czasach, gdy Zielona Wyspa nie była jeszcze bynajmniej ziemią obiecaną.

Tygrys Europy jest coraz bardziej zatroskany o swoją tożsamość

W Polsce skończyła szkołę, zdała maturę i rozpoczęła studia. Wczesną młodość - jako dwudziestokilkulatka - dzięki ojcu, który pracował w Food and Agriculture Organisation (FAO), działającej przy ONZ i mającej siedzibę w Rzymie - spędziła we Włoszech. Tam studiowała fizykę i opanowała język, co, po powrocie do Polski, pozwoliło jej pracować w roli tłumaczki. Tłumaczyła m.in. dla włoskiego dziennikarza tygodnika "Europeo" - Giovanniego Russo, obsługującego pierwszą wizytę Jana Pawła II do Polski i przekładała na włoski słynne słowa z prośbą, by Duch Święty odnowił oblicze ziemi, tej ziemi…
Przez znajomego poznała przyszłego męża, Irlandczyka Philipa Dowlinga. Pracował dla brytyjskiej firmy "Crosfield Electronics" jako tzw. Field Service Engineer (odpowiadał za kontrolę elektroniczną druku; zajmował się obsługą techniczną, szkoleniami i naprawami w terenie). - Pracował chyba we wszystkich krajach Europy i nie tylko Europy. Cały czas jeździł - opowiada pani Hanna. - Polska była tylko jednym z licznych krajów, które odwiedził i wcale nie najważniejszym. Jego firma miała biuro w Wiedniu, które obsługiwało kraje Europy Środkowo-Wschodniej. W końcu mąż postanowił osiąść na stałe w Dublinie i założył tam własną firmę - "Print Electronics". Ja początkowo nie chciałam mieszkać w Irlandii. Marzyłam o tym, by żyć i pracować w Rzymie, bo pokochałam Włochy. Podążyłam jednak za nim.
Irlandia na początku lat 80. to był zupełnie inny kraj niż dziś. Trwał konflikt północno-irlandzki, kwitł terroryzm, działała IRA, prasa donosiła o strajkach głodowych w więzieniach w Północnej Irlandii.
Był to biedny kraj. - W pamięci utkwiły mi kiepskie drogi, jeszcze gorsze niż obecnie w Polsce. Kraj - z powodu spowodowanej wysokim bezrobociem masowej emigracji "za chlebem", głównie do USA - był też wyludniony - opowiada Hanna Dowling. - Choć mąż miał dobrą pracę, a ja - wbrew miejscowym zwyczajom - dorabiałam jako tłumaczka i dziennikarka-freelancerka, pamiętam, że to, że wydam kilka funtów dziennie więcej, było zauważalnym uszczerbkiem dla rodzinnego budżetu. A żyliśmy oszczędnie.
Uderzała ją niezbyt wysoka pozycja kobiety w tym kraju.
- Gdy przyjechałam do Irlandii w 1980 roku, sporo młodych kobiet-mężatek pracowało zawodowo, podobnie jak ja, ale ponieważ bezrobocie wynosiło ponad 20 procent, toteż kobieta, która siedziała w domu i wychowywała dzieci, nie czuła się w żaden sposób "upośledzona" - _wyjaśnia Hanna Dowling.
Konstytucja Irlandii (z 1937 roku, dzieło legendarnego Eamona De Valery'ego) ogromny nacisk kładzie na instytucję rodziny. Przez lata obowiązywał też akt prawny, rodzaj klauzuli, zabraniający zamężnym kobietom pracy na państwowej posadzie. Miały być żonami i matkami. Ten tzw. _marriage-bar
zniesiono dopiero, gdy Irlandia stała się członkiem Wspólnoty Europejskiej. - Oczywiście, niektóre kobiety, zwłaszcza młodsze i mające ambicje zawodowe buntowały się i za mąż nie wychodziły. Ale wiele z nich akceptowało ten stan rzeczy jako model idealnej katolickiej rodziny - podkreśla Hanna Dowling.
Kobiety irlandzkie jednak się kształciły - Irlandia jeszcze przed Wielka Brytanią, bo już w 1903 roku dopuściła je na uniwersytety. - W pokoleniu starszym ode mnie poznałam wiele inteligentnych i bardzo interesujących tzw. starych panien! - mówi Hanna Dowling. - Z niektórymi się zaprzyjaźniłam. A starych kawalerów było w Irlandii więcej niż starych panien, zwłaszcza na wsi.
Syndrom "staropanieństwa i starokawalerstwa" to była swoista cecha Irlandii. Powstał dawno temu, jeszcze po "wielkim głodzie" (lata 1845-1850), gdy ludzie umierali z powodu niedostatku i masowo emigrowali. Zapanował wtedy strach przed zakładaniem rodzin, których nie można będzie wyżywić (kontroli urodzeń nie było). Rodziny irlandzkie tradycyjnie były wielodzietne. Unikano więc małżeństwa lub odkładano ślub do starszego wieku. Jeszcze w latach 1955-60 około 60 procent dorosłych Irlandczyków było stanu wolnego. Średnia wieku zawierania małżeństw była bardzo wysoka. W tej sytuacji status małżeński był zdobyczą i wartością. Wielodzietność była ceniona, bo liczba ludności systematycznie spadała. Do 1960 roku Irlandia traciła trzecią część młodych ludzi wskutek emigracji.
Dopiero w 1996 roku dopuszczono w Irlandii (po kilku referendach) instytucję rozwodu.
- Nagle, mniej więcej na początku lat 90. przestałam dostrzegać te kilka ponadplanowo wydanych funtów. Zaczęło nam się zdecydowanie lepiej powodzić. Irlandia wyrastała na "tygrysa Europy".
Działo się tak m.in. dzięki ożywieniu gospodarczemu. Swoje zakłady w Irlandii z powodzeniem prowadziły coraz liczniejsze firmy zagraniczne, m.in. amerykańskie firmy. Korzystały z rozmaitych ułatwień dla przedsiębiorstw (niskie tzw. corporation taxes wprowadzono już w latach 1959/60).
- Irlandczycy mieli coraz więcej pieniędzy, ale ceniłam ich przede wszystkim za to, że potrafili je mądrze wydawać - mówi Hanna Dowling. - Dobrobytu nie było widać na ulicy, która wyglądała, jak dawniej. Mało kto wydawał na lepsze stroje czy luksusowy samochód. Irlandczycy inwestowali natomiast w nieruchomości, remontowali i powiększali swoje domy. Sporo pieniędzy przeznaczali też na edukację swoich dzieci. Generalnie rząd uprawiał politykę proedukacyjną. Irlandczycy wiedzieli, że tylko wykształcona młodzież może wpłynąć na szybki rozwój kraju. Wyznaczając jego trendy, stawiali przede wszystkim na informatykę.
Choć przypadkowi Polacy osiedlali się w Irlandii od dawna, o czym przekonał się polski jezuita ksiądz Klaus Cieszyński, który przewertował irlandzką książkę telefoniczną w poszukiwaniu polsko brzmiących nazwisk i znalazł ich 37, a następnie w 1979 roku założył polskie stowarzyszenie (Irish-Polish Society - Towarzystwo Irlandzko-Polskie), to jednak bardziej licznie Polacy zaczęli się osiedlać w tym kraju w 2000 roku. Kusiło dobrze stojące euro i perspektywa szybkich zarobków.
- Inżynierowie, lekarze, architekci, pracownicy banków, właściciele firm budowlanych, robotnicy budowlani, kelnerki, barmani, sprzedawczynie, recepcjonistki, pokojówki, kucharze, wreszcie - gospodynie i opiekunki osób starszych - Hanna Dowling, dziś sekretarz Towarzystwa Irlandzko-Polskiego, wymienia profesje uprawiane najczęściej przez Polaków w Irlandii.
Podstawowym problemem polskich pracowników o niższych kwalifikacjach jest brak znajomości języka. - Ponieważ nadal współpracuję z doskoku z agencją tłumaczy, jestem czasem wzywana w sytuacji, gdy Polacy mają jakieś problemy. Poraża to, że na wyjazd do pracy za granicę decydują się ludzie, którzy nie znają angielskiego. Na przykład jeden z Polaków, który miał mieć wykonywany w szpitalu zabieg, zapytał mnie, co ma powiedzieć, gdy się źle poczuje. Nie potrafił powiedzieć nawet: I don't feel well… - opowiada Hanna Dowling. - Polacy nie znają języka, więc nie czytają umów o pracę, które im się podsuwa do podpisania. Dlatego zdarza się, że zamiast w obiecanym hotelu mieszkają w barakach i pracują bez wymaganego kursu bezpieczeństwa safe pass. Nie potrafią też, w razie potrzeby, zwrócić się o pomoc do związków zawodowych. I nawet gdy te związki same ich odnajdą i z własnej inicjatywy chcą im pomóc, wycofują się, boją się zeznawać przeciwko pracodawcy. Umawiają się na rozmowę na neutralnym gruncie, ale nie ujawniają swoich nazwisk. Czy to pozostałość komuny?
Napływ imigrantów nie tylko z Polski i Litwy, ale także z Rumunii i Bułgarii, a nawet z Afryki, to poważne problemy irlandzkiego rządu. Rumuńskie Cyganki żebrzą na ulicach - z małymi dziećmi na rękach. Szkoły pękają w szwach - trzeba więc wznosić nowe. W niektórych placówkach, z uwagi na to, że część dzieci mówi słabo lub nie mówi wcale po angielsku, poziom drastycznie się obniżył. Niektórzy dziennikarze, a wśród nich Kevin Myers z Irish Independent, zaczynają z niepokojem pytać, na ile te dzieci imigrantów są w stanie zrozumieć historię Irlandii i ostrzegają, że one nawet nie chcą zbliżyć się do irlandzkiej kultury, bo jest im obca i obojętna. - Kevin Myers jest zdania, że imigracja powinna być pod kontrolą, bo w przeciwnym wypadku może pozbawić Irlandię tego, o co obywatele tego kraju walczyli przez 750 lat, tzn. własnej tożsamości narodowej i odrębnego dziedzictwa kulturowego - wyjaśnia Hanna Dowling.
Społeczeństwo, oprócz plusów, zaczyna dostrzegać także minusy popularności swego kraju poza jego granicami. Na razie politycy zdecydowanie odcięli się od wypowiedzi Jimmy'ego Mulroya, który wywołał konsternację stwierdzeniem, że Litwin powinien być zadowolony, jeśli otrzyma 8,65 euro na godzinę pracy (czyli tyle, ile wynosi obecnie stawka minimalna), bo w jego kraju są to duże pieniądze. Nawoływania, by płacić imigrantom mniej niż Irlandczykom, mogą jednak wcześniej czy później trafić na podatniejszy grunt.
- Nie wszyscy Mulroya krytykowali.__A czy my w Polsce płacimy tyle samo Ukraińcom i Wietnamczykom, co Polakom? - pyta retorycznie Hanna Dowling. - Irlandia jest krajem przyjaznym Polakom, a Irlandczycy są nam życzliwi. Uważają nas za solidnych pracowników. Jeśli nawet zdarzają się jakieś sporadyczne przypadki np. pobicia Polaków, to nie mają one nic wspólnego z naszą narodowością, a jedynie są skutkiem tego, że ktoś znalazł się w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu… - podkreśla.
Na razie moja rozmówczyni ma zamiar mieszkać trochę w Polsce i trochę w Irlandii, na zasadzie fifty-fifty. - Jest to możliwe teraz, gdy jesteśmy w Unii - mówi. - Wydaje mi się, że tak samo swobodnie "poruszam się" w kulturze polskiej, jak irlandzkiej i w takim samym stopniu są mi one bliskie.
ALEKSANDRA NOWAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski