MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Interes do zrobienia

Redakcja
Długa rekonwalescencja po ciężkiej sercowo-krążeniowej przypadłości zmusiła mnie do pomyślenia o innej niż dotychczas organizacji życia. Chodzi przede wszystkim o zapewnienie regularnego dietetycznego papu, jakie nie tylko nie powinno szkodzić, ale - przeciwnie - wspomagać zabiegi uczonych doktorów, którzy po przywróceniu starszego pana do w miarę normalnego życia, wbili mu do głowy tyle zaleceń, że nawet człowiek z tytułem profesorskim trochę się w nich zagubił.

Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY

Skoro jednak wiele z nich dotyczy sposobu odżywiania, zacząłem dowiadywać się, czy przypadkiem w okolicy nie ma jakiejś prywatnej jadłodajni, w której za niezbyt wygórowaną cenę można byłoby zjeść (lub wziąć ze sobą) tzw. obiad domowy, składający się na przykład z kartoflanki, gotowanego mięsa, do tego identycznie przyrządzonej marchewki, a na koniec - kompotu. Niestety. Na zamieszkiwanym przeze mnie jednym z wielkich osiedli Rzeszowa nic takiego nie istnieje. Jest tylko jedna nędzna pizzeria i dwie, pożal się Boże, cukierenki.

Gdzie te czasy, gdy w małej dziupli Pani Polewki na Siennej w Krakowie słynną fasolką po bretońsku obżerało się pół miasta! Jaki byłby to dzisiaj fantastyczny interes! Ostatecznie właśnie z tego rodzaju inicjatyw wyszły współczesne megabary z fast-foodami, mające swoje filie na całym świecie. Droga od "zabiegałki" do koncernu z żarciem nie była szczególnie trudna. Ale dzisiejszy przedsiębiorcy chcą się jak najszybciej dorobić i za byle "kiełbaskę po zbójnicku" proponują ceny tak wysokie, że nie mogą one stanowić nawet przyzwoitego punktu wyjścia do ewentualnych negocjacji. Moje zasoby finansowe to zupełnie inne wielkości i inna rzeczywistość. Bezradnie rozkładam ręce. Nie ma co... Trzeba będzie powrócić do samodzielnego pichcenia obiadu. Szkoda tylko, że Bozia nie obdarzyła mnie stosownym talentem.

Tymczasem jest naprawdę wielki interes do zrobienia. Unia Europejska ładująca miliony euro na konta swoich urzędników zapewne nie odmówiłaby subwencji na stworzenie sieci samofinansujących się knajpek w średniej wielkości miastach oraz przy bocznych, lecz ważnych traktach komunikacyjnych. Ich rozwój też zależałby od osiąganych obrotów (tak właśnie przed wojną powstawał port w Gdyni i towarzyszący mu ośrodek miejski), rozrzucone zaś po kraju gospody nazywałyby się "W Drodze", albo jak kto woli - żeby było bardziej po europejsku - "On the Way" i w każdej z nich można by było - powróćmy do menu - zjeść potrawkę z kurczaka, kotlet schabowy, pierogi czy też ryż z jabłkami. Mały wybór, ale zaspokajający wszystkie diety, smaki i dobry na każdą kieszeń, a także - stosunkowo łatwy do utrzymania odpowiednich standardów sanitarnych. Z siedemdziesięciolatków też byłby pożytek: stanęliby pierwsi w kolejce do "OW" po swoją porcję ryżu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski