Blisko ziemi termometry pokazują niewiele więcej niż parę stopni powyżej zera. Szybko nadciąga gęsta mgła. Jednocześnie tuż nad naszymi głowami, na wysokości stu pięćdziesięciu, dwustu metrów, powstaje kołderka z ciepłego powietrza. Przydusza do ziemi wszystkie dymy z pieców. I spaliny z samochodów.
Inwersja nad górską kotliną, czy nawet nad niewielkim zagłębieniem terenu na nizinach, to prawdziwa katastrofa dla mieszkańców. Gdyby to był zimny grudzień czy mroźny styczeń, mielibyśmy potężny smog z czerwonym alarmem. Na nasze szczęście wciąż tkwimy w jesieni.
Inwersja zniknie około południa, gdy słońce na dobre ogrzeje powierzchnię. Ciepłe powietrze powędruje wzwyż i szybko rozproszy nagromadzone wyziewy. Ratunek przyniosą wiatry, i to chyba jedyny sposób na inwersję, praprzyczynę smogu. Nie mamy wielkiego wyboru.
Jeszcze długo węgiel kamienny będzie źródłem ciepła. Ciężko zrezygnować z wygodnego samochodu. Co najwyżej można przestać palić śmieci. I więcej nic.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?