Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Irek Dańko: Problemy, o których śpiewamy, niewiele zmieniły się od początku ludzkości

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Kuranty będą promowały płytę "Zgniła zieleń" koncertem 23 września w krakowskim klubie Baza
Kuranty będą promowały płytę "Zgniła zieleń" koncertem 23 września w krakowskim klubie Baza Piotr Grygiel
Irek Dańko to nasz redakcyjny kolega - ale również wokalista i gitarzysta zespołu znanego do niedawna jako Kremlowskie Kuranty. Na rynek fonograficzny trafiła właśnie jego nowa płyta - "Zgniła zieleń". Irek opowiada nam dlaczego na jej okładce słowo "Kremlowskie" zostało przekreślone.

Będzie opłata za zwiedzanie Wenecji

od 16 lat

- Dostajemy właśnie płytę Kurantów z nowymi wersjami waszych piosenek. Skąd pomysł na takie wydawnictwo?
- Pojawił się pod koniec zeszłego roku. Wyliczenia wskazywały, że mija 35 lat naszego grania, a zespół nie dorobił się jeszcze winylowej płyty.

- Co zamieściliście na tym albumie?
- Różne pieśni: premierowe, zremasterowane i zupełnie nowe wersje starych kawałków. Najstarsze mają ponad 30 lat, najnowsze pochodzą z 2021 roku. Większość o niespełnionej miłości i nędzy egzystencji, ale z pogodnymi melodiami, które łagodzą niepokojące treści.

- Piosenki sprzed 30 lat nie zestarzały się?
- Mam taką nadzieję, graniczącą z pewnością. Problemy, o których śpiewamy, niewiele zmieniły się od początku ludzkości. (śmiech)

- Dlaczego niektóre piosenki postanowiliście nagrać na nowo?
- Dość szybko się nudzę. Granie starych kawałków w oryginalnych wersjach nie sprawia mi takiej przyjemności jak w nowych. Tym bardziej, że lata mijają i wchodzę w okres balladowy.

- No właśnie: pierwsza część płyty to piosenki w lirycznym klimacie, którym bliżej do Wolnej Grupy Bukowina niż Sex Pistols. Co się stało?
- (śmiech) Odrzucam takie oskarżenia. To raczej pieśni w punkowo-folkowym stylu noir. Śpiewanie „bieszczadzkich” kawałków z krainy łagodności to nie moja bajka. Lubię, oczywiście, spokojne piosenki i karpackie klimaty, ale z dekadenckimi, czasem przekornymi tekstami.

- W nowych nagraniach zespołu też jest taka nuta?
- Tak sądzę. Nagraliśmy m.in. piosenki w czysto folkowym brzmieniu – „Leśne bajki” i „Alonuszka”. Z ukulele i skrzypcami. Obie powstały nad potokiem uhryńskim w Beskidzie Sądeckim. Próby mieliśmy m.in. w stajni w Łabowej - konie wystukiwały rytm i rżały, a my graliśmy i śpiewali. Taki też powstał tam teledysk do pierwszej piosenki. Większość naszego repertuaru pozostaje, oczywiście, „elektryczna” - z gitarami, perkusją, klawiszami. Wychowałem się na takiej muzyce i gram ją 35 lat. Dlatego całkiem nie chcę od niej odchodzić, choć staram się zmieniać aranżacje, żeby nie zasnąć odgrywając ciągle te same wersje naszych piosenek. Jak bardzo - wystarczy posłuchać „Ballady h-moll” z nowej płyty, która jest współczesną wersją naszego najostrzejszego, punkowego kawałka z początku lat 90.

- Co cię pociąga w folkowym graniu?
- Melodie i naturalność brzmienia. Od lat słucham muzyki folkowej z Europy Wschodniej, szczególnie tej z ukraińskich Karpat. Lubię tam jeździć, poznawać ludzi. Niektóre teksty moich piosenek po prostu skłaniają, by sięgać po bliższe naturze środki wyrazu. Do śpiewania o leśnych duchach czy nieszczęśliwej, wiejskiej dziewczynie, bardziej pasują skrzypce niż gitara elektryczna.

- Pod koniec płyty robi się jednak punkowo.
- To tak, żeby nie odciąć się całkowicie od korzeni, z których się wyrastało. Jako nastolatek z Jasła zaczynałem od punka czy nowej fali i ciągle bliska mi jest muzyka, którą grały takie kapele jak The Clash, Pixies, The Velvet Underground czy Talking Heads.

- Płyta ukazuje się pod szyldem Kuranty. Dlaczego na okładce słowo „Kremlowskie” jest przekreślone?
- Nigdy nie ukrywałem fascynacji kulturą Europy Wschodniej. Nazwa Kremlowskie Kuranty jakoś to pokazywała, choć była przede wszystkim ironicznym komentarzem do tego, co działo się w czasach Peerelu. Po 24 lutego tego roku, kiedy Rosja najechała Ukrainę, uznałem jednak, że granie jako Kremlowskie Kuranty byłoby po prostu nie na miejscu, kiedy kremlowskie wojska mordują ludzi w Ukrainie. Czułby się źle, gdybym tego nie zrobił, także wobec znajomych Ukraińców. Nie odcinam się, rzecz jasna, od przeszłości mojej kapeli, ale uznałem, że to konieczny gest.

- Co teraz z twoją fascynacją Rosją?
- Dalej interesuję się kulturą rosyjską, tak samo zresztą jak ukraińską. To nie znaczy jednak, że jestem miłośnikiem cara Mikołaja II, Lenina czy Putina. Ja to rozdzielam. Wśród Rosjan było i jest wielu ludzi, którzy nie popierają autorytarnych rządów władców na Kremlu, czasami płacąc za to życiem. Na nieszczęście ich narodu i sąsiednich, nie decydują o rosyjskiej polityce. Oczywiście, doskonale rozumiem, że teraz wiele osób na świecie odwróciło się od wszystkiego, co rosyjskie. Kultura to jednak coś więcej niż chore, imperialne ambicje Putina i jego zwolenników.

- Nie kusiło cię, by napisać piosenkę o tym, co się dzieje w Ukrainie?
- Nowe piosenki na płytę powstały jeszcze przed obecnym atakiem Rosji na Ukrainę. Od wielu lat gramy na koncertach własną wersję klasycznego walca rosyjskiego „Na wzgórzach Mandżurii”. Utwór powstał na początku XX wieku pod wrażeniem ogromnych strat, jakie rosyjskie imperium poniosło podczas przegranej wojny z Japonią, która w carskich planach miała być – podobnie jak obecna w Ukrainie - szybka i zwycięska. Konsekwencją tamtej klęski była rewolucja 1905 roku. Mam nadzieję, że teraz historia się powtórzy.

- Na koniec zapytam cię o okładkę – bo jest wyjątkowo ładna. Czyj to projekt?
- Grafiki są dziełem Jana Bosaka, znakomitego krakowskiego artysty plastyka, a prywatnie przyjaciela naszego zespołem. Jego córka Karolina już jako kilkulatka znała na pamięć kurantowe piosenki, a na nowej płycie śpiewa w akustycznej wersji „Alonuszki”. Uważam, że robi to dużo lepiej niż ja w oryginale. Ona zresztą zachęciła mnie do grania na ukulele, wykonując wcześniej nasze kawałki na tym instrumencie.

- A skąd tytuł płyty „Zgniła zieleń”?
- To tytuł jednej z piosenek na płycie. Odkąd pamiętam, lubię ten kolor, mam go chyba w kodzie genetycznym. Poza tym „Zgniła zieleń” najlepiej podsumowuje 35 lat Kurantów. (śmiech)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Irek Dańko: Problemy, o których śpiewamy, niewiele zmieniły się od początku ludzkości - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski