Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iskry z hamulców

Redakcja
(INF. WŁ.) Wczoraj w nocy na autostradzie pod Belgradem spłonął autokar, którym turyści z Krakowa podróżowali do Grecji. Na szczęście, nikt nie odniósł obrażeń, ale pasażerowie stracili bagaże, pieniądze, a dwójka z nich - także paszporty. Większość poszkodowanych zdecydowała się na kontynuowanie podróży.

Krakowski autokar spłonął w Jugosławii

   Do zdarzenia doszło we wtorek po godz. 2 w nocy na jugosłowiańskiej autostradzie, 100 kilometrów od Belgradu. Ogień, który najpierw pojawił się w okolicy tylnego koła, rozprzestrzenił się błyskawicznie; nie pomogło natychmiastowe użycie trzech gaśnic. Wszystkim 46 turystom udało się szybko wydostać z pojazdu. Niestety, nie zdołano otworzyć zablokowanych luków bagażowych.
   - W poniedziałek wyjechało z Krakowa na Riwierę Olimpijską sześć naszych autobusów. Cały konwój miał dotrzeć do kilku greckich kurortów - mówi Elżbieta Baran, współwłaścicielka organizującego wyjazd biura turystycznego "Skarpa". - Pięć wozów należących do naszego biura dotarło do Jugosławii bez problemu, a ten wynajęty od firmy, z którą współpracujemy od pięciu lat - nagle się zapalił. Pasażerami zaopiekował się jugosłowiański partner naszego biura; wszyscy spędzili noc w motelu.
   Na miejscu pojawił się także przedstawiciel firmy, w którym wszyscy turyści mieli ubezpieczone bagaże; każda polisa opiewała na 500 zł. Dla kontynuujących podróż organizator obiecał po 100 euro kieszonkowego. Przyjeżdżający do Grecji w czwartek kolejny autokar z Krakowa ma im przywieźć także środki czystości.
   Tylko dwójka podróżnych, która straciła paszporty, a wczoraj po południu otrzymała już dokumenty zastępcze, będzie musiała wrócić do Polski. Reszta zdecydowała się kontynuować podróż i spędzić dwa tygodnie na Riwierze Olimpijskiej.
   Właściciel krakowskiej firmy przewozowej, skąd pochodził spalony autobus, wczoraj rano innym autokarem pojechał do Jugosławii.
   Przyczyna pożaru jest na razie nieznana. Spalony autokar tuż przed wyjazdem do Grecji został sprawdzony przez krakowskich policjantów. Funkcjonariusze drogówki nie stwierdzili żadnych uchybień.
   - Zawsze sprawdzamy luz na kierownicy, hamulce, ogumienie oraz to, czy nie ma wycieków i są sprawne wyjścia awaryjne - mówi podinspektor Ryszard Grabski, naczelnik Sekcji Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Krakowie. - Policjanci ustalają też, czy w wozie jest apteczka i gaśnica. Gdy mają jakiekolwiek wątpliwości co do stanu technicznego, natychmiast kierują taki pojazd na badania diagnostyczne. Jak jednak widać po ostatnich tragicznych wydarzeniach z udziałem polskich autobusów, to wszystko nie gwarantuje pasażerom 100-procentowego bezpieczeństwa. Na trasie mogą ujawnić się ukryte wady mechaniczne, a o przerwaniu podróży może zadecydować zmęczenie lub błąd kierowcy.
   Pasażerowie twierdzą, że od początku jazdy autokarem czuli spaleniznę, a później, już na terenie Słowacji, z tylnych kół wydobywał się dym. Kierowca stwierdził jednak, że to efekt docierania się wymienionych okładzin hamulcowych.
   Pracownik jednej z krakowskich stacji obsługi, która dokonuje przeglądów autokarów, zapewnia, że tzw. docieranie (dopasowywanie się klocków do tarcz lub bębnów) to kwestia najwyżej kilku kilometrów. Należy wtedy unikać gwałtownego hamowania. - Co to za amator kierował autobusem? Wiedząc, że się dymi i ma się prawdopodobnie zablokowane hamulce, trzeba natychmiast się zatrzymać - mówi mechanik.
   Marian Forma, rzeczoznawca Polskiego Związku Motorowego - który wielokrotnie ustalał przyczyny pożarów w samochodach - zapewnia, że elementy klocków (pokrytych związkami azbestu), tarcz i bębnów hamulcowych są niepalne, natomiast efektem tarcia i ogromnych temperatur, jakie tam powstają, jest niekiedy samozapłon. Iskra - trafiając na smarowane łożyska - może wywołać pożar.
   - Opony palą się łatwo, tak samo lakier i laminaty, z których wykonane jest wnętrze autokaru - mówi rzeczoznawca. - Zablokowanie hamulca kierowca powinien spostrzec; wtedy odczuwalny jest zwiększony opór, aczkolwiek przy dużej mocy silnika może to być trudne. Niełatwo ustalać przyczyny tego pożaru na odległość. Najczęściej to efekt niesprawnej instalacji elektrycznej, chociaż w tym przypadku bardziej realna wydaje się awaria w układzie sterowania systemem hamulcowym.
MAREK DĘBICKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski