Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

IV liga - Małopolska

Wisła II
Pogoń Miechów - Trzebinia Siersza 0-2 (0-0) 0-1 Witek 60 (karny), 0-2 Janus 70 (samobójcza). Sędziował Krzysztof Olchawa z Nowego Sącza. Żółte kartki: Frączek, Kazieczko, Lotka, Ślazik - Mrozek, P. Kasprzyk, Brózda. Widzów 600.

Szczęście opuściło beniaminka

Szczęście opuściło beniaminka

Pogoń Miechów - Trzebinia Siersza 0-2 (0-0)

 0-1 Witek 60 (karny), 0-2 Janus 70 (samobójcza). Sędziował Krzysztof Olchawa z Nowego Sącza. Żółte kartki: Frączek, Kazieczko, Lotka, Ślazik - Mrozek, P. Kasprzyk, Brózda. Widzów 600.
 Pogoń: Frączek 6 - Kazieczko 6, Lotka 6, P. Nastarowski 5 - Włudarz 5, Janus 4 (72 Krawiec), Machnik 5, Ślazik 4, Boroń 5 - Świeca 4, Guzik 6.
 Trzebinia Siersza: Dudek 7 - Dąbek 6, Witek 7, Brózda 5 - Wolak 6, Klimek 5, M. Kasprzyk 6, Mrozek 6 (74 P. Kasprzyk), Ciepichał 4 (46 Tanistra 5) - Stojewski 6 (90 Sieprawski), Moskal 5 (87 Kopiec).
 Miechowska Pogoń zaprezentowała się na inaugurację IV ligi gorzej niż wówczas gdy zdobywała mistrzostwo V ligi. Widoczny jest brak Dudzińskiego (przeszedł do Proszowianki) i reżysera gry, jakim bywał Raczyński. W nowym składzie, z nowymi graczami Frączkiem, Ślazikiem, Guzikiem i Świecą, zespół trenera Juliana Łopaty jeszcze się nie dotarł. Dla odmiany zmiany, jakie nastąpiły w Trzebini Sierszy, od razu poskutkowały. Grający trenerzy Marcin Kasprzyk i Robert Moskal postanowili wzmocnić linie defensywne, doszli bramkarz Dudek ze Sławkowa, Dąbek z Fabloku oraz Witek (powrót) i Brózda ze Szczakowianki; ten kwartet okazał się zaporą nie do przejścia dla gospodarzy.
 Po kwadransie mogło być 2-0 dla Pogoni. Najpierw, w 7 min, Świeca strzelił z wolnego z 17 metrów obok muru, ale i tuż obok słupka. Ten sam zawodnik w 13 min, po akcji Włudarza, uderzył z 10 m niecelnie, będąc w niezłej sytuacji. Groźnie było jeszcze pod bramką gości w 35 min po strzale Machnika. Trzebinia miała jedną, ale za to znakomitą szansę w 23 min. Wolak przeprowadził szybki, dynamiczny rajd prawą stroną, lecz nie zdołał pokonać Frączka, który w pięknym stylu sparował piłkę.
 W 60 min nastąpiła kontrowersyjna sytuacja. Kazieczko w walce o górnę piłkę, zdaniem sędziego, odepchnął Stojewskiego, a ponieważ działo się to w polu karnym, arbiter podyktował jedenastkę. Witek strzelił mocno pod poprzeczkę i było 0-1. Za chwilę Boroń mógł wyrównać, ale z kilkunastu metrów uderzył zbyt lekko. W 70 min było już 0-2: z lewego skrzydła centrował Tanistra, stojący 10 m przed bramką Janus, nie mając wokół siebie żadnego piłkarza z Trzebini, tak niefortunnie skiksował, że trafił w samo okienko własnej bramki... - Pierwszy raz w życiu przytrafiło mi się coś takiego - powiedział po meczu pechowy zawodnik.
 W ostatnim kwadransie gospodarze przycisnęli i mogli nawet wyrównać. W 78 min Kazieczko próbował zaskoczyć zasłoniętego bramkarza, ale strzelił akurat w niego. W 86 min Guzik przelobował Dudka, a Kazieczko nie zdążył dobić piłki do pustej bramki. W 90 min Kazieczko miał kolejną okazję, minąwszy już bramkarza tak długo zwlekał z oddaniem strzału, że w końcu trafił w nadbiegającego Brózdę. Po chwili szansa dla gości - z wolnego Witek trafił w spojenie słupka z poprzeczką.
 Julian Łopata, trener Pogoni: - Zespół przystąpił do meczu zdeprymowany, grał w I połowie bojaźliwie, za mało było ruchu, gry bez piłki, obrońcy gości wygrywali pojedynki główkowe. Po przerwie więcej już graliśmy dołem, stworzyliśmy dwie sytuacje, które powinny się zakończyć bramkami. Nie jestem pewien czy rzeczywiście był karny, ale Trzebinia to solidna drużyna, wygrała zasłużenie.
 Marcin Kasprzyk, jeden z dwóch trenerów Trzebini Sierszy: - Po pierwszej, sennej połowie, w drugiej postanowiliśmy zagrać agresywniej. Szczęście nam dopisało, zwłaszcza przy bramce samobójczej, ale uważam, że wygraliśmy zasłużenie, wywalczyliśmy to zwycięstwo. Karnego za popchnięcie Stojewskiego mogło nie być, powinien być natomiast nieco wcześniej, gdy został on kopnięty przez zawodnika Pogoni (sędzia uznał, że to Stojewski faulował Janusa - przyp. RK).
(RK)

Wypunktowani po przerwie

Beskidy Andrychów - Karpaty Siepraw 0-3 (0-0)

 0-1 T. Szablowski 50, 0-2 Rączka 62, 0-3 Rączka 82. Sędziował Mirosław Szklarczyk z Trzebini. Żółte kartki: Wandzel, Leśnik Wądrzyk - Mateja, Kleczyński. Czerwona kartka Wandzel (druga żółta - 78 min).
 Beskidy: Kudłacik 3 - Nowak 5, Wandzel 0, Jaworski 4, Wądrzyk 3 - Kapera 6, Walczak 5, Kukuła 5, D. Gołba 5 - Malczyk 2 (72 Leśnik), M. Gołba 4.
 Karpaty: Szuba 7 - Wyroba 4, Szaporów 3, Kleczyński 5, B. Szablowski 5 - Turcza 5, Mateja 3, T. Szablowski 5, Matoga 4 (72 Kępiński) - Rączka 6, Kapusta 2 (57 Bętkowski 2).
 Beniaminek z Andrychowa rozpoczął ostro. Na początku gospodarze próbowali zaskoczyć Marka Szubę strzałami z dystansu. W 4 min uderzył Arkadiusz Kukuła, ale na linii strzału znalazł się Marek Matoga, a później bramkarz gości miał trochę problemów ze sparowaniem strzału Dariusza Gołby. W 10 min rzut wolny z lewej strony egzekwował Dariusz Gołba. Po jego sprytnym uderzeniu, nad dwuosobowym murem, piłka odbiła się od słupka i trafiła pod nogi Krzysztofa Wądrzyka, ale ten był tak zaskoczony, że z 3 metrów uderzył prosto w Szubę.
 - Panowie, całkowicie oddaliście środek pola - pokrzykiwał trener Karpat Andrzej Kucharczyk.
 Przed przerwą nic nie wskazywało, że goście wywiozą z Andrychowa korzystny wynik. Jedynie Wojciech Rączka w 15 min z 25 metrów zmusił Marka Kudłacika do interwencji.
 W 50 minucie piłkę stracił Dariusz Gołba, potem jeszcze skiksował Roland Walczak i Tomasz Szablowski plasowanym strzałem wykończył akcję Sebastiana Kleczyńskiego. W 62 min Rączka znakomicie uderzył. Widząc, że Kudłacik wyszedł nieco na przedpole, z 30 metrów skierował piłkę tak precyzyjnie, że zmieściła się między rękami bramkarza a poprzeczką.
 W 77 min Przemysław Leśnik bezpardonowo zaatakował Szubę, któremu z pomocą przyszedł Kleczyński. Doszło do małej szamotaniny. Wydawało się, że będą czerwone kartki, ale skończyło się tylko na żółtych. "Czerwień" obejrzał za to grający trener Beskidów Edward Wandzel.
 - Nie jestem brutalem. Przy pierwszym faulu sędzia dał się nabrać zawodnikowi, który przeze mnie przeskoczył, a później trafiłem przecież w piłkę - tłumaczył szkoleniowiec.
 W 82 minucie wynik ustalił, po niepewnej interwencji Kudłacika, Rączka, wykorzystując podanie z prawej strony Kleczyńskiego.
 (ZAB)

Tym razem udało się

Garbarnia Kraków - Zasole Unia Oświęcim 1-0 (1-0)

 1-0 Borowczyk 15. Sędziował Mariusz Krupa z Bochni. Żółte kartki: Rożek, Lizak - Paweł Maciesza, Adamczyk. Widzów 300.
 Garbarnia: Nita 5 - Łysak 5, Dzierżanowski 6, Bizoń 5 - Nazarewicz 5 (64 Ł. Kluska), Śliwa 5, Lament 5 (64 Lipecki), Strączek 5 (81 Kossak), Rożek 5 - Borowczyk 7 (71 Feluś), Lizak 4.
 Unia: Jarosz 5 - Paweł Maciesza 4, Piotr Maciesza 4, Sibik 4 - Mańka 5 (75 Przybyła), Adamczyk 4, Snadny 5 (60 Pławny), Wojtulewicz 5, Jasek 4 - Heród 4 (81 Załobodzy), Rymek 5.
 Gospodarze, faworyci tegorocznych rozgrywek grupy zachodniej małopolskiej IV ligi, rozpoczęli z ogromnym animuszem. Atakowali składnie, z niebanalnymi pomysłami na rozegranie akcji, lecz nie potrafili doprowadzić swych poczynań do finału. Poza jednym wyjątkiem. W 15 min Dariusz Lament podał prostopadle do debiutującego w zespole, byłego zawodnika Górnika Brzeszcze Tomasza Borowczyka, który znalazł się sam na sam z Rafałem Jaroszem i zdobył pierwszego gola w obecnych rozgrywkach małopolskiej IV ligi (mecz rozgrywano w sobotnie południe). W przerwie goście zastanawiali się, czy strzelec gola nie był w momencie precyzyjnego podania Lamenta spalony. O tym, że tak nie było, zadecydował Łukasz Jasek, który nie zdążył wybiec wraz z kolegami z obrony. Ten gol zadecydował, że gospodarze zdobyli trzy punkty. Nieco wcześniej, w 8 min, także debiutujący w Garbarni Rafał Strączek (dotychczas Alwernia) minimalnie spudłował.
 Przed przerwą garbarze nieustannie atakowali, lecz rzadko stwarzali sytuacje pod bramką. W 44 min po dośrodkowaniu z prawej strony Roberta Nazarewicza Borowczyk spóźnił się do piłki i okazja przepadła. Jeszcze po chwili Andrzej Lizak zacentrował, lecz Jarosz złapał futbolówkę nad głową Lamenta.
 Po zmianie stron, już w 46 min Andrzej Lizak nie trafił w piłkę w polu karnym, po 4 minutach ten sam napastnik, który umie znaleźć się tam gdzie trzeba, lecz nie zawsze potrafi wykorzystać te sytuacje, rozegrał piłkę ze Strączkiem, lecz będąc sam na sam z Jaroszem uderzył wprost w niego. W 55 min Stanisław Śliwa precyzyjnie dośrodkował do Nazarewicza, który źle przyjął piłkę i Jarosz zdołał odbić spóźniony strzał. Pierwszą okazję bramkową goście mieli w 58 min, gdy Mirosław Rożek za krótko podał do nudzącego się niemal przez godzinę na boisku Adama Nity, lecz Patryk Mańka nie opanował piłki. Od tego czasu mecz się wyrównał, gospodarzom wyraźnie dały się we znaki tropikalne wręcz warunki, w jakich grano, zaś goście usiłowali wyrównać. W 85 min najpierw Paweł Załobodzy, a potem Jasek nie przejęli futbolówki w polu karnym umożliwiając Nicie skuteczną interwencję. W przedostatniej minucie gry dynamiczny rajd prawą stroną boiska przeprowadził Łukasz Kluska i dośrodkował w słupek.
 Garbarze wygrali minimalnie mecz, który powinni wyraźnie rozstrzygnąć już do przerwy. Tym razem udało się...
(KG)

Jeden strzał gospodarzy

Babia Góra Sucha Beskidzka - Wisła II Kraków 0-5 (0-2)

 0-1 Sunday 26, 0-2 Łach 37, 0-3 Wójcik 62, 0-4 Husejko 66, 0-5 Wójcik 77. Sędziował Rafał Hajduk z Żabna. Żółta kartka Łach. Widzów 700.
 Babia Góra: Dudek 4 - Cichy 3 (62 Pacyga 2), G. Sitarz 4, E. Sitarz 3, Krowicki 4 - Brańka 3 (73 Bielarz 2), Kuczek 4, Zajda 3 (78 Z. Wójcik 1), Wajdzik 4 - Świerkosz 3, Pilarczyk 3 (75 Fidelus 1).
 Wisła II: Zarychta 5 - Rygielski 6 (75 Stawarczyk 2), Szafraniec 6 (66 Skrzekowski 2), Kuzera 6, Kaliciak 7 - Łach 7, Sunday 8, Hajduk 7, Husejko 7 - Wójcik 8, Kmiecik 5 (70 Iwan).
 Babia Góra po raz pierwszy wystąpiła w klasie wyższej niż okręgowa. Rywal był bardzo trudny. Kibice w Suchej Beskidzkiej widząc w składzie Wisły Sundaya Ibrahima czy Grzegorza Kaliciaka nie mieli wątpliwości, że Babią Górę czeka porażka. Byli jednak i tacy, którzy twierdzili, że nazwiska nie grają. Nawet jednak ci pierwsi nie przypuszczali, że przegrana będzie tak dotkliwa.
 Krakowianie po 20 minutach zepchnęli rywali do obrony i tak było już do końca. Pierwszego gola zdobył Sunday głową po ładnej centrze Kaliciaka. Goście grali swobodnie, z przekonaniem, że następne bramki są tylko kwestią czasu. W 37 min Przemysław Rygielski uderzył z dystansu, Łukasz Łach piętą zmienił kierunek lotu piłki, która wpadła do siatki tuż przy słupku. To, że w pierwszej połowie suski zespół stracił tylko dwa gole było zasługą Andrzeja Dudka.
 Nawet najlepszy bramkarz nie byłby jednak w stanie uchronić Babiej Góry przed wysoką porażką. Piłkarze z Suchej ustępowali rywalom umiejętnościami i przygotowaniem fizycznym. Po przerwie wiślacy bez żadnych problemów przechodzili dziurawą obronę gospodarzy. Najefektowniejszą akcję przeprowadził Dominik Husejko, który minął dwóch obrońców i bramkarza, trafiając pewnie do pustej siatki. Krakowianie nie wykorzystali jeszcze kilku okazji, najlepszą zmarnował Karol Wójcik, który z 3 metrów posłał piłkę nad poprzeczką.
 Jedyny strzał i to niecelny na bramkę Wisły oddał w drugiej połowie Marek Zajda.
 - Wisła obnażyła wszystkie nasze braki, w IV lidze nie można trenować i grać na pół gwizdka. Mam nadzieję, że po tym falstarcie piłkarze wyciągną wnioski - powiedział trener beniaminka Andrzej Bańdura.
(BK)

Uszło im na sucho

Wieczysta Kraków - Garbarz Zembrzyce 1-0 (0-0)

 1-0 Nowak 62. Sędziował Mariusz Wrażeń z Gorlic. Żółte kartki: Pytel - Głuc, Stypuła. Widzów 150.
 Wieczysta: Pacyga 5 - T. Liszka 5, Ścigalski 5, Łopata 5, Krawczyk 5 - Miś 5 (80 Bartosik), Dąbrowski 5, Nowak 6, Salamon 6 (85 Kwiatkowski) - Pytel 4 (76 M. Cybulski), T. Surowiec 5 (89 Szarliński).
 Garbarz: Karlak 5 - Kawczak 3 (46 Zawiła 3), Wojtaszczyk 5, Raczek 5 - K. Głuc 4, Jończyk 6, Sibik 5, Głowacz 5, Stypuła 5 (68 Bączek) - Błasiak 4, Frączek 4.
 Nie minęło 10 minut od zakończenia meczu, a nad stadionem Wieczystej rozpętała się potężna ulewa z gradobiciem. Na szczęście piłkarze byli już w szatni. Pierwsze spotkanie rozgrywek uszło więc im na sucho...
 Terminarz przewidywał wizytę Wieczystej w Zembrzycach, lecz trudno grać na boisku, które pokrywa 30 centymetrów mułu. Działacze Garbarza mają nadzieję, że zdążą swój główny obiekt przygotować na rundę wiosenną. Tymczasem pracują przy położonym wyżej placu rezerwowym. Zanim jednak będzie on zdatny do rozgrywek IV ligi, za dwa tygodnie, znów zamiast u siebie zagrają w Skawinie.
 Sobotnie spotkanie, rozgrywane w bardzo parnym powietrzu, rozpoczęło się groźnym atakiem gospodarzy. W 2 min Marcin Dąbrowski spudłował jednak w dogodnej sytuacji. W 9 min Sławomir Błasiak przelobował Piotra Pacygę, lecz trafił w poprzeczkę. Mocno zmieniona w porównaniu z rundą wiosenną drużyna Wieczystej, w której, wbrew zapowiedziom o zakończeniu kariery, wystąpił kierownik klubu Jacek Ścigalski, a zabrakło prezesa Artura Cybulskiego, który nie zdążył wrócić ze służbowego wyjazdu, atakowała, lecz do przerwy utrzymał się wynik bezbramkowy. W 35 min pozyskany z Wisły Dariusz Łopata "główkował" tuż obok bramki, a w rewanżu, po szybkiej kontrze Karol Głuc uderzył mocno, lecz trafił w głowę Ścigalskiego, po kolejnych trzech minutach głowa Sławomira Błasiaka zmieniła lot piłki po uderzeniu Rafała Krawczyka z rzutu wolnego i gospodarze zyskali tylko róg. Mateusz Miś zacentrował, a Bartłomiej Nowak strzelił za wysoko.
 Jedyny gol padł w 62 min po rzucie rożnym. Marcin Dąbrowski spod chorągiewki zagrał na linię pola karnego, skąd mocno uderzył Krawczyk, a Nowak głową zmienił tor lotu piłki zaskakując Bartłomieja Karlaka. W 78 min Piotr Pacyga minął się z futbolówką, lecz goście nie wykorzystali tego błędu. W 86 min po podaniu Tomasza Surowca brat prezesa Wieczystej Marek Cybulski, wracający na boisko po kilku latach przerwy, uderzył za lekko, by pokonać Karlaka. Jeszcze w 90 min Pacyga złapał piłkę nad głową szykującego się do strzału Frączka i mecz zakończył się minimalnym zwycięstwem gospodarzy.
 (KG)

Samobójcze trafienie

Orzeł Piaski Wielkie - Kalwarianka 2-3 (1-2)

 1-0 Bańbuła 26, 1-1 Balonek 34, 1-2 Włodarczyk 40, 2-2 Tomana 60, 2-3 Turbasa 77 (samobójcza). Sędziował Tomasz Pilarski z Tarnowa. Żółte kartki: Załęga - Żurek, J. Kozik, Jamróz. Widzów 400.
 Orzeł: Wiśniewski 6 - Turbasa 5, Kostrz 6, Załęga 6 - Tomana 5 - Łysak 5 (80 Ząbczyński), Łazarczyk 5, Komisarek 5 (88 Kozień), Piwowarczyk 5 (65 Fima) - Bańbuła 5, Bamburowicz 6.
 Kalwarianka: Kościelnik 7 - Żurek 7, Jamróz 7, J. Kozik 5 - Michulec 7 - Marzec 7, Daniel 7, Pilch 5 (50 Pawlikowski), R. Kozik 5 - Włodarczyk 7 (85 Ćwiękała), Balonek 6 (62 Niewidok).
 Nie udał się piłkarzom Orła czwartoligowy debiut. Przegrali z ubiegłorocznym beniaminkiem, dziś silnym zespołem Kalwarianki, choć byli bardzo blisko wywalczenia punktu. Mecz rozpoczął się od ataków gospodarzy. W 12 minucie Grzegorz Bamburowicz zagrał piłkę w tempo do Tomasza Bańbuły, który niechybnie trafiłby do siatki, ale desperackim wślizgiem sytuację uratował Sebastian Marzec. Bańbuła dopiął jednak swego, zdobywając bramkę po pięknej akcji lewym skrzydłem Artura Piwowarczyka. Po stracie bramki zaatakowali goście. Grą kolegów coraz lepiej kierował Janusz Daniel i gospodarze zepchnięci zostali do głębokiej defensywy. W 34 min Załęga nie upilnował Marca, który przedarł się prawą stroną i był sam na sam z Marcinem Wiśniewskim, który odbił piłkę, ale był bezradny wobec dobitki Piotra Balonka. Kilka minut później Daniel po profesorsku zagrał piłkę wprost na głowę Adama Włodarczyka, który mimo asysty trzech obrońców Orła wyrównał stan meczu.
 Po przerwie przewaga Orła nie podlegała dyskusji. W 48 min bliski szczęścia był Bańbuła, ale Sławomir Kościelnik nie dał się zaskoczyć. Bramkarz Kalwarianki wielokrotnie interweniował w sytuacjach sam na sam z Piotrem Fimą i Pawłem Komisarkiem. Nawet jednak tak dobry bramkarz nic nie poradził wobec kapitalnego strzału Tomany, który lewą nogą z ponad 25 metrów posłał piłkę w samo okienko. Wydawało się, że mecz zakończy się remisem, gdy po raz kolejny udaną akcję prawą stroną przeprowadził Sebastian Marzec, który podał do Jakuba Żurka, po strzale którego piłka odbiła się od Turbasy i wpadła do siatki obok bezradnego Wiśniewskiego. Żurek uczył się grać w piłkę właśnie w Piaskach Wielkich, skąd przeniósł się do Wisły, z którą zdobył później mistrzostwo Polski juniorów i seniorów, a w zeszłym sezonie przeszedł do Kalwarianki. Przez ostatni kwadrans gospodarze mielie tylko jedną okazję, kiedy po przepięknym podaniu Bamburowicza Fima zdobył gola, którego sędzia nie uznał z powodu wątpliwego spalonego.
(PAN)

Wyrównali młodzi

Clepardia Kraków - Skawinka 1-1 (0-1)

 0-1 Wojtasik 42, 1-1 Saniak 63. Sędziował Rafał Dobrowolski z Libiąża. Żółte kartki: D. Brussman, Saniak, Mazur - Skowronek. Widzów 150.
 Clepardia: Stawarczyk 5 - Baran 7, A. Brussman 7, Hazior 7 (83 Pasterczyk), D. Brussman 7 - Szczepaniak 5, Saniak 6, Zb. Mazur 6, Filosek 5 (46 Stefańczyk 5) - Augustyn 5, Walczy 5 (65 Kopeć).
 Skawinka: Wiśniewski 6 - Rapacz 7, Orzechowski 7, Kliś 6 - Królik 5 (46 Mamczur 5), Zawrzykraj 5 (46 Kuczek 5), Czekaj 6, Skowronek 6, Wojtasik 6 - Radziszowski 6, Woźniak 5 (75 Motyka).
 Na ciasnym i nierównym boisku Clepardii regularnie dochodziło do ostrych starć. Po pojedynku główkowym z Marcinem Mamczurem boisko opuścił krwawiący Michał Hazior.
 Skawinka, pomimo osłabienia, zagrała dobrze. W pierwszej połowie podopieczni Mariana Stolczyka dokładniej rozgrywali piłkę, przede wszystkim mądrzej przetrzymując ją w środku boiska. Dobrą okazję zmarnował w 16 min Mariusz Rapacz, który - mając obok lepiej ustawionych kolegów - trafił piłką w Rafała Stawarczyka. W 42 min ten drugi źle obliczył lot piłki dośrodkowanej przez Roberta Radziszowskiego, zderzył się z szarżującym Pawłem Zawrzykrajem, który zadebiutował w zespole Skawinki i już leżąc obserwował, jak Mariusz Wojtasik pakuje futbolówkę do siatki.
 Przed przerwą, napastnicy Clepardii - niedawny bramkarz Robert Augustyn, który pod koniec rundy jesiennej zdobył już trzy gole oraz młody Dariusz Walczy - grali tyłem do atakowanej bramki; więc jedynie czasem udało im się zastawić piłkę. Obrócić się z nią, mając za plecami twardych obrońców Skawinki, było bardzo ciężko. W tej sytuacji zagrożenie sprawiał tylko Zbigniew Mazur, który w 33 i 36 min usiłował trafić do bramki z rzutów rożnych.
 W drugiej części gospodarze przenieśli ciężar gry na połowę rywala i po kilku obiecujących natarciach padł gol. 19-letni Walczy zacentrował, zaś Mamczur niedokładnie wybił piłkę głową. 17-letni Paweł Saniak strzelił bez namysłu. Michał Wiśniewski nie miał czasu na skuteczną interwencję.
 Najładniejsze akcje nie przyniosły rezultatu. Roman Skowronek w 58 min zaprzepaścił sprytne podanie Radziszowskiego, zaś Augustynowi w 76 min zabrakło odrobiny precyzji po zagraniu Mazura.
 (MARO)

Pucharowe niespodzianki

W podokręgu Olkusz

 Wczoraj odbyły się spotkania pierwszej rundy piłkarskiego Pucharu Polski w podokręgu Olkusz. Największą niespodziankę sprawił zespół Zagórza występujący w klasie B, który wyeliminował zespół Nadwiślanki Okleśna, który był bliski awansu do klasy okręgowej. Wyżej notowanych rywali pokonały też drużyny: Polonii Luszowice, Janiny II Libiąż i Promyka Bolęcin. Niecodzienny przebieg miał też mecz w Regulicach, gdzie miejscowa drużyna uległa Zrywowi Żarki 5-6. Do skutku nie doszły dwa spotkania, gdyż zespoły Unii Jaroszowiec i Bukowna II wycofały się z pucharowych rozgrywek. Miłą niespodziankę swoim kibicom sprawiła drużyna Korony Mętków, która w swoim pierwszym oficjalnym meczu od momentu zgłoszenia się do rozgrywek wyeliminowała ekipę Zrywu Brodła. W derbowym spotkaniu pomiędzy drużynami z gminy Tenczynek Górzanka Nawojowa Góra wyraźnie nie sprostała drużynie Tęczy przegrywając aż 1-8.
 Drużyny z podokręgu olkuskiego występujące w czwartej i piątej lidze, a więc: MKS Trzebinia-Siersza, Fablok Chrzanów, Alwernia, Wolanka Wolanka Wola Filipowska, Janina Libiąż, Przebój Wolbrom, Bukowno i KS Olkusz awansowały do drugiej rundy awansem.
 Komplet wyników: Korona Mętków - Zryw Brodła 3-0, Jutrzenka Ostrężnica - Korona Lgota 1-2, Wolanka Wola Filipowska II - Ruch Młoszowa 0-6, UKS Regulice - Zryw Żarki 5-6, Arka Babice - Orzeł Balin 0-2, Unia Kwaczała - Tempo Płaza 0-2, Górzanka Nawojowa Góra - Tęcza Tenczynek 1-8, Janina II Libiąż - Nadwiślanin Gromiec 2-1, Zagórze - Nadwiślanka Okleśna 1-0, Polonia Luszowice - MKS Trzebinia-Siersza II 5-2, Promyk Bolęcin - Fablok II Chrzanów 2-0, Sokół Gołaczewy - Unia Jaroszowiec 3-0, KS Olkusz II - Bukowno II 3-0, Błysk Zederman - Laskowianka 4-3, Prądnik Sułoszowa - Płomień Jerzmanowice 1-4, Orzeł Bukowno - Przemsza Klucze 2-4, Przebój II Wolbrom - Piliczanka Pilica 3-5, Promień Przeginia - Spójnia Osiek 3-5.
 (PAN)

Po co sześć kartek?

Dalin Myślenice - Górnik Brzeszcze 4-0 (2-0)

 Sędziował Stanisław Myjak z Łącka. Żółte kartki: Nowak, Fornalik - Żmuda, Jawor, Dziadzio, Bartuś, Pawelak. Czerwona kartka Jawor (82 min druga żółta za faul). Widzów 500.
 Dalin: Palczewski 5 - Malina 6, Fornalik 6, Tomeczko 6 - Cygan 5, Małota 6, Nowak 5, Rudzki 6, Stoch 3 (46 Lech 4) - Wyroba 6 (77 Nawieśniak), Czajczyk 7 (81 Kański).
 Górnik: Kotajny 4 - Pasko 4, Kozieł 4, Żmuda 4 - Jawor 0, Dziadzio 4 (78 Pawelak), Klakla 5, Bartula 4 - Maroszek 4, Baruś 4, Brańka 4 (62 Sporysz)
 Cztery gole to najmniejszy wymiar kary, jaki mógł wczoraj spotkać piłkarzy z Brzeszcz w Myślenicach. Taką opinię wyraził po meczu kierownik drużyny gości Stanisław Gawron. Trudno się z nią nie zgodzić, bo gospodarze od początku przewyższali przyjezdnych pod każdym względem. Zresztą już w 1 min Piotr Malina ze środka boiska podał na prawą stronę i Marek Czajczyk nie dał szans Jackowi Kotajnemu. W tej sytuacji jedynym problemem meczu jest pytanie, po co aż sześć żółtych kartek (w tym dwie dla Dariusza Jawora), na które zapracowali piłkarze z Brzeszcz usiłując nadrabiać braki w zwrotności, wyszkoleniu technicznym i innych umiejętnościach piłkarskich. Wszak faule, nawet nie brutalne, lecz takie, za które sędzia pokazuje dziś żółtą kartkę, niewiele mogły zmienić w obrazie meczu.
 Miejscowi raz po raz dochodzili do dogodnych sytuacji, lecz nie potrafili ich wykorzystać. Trener Piotr Nazimek stwierdził po meczu, że na wszystko przyjdzie czas.
 W 53 min Czajczyk zacentrował z rzutu wolnego i w zamieszaniu Andrzej Dziadzio pokonał swego kolegę z bramki. W 66 min dośrodkował Paweł Tomeczko, a Tomasz Rudzki strzałem pod poprzeczkę omal nie rozerwał siatki. Wynik ustalił w 73 min Michał Lech. Grzegorz Wyroba wyrzucił piłkę z autu, Kotajny wypuścił ją z rąk, a rezerwowy zawodnik gospodarzy nie zmarnował szansy. Potem Kotajny jeszcze kilka razy nogami bronił piłkę po akcjach gospodarzy, których zadowolił wczoraj wynik 4-0.
  Tekst i fot.:(KG)

Tabela IV ligi

 Mecz Alwernia - Fablok Chrzanów został przełożony z powodu wyjazdu drużyny Alwerni na turniej międzynarodowy.

IV-ligowcy w ocenie "Dziennika"

 8 - Sunday, Wójcik (Wisła II)

Strzelcy

 2 - Rączka (Karpaty), Wójcik (Wisła II)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski