Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaga, Niunia, Maks, Melania

Redakcja
Wanda Majerówna, Leonard Pietraszak i Jaga (prawie bokserka) Fot. Zofia Nasierowska/archiwum rodzinne
Wanda Majerówna, Leonard Pietraszak i Jaga (prawie bokserka) Fot. Zofia Nasierowska/archiwum rodzinne
Któż nie pamięta stworzonych przez niego postaci w takich filmach, jak "Vabank", "Czterdziestolatek", "Czarne chmury" czy "Siedlisko"; można długo wymieniać filmowe i teatralne role Leonarda Pietraszaka. A jeśli dodać, że jest pasjonatem i kolekcjonerem malarstwa, ma żonę Wandę Majerównę, również aktorkę, wciąż tę samą od samego początku, to do tego rodzinnego obrazka brakuje tylko zwierzaków. I okazuje się, że są, że miłość do psów kwitła u państwa Pietra-szaków przez całe życie. I kwitnie nadal.

Wanda Majerówna, Leonard Pietraszak i Jaga (prawie bokserka) Fot. Zofia Nasierowska/archiwum rodzinne

ZWIERZĘTA I LUDZIE. O swoich psach opowiada Leonard Pietraszak

- Psy zawsze darzyłem wielką miłością. Odkąd pamiętam, były w domu. Zwłaszcza te ostatnie wspominam z rozrzewnieniem: Jagę - prawie bokserkę, Maksa - mieszankę boksera i labradora - o nim można epopeję napisać, i ostatnią, Melanię, czarnulkę - cud dziewczynę o niewinnym wyglądzie. Jak niewinnie wyglądała, tak była groźna dla wszystkich oprócz właścicieli. Mieliśmy ją od sześciotygodniowego szczeniaka. Przedziwnym była psem: w domu łagodności wielkiej stworzenie, kiedy wychodziłem z nią na spacer, zmieniała się nie do poznania - tak była groźna dla otoczenia. I w żaden sposób nie dało się jej wychować. Taki charakter. No cóż, kobieta zmienną jest - widać dobrze o tym wiedziała - wspomina pan Leonard.

Jak podkreśla aktor, każdy z jego psów był niemal rasowy. Niemal. Bo każdy miał drobne "skażenie" inną rasą.

Jaga, wielka miłość aktora, była ósmą z miotu, a więc najsłabszą psinką. Stąd zapewne wziął się jej delikatny i wrażliwy charakter. - W dziwny sposób znalazła się w naszym domu - opowiada Leonard Pietraszak. -. Żona, zaopatrzona w gotówkę, wybrała się na zakupy po buty. Przechodząc ulicą, zobaczyła chłopca, który trzymał pod kapotą zrolowane w kłębek, zmarznięte szczenię. No i jak pani sądzi, co było dalej? Oczywiście zamiast butów kupiła psa. Jaga odpłaciła nam ten gest wielką piętnastoletnią miłością. Była świetnie ułożoną damą o wyważonym charakterze. W przeciwieństwie do Melanii - ta to był istny czort. Ale też rozkoszna.

Melania praktycznie nie tolerowała obcych w domu - każdy gość był jej potencjalnym wrogiem. Chowała się pod stołem i czyhała: komu by tu podgryźć kostkę albo nie daj Bóg nos. No, może była nieco łagodniejsza, ale nie oszukujmy się: nie cieszyła się sympatią naszych znajomych.

Przeciwieństwem zarówno Jagi, jak i Melanii był Maks - wielka psia osobowość. - To był pies o typowym charakterze przewodnika stada - wspomina pan Leonard. - Z nikim i z niczym się nie liczył, jego zdanie było najważniejsze. Nigdy nie pozwolił się skarcić. Wiedział, że to on całkowicie panuje nad nami, że to on rządzi w domu. Chciał uciec gdzieś tam hen, za suczką - proszę bardzo, uciekał i nie było go przez dwa dni. Wracał skruszony, siadał pod drzwiami i jak dobry aktor udawał winnego z wyrzutami sumienia. To oczywiście eliminowało awanturę. Mało tego, to jeszcze my czuliśmy się winni - widząc jego minę - że chcieliśmy go ochrzaniać. No więc Maks był w efekcie serdecznie zapraszany do domu z wdzięcznością, że był łaskaw wrócić. Fatalnie biedak zakończył żywot, bo w pogoni za jakąś panienką zwiał na bazarek, zjadł jakieś paskudztwo i zatruł się śmiertelnie.

Życie państwa Pietraszaków było układane pod kątem psów. A jako że oboje są aktorami, to zawsze byli mocno zajęci i trzeba było dokonywać różnych ekwilibrystyk towarzyskich, układać stosownie urlopy. Czasami jednak zwierzaki musiały zostawać same. Na szczęście większość psów mieszkała już w domu z ogrodem, więc i warunki były dobre.
- Ale Maksiu nastał u nas jeszcze za czasów "blokowych" i dość często zostawał sam - opowiada aktor. - Nienawidził tego. Miał kilka tygodni, kiedy pewnego razu wróciłem do mieszkania i zastałem je zdemolowane: cała tapeta w przedpokoju była zdarta, a w łazience wszystkie możliwe kremy i pasty z tubek wyciśnięte. Sodoma i Gomora. Myślałem, że tego ukochanego Maksa ze złości zrzucę z siódmego piętra. A on patrzył na mnie wymownie, z jego pyszczka można było wyczytać: jeśli mnie będziecie zostawiać samego - tak będzie zawsze.

Po śmierci Melanii państwo Pietraszakowie powiedzieli: "Nie, żadnego psa więcej. Nie pozwolimy, by one nas przeżyły". Ale życie bez zwierzaków okazało się smutniejsze. I tak doszło do wielkiej przyjaźni z psem sąsiadów. Niunia, piękna dama rasy golden rotriever jest wielką i najnowszą miłością pana Leonarda.

- To jest zupełnie nieprawdopodobne, jak ona zżyła się z nami. Teraz, kiedy nie mam już własnego psa, z Niunią chodzę na spacery, czasami u nas spędza "półkolonie", jeśli jej państwo gdzieś wyjeżdżają. Ma piękny kremowy kolor, długą sierść, jest łagodna, a jej oczy wyrażają samą mądrość i dobroć. Spędzamy razem sporo czasu, lubię z nią rozmawiać, bo wysłucha cierpliwie z dużą dozą zrozumienia tego, o czym mówię - mówi pan Leonard.

- Jej właściciele twierdzą, że Niunia jest szczęśliwą posiadaczką dwóch domów. Jeśli idzie ze swym panem na spacer, zatrzymuje się pod naszym domem i patrząc z wyrzutem w okna, zdaje się mówić: dlaczego dzisiaj mnie nie odwiedziłeś i nie przyniosłeś suchej bułki? Piękna, melancholijna i łagodna. I mądra. Czyli ma wszystko, co mieć powinna kobieta - mówi z rozrzewnieniem aktor.

Jako się rzekło, pan Leonard jest znanym kolekcjonerem malarstwa. Sam jednak za pędzel nie chwyta, stąd też żadnemu z psich bohaterów portretu, czywiście, nie namalował.

- Zrobił to za to znakomicie Jerzy Duda-Gracz, który narysował portret naszego Maksia - mówi aktor. - A moja żona uwiecznia psiaki w swej poezji. Planujemy też z malarzami z Częstochowy plener, podczas którego do poszczególnych "psich" wierszy zostanie namalowany obraz, później wystawiony na aukcję, a dochód zostanie przeznaczony na schroniska dla bezdomnych zwierząt.

Jolanta Ciosek

"Sztuczki"

Specjalnie dla Czytelników "Dziennika Polskiego" Wanda Majer-Pietraszak przekazuje swoje "Sztuczki":

Pies, gdyby chciał, to by mógł

nauczyć się, ooo wielu sztuk...

- chodzić na tylnych łapach, prosić,

piłkę lub dwie na nosie nosić,

w objęciach Pani tańczyć walca, nie depcząc przy tym jej na palcach,

a z Panem, grecki taniec Zorbę!

W pysku gazetę nosić, torbę, merdać ogonem, podać łapę,

gdy coś rozlane przynieść szmatę,

na rozkaz zawyć lub zaszczekać,

pod sklepem usiąść i zaczekać,

kapelusz Panu zrzucić z głowy,

- na wszystko to Pies jest gotowy,tak wobec państwa swych, jak gości.

Lecz robić nie chce, z psiej godności!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski