18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak kundel Azor rodzinę ratował

ANNA AGACIAK
To zdjęcie Azora Syrkowie umieścili na monitorze komputera FOT. ARCHIWUM RODZINNE
To zdjęcie Azora Syrkowie umieścili na monitorze komputera FOT. ARCHIWUM RODZINNE
Ktoś skopał mojego psa! On przestał chodzić na nogi i strasznie cierpi! Pomóżta go wyleczyć! Nie mam tera pieniędzy, ale wszystko oddam co do grosza. Ratujcie mojego psa! - usłyszała krzyk zrozpaczonego mężczyzny w słuchawce pracownica Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami (KTOZ). O ratunek dla Azora prosił góral - Stanisław Syrek z Tokarni.

To zdjęcie Azora Syrkowie umieścili na monitorze komputera FOT. ARCHIWUM RODZINNE

Stanisław Syrek, góral z Tokarni, gdy mówi o swym psie, nie umie ukryć łez. Choć kundelek zginął w lutym, w domu żałoba trwa. Do dziś psiak patrzy na swych ludzi z monitora komputera. Chronił ich przez całe życie i wyciągał z opresji.

- Górale raczej nie słyną z wielkiej miłości do zwierząt - zauważa kobieta. - Z terenu Podhala otrzymujemy setki zgłoszeń o psach na łańcuchach, bez wody i budy, zimą przymarzających do ziemi. A Stanisław Syrek ostatnią koszulę chce oddać, by ulżyć w bólu swemu psu. Takiego telefonu w naszym biurze jeszcze nie było.

Wrażliwa rodzina

Inspektorka postanowiła zbadać sprawę. Zadzwoniła do punktu weterynaryjnego w Tokarni. Doktor Mirosław Stotko potwierdził wizytę zrozpaczonego Stanisława ze sparaliżowanym, poturbowanym psem. Dał niewielkiemu, płowemu kundelkowi zastrzyki przeciwbólowe. Więcej zrobić nie mógł.

Poradził, aby ratować psa w lepiej wyposażonych lecznicach. Odmówił przyjęcia zapłaty za leczenie z szacunku do Stanisława.

- To wyjątkowy człowiek, niezwykle wrażliwy na punkcie zwierząt, jak cała jego rodzina - podkreślił doktor.

Inspektorka zadzwoniła do domu Stanisława. Odebrała babcia i powiedziała, że Stanisław musiał pójść w pole, a pies leży w stodole, bo brudzi i cały czas płacze. Nie z bólu, bo zastrzyk uśmierzył ból, ale za Stanisławem, któremu nie może towarzyszyć w codzienniej pracy w polu.

W nocy Stanisław chodził do ukochanego, 10-letniego psa do stodoły i z nim spał. W ten sposób próbował złagodzić ból i tęsknotę.

Kolejny telefon z KTOZ odebrała żona Stanisława, pani Józefa. Też bardzo martwi się o psa.

- On mniej cierpi, gdy mąż jest obok. To taki dobry pies - dodała kobieta.

Inspektorzy KTOZ nie mają wątpliwości, że Syrkowi i jego psu trzeba pomóc. Błyskawicznie załatwiają wizytę w specjalistycznym gabinecie weterynarii w Myślenicach. Obiecują góralowi, że opłacą całe leczenie i rehabilitację Azora. Nie chcą nawet słyszeć o zwrocie pieniędzy.

Załatwić wózek

Kręgosłup psa nie był w najlepszym stanie. Lekarze robili jednak co mogli, aby go usprawnić. Syrkowa woziła Azora do Myślenic co najmniej kilka razy. Pies otrzymywał zastrzyki na wzmocnienie.

Góral leczył swego psa prostą miłością. Na początek postanowił zabrać go ze stodoły. Wymyślił dla niego pieluchy. Chciał też sprawić, by Azor znów mógł samodzielnie się poruszać. Postanowił więc załatwić mu wózek na kółkach.

- Przednie łapy się wzmocnią i pies na wózku sobie poradzi - zaplanował.

Azor trenował przednie nogi i podciągał na nich słabe tylne łapki. Chciał być jak najbliżej swego ukochanego Pana.

Wózka na kółkach jednak nie doczekał...

Gdy po kilku miesiącach od udzielenia Azorowi pomocy inspektorka KTOZ postanowiła odwiedzić Syrków, dowiedziała się, że psa już nie ma. Zginął... w pożarze, ale wcześniej uratował całą rodzinę. Zresztą nie pierwszy raz...

Dziecko w lesie

Jedziemy na zaproszenie Syrków do Tokarni. Chcemy z pracownikami KTOZ poznać historię Azora.

Rodzina mieszka dziś w niewykończonym murowanym domu na skraju podgórskiej miejscowości, tuż przy dużym lesie. Przed pożarem zajmowali przyległy do murowanego, drewniany, stary dom. Wita nas Stanisław z żoną, ponad 90-letnia babcia i Mateusz, autystyczny syn Syrków. Dwóch starszych synów nie ma w domu.
Gospodarze wprowadzają nas w skromne progi. Zajmują kuchnię i pokój służący za sypialnię. Z monitora komputera patrzy na nas mały, płowy kundelek. - To właśnie nasz Azor - mówi, ocierając łzy Stanisław Syrek.

Opowiada, że psa miał od szczeniaka. Od początku był z nim bardzo związany.

- On uratował Mateusza - mówi nagle. Niepełnosprawny Mateusz miał wtedy 6 lat. Była późna jesień. Chłopiec wrócił ze szkoły specjalnej , bawił się koło domu i nagle przepadł. - Jezus Maria, ścimnio sie, coraz zimniej, a go ni ma - opowiada Syrek. - Gonimy na policję, po ludziach. Cała wieś pomogała szukoć, ale nic.

- Szukoliśmy go od godziny 14 do wieczora, w końcu mąż z Azorem poszli do lasu. Poszli bardzo daleko i nagle pies puścił się do przodu. Mąż go stracił z oczu i wtedy Azor zaczął szczekać, znalazł Mateusza, złapał go za sweter i ciągnął do ojca. Chłopak sam na pewno by nie trafił - dodaje wzruszona Józefa Syrek.

Gdzie ty, tam ja

Przez wiele lat Azor był stróżem domu i rodziny. Towarzyszył Stanisławowi w jego wędrówkach po lesie. Być może czuł, że schorowany mężczyzna, z rozrusznikiem serca, zbierający grzyby z dala od domu, może potrzebować pomocy.

Stanisław Syrek wspomina zdarzenie, gdy usiłował ochronić psa przed postrzeleniem przez myśliwych. Ci penetrowali właśnie pobliskie lasy, więc nie chciał, aby Azorowi coś się stało.

Przed wyjściem do lasu zamknął go w stodole. Tego kundelek znieść jednak nie mógł. Wygryzł w grubych, drewnianych wrotach dziurę i pobiegł za Stanisławem. Znalazł go w lesie bez trudu i nie odstępował na krok.

Nierozłączną parę można było widywać w Tokarni aż do października ubiegłego roku. Wtedy właśnie ktoś pogruchotał psu kręgosłup. Niepełnosprawny Azor szalał, gdy mężczyzna wychodził z domu sam. Góral zostawiał więc psa z babcią.

Pożar w domu, uciekajcie!

W lutym Azor także dotrzymywał towarzystwa staruszce w drewnianym domu. Było koło południa. Babcia drzemała na łóżku, a pies czuwał w pokoju obok.

Józefa razem ze Stanisławem i synami przebywali w kuchni budowanego domu. Nagle usłyszeli hałas. W drzwiach stanęła ledwo żywa babcia. - W domu się pali - wydyszała.

- Złapałam kubek z wodą, myślałam, że jakiś płomyk z pieca wyskoczył - mówi przejęta Józefa. - Gdy otworzyłam drzwi, już belki ze stropu leciały i buchały płomienie. To drewniany dom, gdyby Azor nie obudził babci, pewnie wszyscy spalilibyśmy się żywcem! Dom, w którym my byliśmy, jest przylepiony do drewnianego...

Syrkowie nie dali rady sami ugasić ognia. Wezwali straż. Pożar strawił wnętrze starego domu. Strażacy po akcji wynieśli ze środka Azora. Nie przeżył. Zaczadził się.

Zwierzęta mają duszę

Od pożaru minęło pół roku. Jednak pustki po Azorze w domu Syrków nie dało się zapełnić. Rodzina przeniosła się do dwóch pokoi w budowanym domu. Przez kilka miesięcy nie mieli prądu ani wody. Pokój ogrzewali piecem z kuchni, spali pod kilkoma pierzynami. Dzięki zapomodze z gminy (5 tys. sł) i skromnej rencie Stanisława udało się zainstalować światło i przygotować skromną łazienkę. Idzie zima, a oni do dziś nie mają instalacji centralnego ogrzewania. Nie wyciągają jednak ręki po pomoc. Cieszą się, że są razem i dzięki ukochanemu psu mają gdzie mieszkać. Codziennie patrzą na monitor komputera i zdjęcie Azora.
Powinni rozebrać stary, wypalony dom, który już nie nadaje się do remontu, ale serce ich boli. Zabierają nas do środka. - Tutaj czuwał Azor - pokazują na miejsce obok pieca.

O zwierzętach wiemy mniej niż o aniołach - zwykł mówić ksiądz Jan Twardowski, przypomina inspektorka KTOZ.

Sięgam więc po te rozważania:

"O aniele wiemy, że jest posłańcem Boga, ale czym jest zwierzę? Zwierzę jest nam bliższe niźli anioł, choć bardziej niepojęte. Aniołowie spełniają wolę Boga świadomie, zwierzęta - nieświadomie.

Ciekawe, iż w języku angielskim na zwierzę mówi się animal, a słowo to wywodzi się z łacińskiego rzeczownika anima, czyli dusza.

Zwierzę ma więc nie tylko ciało, ale i ducha, którego tchnął w nie Bóg. Nigdy zatem nie powiem: pies zdechł, lecz wyzionął ducha, o koniu mówię, że padł, o pszczole, że usnęła.

Co więc z duszą zwierzęcą stanie się po śmierci? Co z psem, koniem, pszczołą? Wierzę, że całe stworzenie, ludzie i wszelkie zwierzęta spotkają się w przyszłym życiu, bo dlaczego czworonogi nie miałyby dostąpić zbawienia, skoro czasami bywają lepsze, bardziej bezinteresowne i szlachetniejsze od człowieka? Nawet taka świnka, którą niefrasobliwie oczerniamy" - mówił ksiądz Twardowski.

Azor na pewno duszę miał i miał dobrą rodzinę, która darzyła go prostą, bezwarunkową miłością.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski