Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez bandytę omal nie straciła psa

Paweł Chwał
Stanisława Kosiba z Amikiem
Stanisława Kosiba z Amikiem Fot. Paweł Chwał
Dębica. Kundelek Amik do tej pory ufał ludziom. Został brutalnie zaatakowany przez pijanego Alana B. Mężczyzna ma na koncie wiele przestępstw przeciw ludziom. Teraz wyżył się na zwierzęciu.

Amik, 5-letni niewielki kundelek, na widok obcych ludzi zaczyna trząść się jak galareta. - Trudno go w ogóle wyprowadzić na spacer, bo boi się każdego i wpycha mi się na ręce - opowiada Stanisława Kosiba, właścicielka mieszańca. Pupil, którego kobieta zostawiła dosłownie na chwilę przed drzewem obok sklepu przy ul. Rzeszowskiej, został skatowany przez 35-letniego Alana B.

- Nie było mnie góra dwie, trzy minuty. Kiedy wyszłam ze sklepu, Amik dosłownie wył z bólu. Z pyska lała się mu krew, nie był w stanie ustać na własnych łapkach - opowiada Stanisława Kosiba.

O tym, że pies padł ofiarą stojącego obok mężczyzny, powiedzieli jej mieszkańcy pobliskiego bloku, którzy ze swoich balkonów widzieli całe zdarzenie. - Podeszłam do niego i mówię mu: "Czemu skopałeś mi pieska? Przecież nic ci nie był winien. Siedział sobie spokojnie pod drzewem, przywiązany na smyczy i nie wadził nikomu. Zrobiłeś mu wielką krzywdę!" - relacjonuje pani Stanisława.

Mężczyzna specjalnie nie przejął się tymi słowami i wymownie odwrócił się plecami. Kobieta chwyciła na ręce obolałego psiaka i pobiegła z nim do najbliższego weterynarza. Choć w poczekalni było kilka osób ze swoimi czworonogami, na widok zmaltretowanego Amika, przepuścili panią Stanisławę bez kolejki.

- Pies był w opłakanym stanie. Cały był w drgawkach po ataku padaczki, zakrwawiony, z obolałym kręgosłupem, który uniemożliwiał mu stanie na tylnych łapach. Został doraźnie opatrzony, otrzymał dwie serie zastrzyków przeciwbólowych - relacjonuje Wojciech Bukała, lekarz weterynarii, który zajął się rannym zwierzęciem.

Stan psiaka był poważny. Początkowo wydawało się, że nie przeżyje całego zajścia. - Leczenie przynosi efekty i opuchlizna ustępuje. Amik ma wciąż jednak duży uraz do ludzi. Zaufał im, a jeden z nich potraktował go w tak okropny sposób - zauważa Bukała.

Całe zajście wciąż mocno przeżywa pani Stanisława. - Amik to ulubieniec całej rodziny. Przygarnęliśmy go pięć lat temu z domu dziecka. Mąż zauważył na drzewie ogłoszenie o tym, że oddadzą tam pieska w dobre ręce, i po krótkiej naradzie wspólnie zdecydowaliśmy się nim zaopiekować - opowiada kobieta.

Winny skatowania zwierzęcia to Alan B., dobrze znany policji 35-letni dębiczanin. - Mężczyzna odpowiadał wcześniej między innymi za oszustwo, składanie fałszywych zeznań, rozbój i pobicie - wylicza Krzysztof Sebastianka, zastępca prokuratora rejonowego w Dębicy.

Skopanie psa tłumaczy tym, że zwierzak zaszczekał na niego i postanowił go uciszyć. Był pijany. Gdy zatrzymali go policjanci, miał ponad 1,3 promila alkoholu w organizmie. - Przyznał się do winy. Przystał na zaproponowaną karę roku bezwzględnego więzienia - mówi Sebastianka. Ponadto ma zakaz posiadania zwierząt przez 10 lat i musi zapłacić 1000 zł nawiązki na rzecz leczenia skatowanego przez siebie psa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski