MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak przegrać wybory?

Liliana Sonik
Pamiętamy to obrzydliwe doświadczenie ze zdechłą żabą, która pod wpływem elektrycznych impulsów porusza kończynami. Impuls - drgnienie, impuls - drgnienie.

Przed wyborami amerykańskimi znalazłam w Le Monde reportaż ukazujący kulisy informatycznej machiny wyborczej. W skrócie podsumował to Tom Bonier, szef TargetSmart, firmy zajmującej się zbieraniem i obróbką danych: „Dawniej między danymi z internetu a światem realnym stał nieprzekraczalny mur. Myśmy go zburzyli. Dziś profil każdego wyborcy jest opatrzony 1500 liniami komentarza. Te dane to pamięć Partii Demokratycznej”.

TargetSmart pracuje dla demokratów, lecz oczywiście każdy może sobie taką usługę kupić. Tyle, że to jest drogie, bo trzeba zebrać informacje o milionach ludzi: adres, przynależność partyjna, zaangażowanie polityczne lub jego brak, wiek, płeć, pochodzenie… Te dane nakładane są na pozyskane z innych źródeł (np. z kart płatniczych czy serwisów społecznościowych) informacje typu konsumenckiego, czyli co ci ludzie kupują, gdzie kupują i za ile. W rezultacie powstaje opis profilu każdego wyborcy. Kto ma do nich dostęp, wie jaki wyborca ma zawód, ile ma mieszkań, jakie dyplomy, samochody, gdzie uczą się jego dzieci, ile zarabia, jakie gazety prenumeruje, do jakiego chodzi kościoła…

Po co to partiom? Takie dane to skarb. Można się nimi posiłkować przy ustalaniu strategii kampanijnych, ale przede wszystkim zapobiegają prowadzeniu kampanii na oślep. Dostosowane do oczekiwań odbiorcy reklamy funkcjonują już w handlu: od kosiarek po zabawki dla dzieci.

W polityce ma być podobnie. Spece od marketingu politycznego mają sprawić, by każdy wyborca otrzymał przekaz uszyty na miarę, właśnie do niego adresowany. Na swoim komputerze znajdzie „reklamy” wyborcze w tych godzinach i na takich stronach internetowych z których korzysta, z hasłami które polubi.

Dlatego skanuje się dyskusje internetowe z Facebooka, Twittera, czy innych w celu uzyskania zasobu słów, argumentów i sformułowań charakterystycznych dla różnych kategorii wyborców.

Nawet roznosiciel ulotek wie do czyich drzwi zapukać i z jakim hasłem, a po spotkaniu - żeby jeszcze uściślić profil - ma odnotować uwagi w specjalnym kwestionariuszu. Jednym słowem powstaje gigantyczna baza danych, tzw. Big Data, zapisana w serwerach dysponujących terabajtami pamięci, pozwalającymi na precyzyjną analizę.

Jim Walsh z DS. Political, który pracował dla Sadiq Khana podczas wyborów na burmistrza Londynu, dla Kanadyjczyków i w Australii, twierdzi, że „ten system stanie się normą we wszystkich rozwiniętych państwach, również w Europie”. W Stanach Zjednoczonych demokraci zaczęli tworzyć swoją Big Data podczas kampanii Baracka Obamy i wyprzedzili o całą epokę republikanów.

Czemu zatem Hillary Clinton przegrała?

Jest kilka możliwych odpowiedzi. 1) Partyjna struktura okazała się za mało elastyczną, by skutecznie korzystać z oferowanych narzędzi. 2) Hillary była niewybieralna; zbyt wiele, zbyt poważnych wątpliwości ze styku władza - pieniądze dotyczyło jej działań. 3) Instrument dobry do sprzedawania rajtuzów zawiódł, gdyż większość wyborców nie ufa już nikomu, a zwłaszcza nie ufa fachowcom od politycznego marketingu. Boją się być żabą wydaną na elektryczne impulsy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski