18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak zostać królem

Redakcja
No i mamy sensację. "Jak zostać królem", brytyjski dramat Toma Hoopera, otrzymał 12 nominacji do Oscara. Pobił tym samym wszystkie startujące w tej rywalizacji filmy amerykańskie!

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Bardzo rzadko zdarza się, by produkcje zza oceanu (dla Amerykanów oczywiście) dominowały nad Fabryką Snów. Czy mamy zatem do czynienia z filmem przełomowym? A może "Jak zostać królem" to dzieło tak wyśmienite, że po prostu nie ma dla niego konkurencji?

Zaskoczenie potęguje fakt, że o Tomie Hooperze dotychczas nie słyszeliśmy. Z reguły mówi się, że to filmowiec posiadający znikome doświadczenie (nakręcił dopiero trzy filmy fabularne). Polecam jednak przyjrzeć się uważniej biografii 38-letniego Anglika. Znajdziemy w niej pracę dla tak znakomitych telewizji, jak BBC czy HBO. Dla nich właśnie realizował odcinki dwóch głośnych, nagrodzonych Złotymi Globami, seriali - "Elżbieta I" i "John Adams". A więc telewizyjne superprodukcje.

Reżyser czuje się więc doskonale w temacie filmów z epoki. I sprzed kilku epok kina. "Jak zostać królem" należy do obrazów zachowawczych, zupełnie jak królewska etykieta. Nie próbuje nawet nadgryźć schematów, lecz podąża wybitym od lat duktem. Można to uznać za zarzut, zwłaszcza w zderzeniu z innowatorami kina - Darrenem Aronofskym, Christopherem Nolanem i Davidem Fincherem, oscarowymi kontrkandydatami. Hooper, jak mniemam, poszedł taką drogą z premedytacją. Postawił nie na ryzykowany koncept, lecz solidną, rzemieślniczą obróbkę.

Anglik oparł siłę filmu na wybitnych kreacjach aktorskich. Wybrał bez pudła, co potwierdzają nagrody i potwierdzą pewnie Oscary. Colin Firth, Geoffrey Rush, Helena Bonham Carter i Timothy Spall (genialna, choć króciutka rola Churchilla) to aktorzy mający magnetyzm, a zarazem artyści najwyższej klasy. Grają zresztą wyśmienicie, nadając ton opowieści zanurzonej w angielsko-flegmatycznym klimacie.

Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że "Jak zostać królem" przypomina podwieczorek u cioci kloci. Wszyscy mówią powoli, w sposób dystyngowany, wykonują gładkie, nieco spięte gesty, rozmawiają ściszonym głosem. Sprawiają wrażenie, że dywagują o czymś wyjątkowym - i w wyjątkowy sposób. Gdyby jednak odciąć formę od treści, zostałaby...

No właśnie, zostałaby po prostu podwieczorna herbatka. Zwyczajna, czarna, z łyżeczką cukru. "Jak zostać królem" to dramat o oczywistych oczywistościach. O tym, że przyjaźń potrafi zmienić człowieka, podobnie jak okoliczności, zwłaszcza te najwyższe, gdy zostaje się królem mocarstwa w czasie wojny (moje wyrazy współczucia!). Pięknie, ale to wszystko było do przewidzenia bez konieczności spędzania 111 minut w sali kinowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski