Jakie czasy, takie nadzieje związane z łupkami

Czytaj także: Po bogactwie z łupków zostają nam tylko marzenia [WIDEO]

Na szczęście dla płatników rachunków za benzynę i ogrzewanie ceny obu surowców spadły gwałtownie. Zdążyliśmy też zapomnieć, jak Rosja zimą ograniczała nam dostawy gazu, a media trąbiły o topniejących zapasach tak intensywnie, jak dziś o przygotowaniach piłkarzy do Euro. To wszystko za nami, ale równocześnie musieliśmy się pożegnać z marzeniami, że gaz z łupków uczyni z Polski energetyczne mocarstwo.

Poprzednia władza zapewniała, że gaz łupkowy jest dla niej priorytetem. Donald Tusk mamił, że dzięki wpływom z tego źródła życie Polaków na emeryturze będzie dostatnie. Trudno więc się dziwić, że życzyliśmy sobie, by łupki zapewniły nam i bezpieczeństwo energetyczne, i pieniądze. Dziś wiemy, że ci, którzy wierzyli, iż spełni się taki scenariusz, zawiedli się. Jednak z tego powodu nikt nie robi rwetesu.

Nie ma też oczekiwań pod adresem obecnej władzy, że zrealizuje zapowiedzi poprzedników, a i swoje obietnice. PiS bowiem, gdy było w opozycji, krytykowało PO i PSL za apatię w kwestii łupków. Dziś o łupkach prawie nikt nie mówi. Zamarły ich poszukiwania. Rządzący przyznają, że poza zmianami w prawie niewiele mogą. Perspektywy na zmianę sytuacji w najbliższych latach są marne.

Trzeba pogodzić się z faktem, że skały łupkowe w Polsce mocno strzegą ukrytego w nich gazu i ropy. Skały w USA czy w Kanadzie otworzyły się, oddając swoje bogactwo. Zanim jednak tak się stało, upłynęły prawie dwie dekady badań i poszukiwań.

Wcześniej czy później ktoś znajdzie sposób na to, by w Polsce pory skalne także się otworzyły. Ale, by tak się stało, potrzebne są olbrzymie pieniądze. Niestety, pojawią się w przemyśle energetycznym, kiedy benzyna znowu będzie kosztowała grubo ponad 5 zł.