Jaśniejsza od gwiazd
Rafał Stanowski: FILMOMAN
Jak ty — nie, nie promienieć samotnie, wysoko
Jak na wieczność rozwarte, w natury otchłanie
Bezsennie zapatrzone pustelnika oko;
Nie śledzić, jak w odwiecznym kapłańskim mozole
Wody mórz obmywają ludzkich lądów brzegi,
Lub jak na ostre rysy łańcuchów gór w dole
Maską czystą i miękką opadają śniegi;
Nie — raczej nieprzerwanie jak ty i niezmiennie
Trwać jak teraz, skroń tuląc do piersi dziewczęcej,
Czuć bez końca, jak oddech unosi ją sennie,
Na sen nie tracić odtąd ani chwili więcej
I wciąż, wciąż słyszeć równy puls serca w tej piersi,
I żyć tak wiecznie — albo zapaść w wieczność śmierci.
Tak o miłości pisał Anglik John Keats, jeden z największych romantycznych poetów, porównywany do Edmunda Spensera. Postać owiana legendą, romantycznie tragiczna, niedoceniona za życia, przedwcześnie zabrana w wieczność śmierci (miał zaledwie 25 lat). Jego wrażliwość, ba - nadwrażliwość, zapisana w wersach, przetrwała próbę czasu i fascynuje do dziś.
Film "Jaśniejsza od gwiazd", który właśnie wchodzi na ekrany, to spotkanie dwóch niezwykłych emocjonalności - z jednej tragiczna biografia Keatsa, z drugiej - reżysera, autora scenariusza Jane Campion. Kobieta głęboko przeniknięta nostalgią przeszłości, czego dowodem kostiumowe filmy "Fortepian" czy "Portret damy".
Campion z ostrożnością stąpa po kruchym lodzie biografii Keatsa. Buduje film subtelnymi środkami, nie nadużywając emocjonalnych uniesień, które mogłyby wybrzmieć pretensjonalnie. Wiersze Keatsa, przytaczane we fragmentach, pełnią rolę sensualnego spoiwa, które dopowiada to, czego nie pokazuje kamera. Co ciekawe, niewiele w tym filmie scen typowo romantycznych czy romansowych, niewiele tu filmowej ekstazy i erotyki. Pozostajemy zamknięci w obrębie słów i myśli, bardziej wyobrażamy sobie niż oglądamy; obserwujemy bohaterów, którzy kochają się intelektualnie, dalecy od cielesnej dosłowności. Wiele tu scen, gdy leżą obok siebie, wtuleni w emocje - on i ona, Keats i jego muza, wielka miłość Fanny Brawne. Leżą i czują; często wystarczy jedno słowo, jeden wers poezji, by oddać bogactwo ich uczucia. Uczucia, które uważa się za jedno z najpiękniej opisanych w historii literatury.
Film to zaiste romantyczny, podczas finału popłynie niejedna łza. Cudowne zdjęcia Greiga Frasera przypominają malarstwo impresjonistów, wypełnione ciepłym kolorem i światłem. Trzecim bohaterem staje się przyroda, jakże istotna dla romantyków, otaczająca bohaterów - motyle (cudowna scena!), rośliny, ogród. Pozwalają zanurzyć się w lustro przeszłości i zatopić w jego sugestywności. Bez potknięcia dobrano aktorów - Ben Whishaw pokazuje jakże odmienne oblicze od "Pachnidła", a Abbie Cornish, przefarbowana na brunetkę, wykonuje wielki krok, by stać się gwiazdą.
I wreszcie Campion, artystka spełniona, laureatka Złotej Palmy i Oscara; wraca tym filmem po długiej przerwie. Sześć lat zabrało jej odbicie się od porażki "Tatuażu" (2003), który nie zachwycił ani widowni, ani krytyków. Nowozelandka, niedawny gość krakowskiego festiwalu Off Plus Camera, udowadnia, że potrafi wciąż zabłysnąć jaśniej od gwiazd.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?