Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jazda na nauczycieli

Liliana Sonik
Cały ten zgiełk. Przed wejściem do klasy dzieci miały ustawić się w kolejności alfabetycznej i przez minutę milczeć. Rozrabiaki nie były karane, po prostu wchodziły do klasy na końcu.

A te dzieci, którym od razu udało się spełnić wymagania regulaminu, w nagrodę dostawały żetony: mogły je potem wymienić na różne bonusy, np. smakołyki lub nawet „wykupić się” z pretensji za nieodrobioną lekcję.

No i się zaczęło… Ta praktyka uznana została za tresurę, musztrę, chory wojskowy dryl. „Na naszych oczach pisze się procedury, jak zniszczyć dzieci w dzieciach” – napisał Mateusz Kokoszkiewicz. Pod wpływem medialnego larum kuratorium wysłało do szkoły kontrolę i krytycznie zabrała głos pani minister…

Eksperci oczywiście do szkoły się nie pofatygowali, bo i po co. Za to dr Sylwia Jaskulska z Pracowni Pedagogiki Szkolnej UAM dowodziła, iż taki regulamin oznacza, że „uczeń ma być całkowicie podporządkowany, bezwolny; ma być częścią masy – numerem w dzienniku, nazwiskiem na konkretną literę w alfabecie. Uczeń jest odczłowieczany”. Uff, po prostu gułag, łagier dla maluchów.

Czyżby? Rodzice bronią dyrekcji, mówią, że dzieci dobrze się tam czuły, że miały niezłe wyniki. Niestety, wielu ludzi mylnie łączy tę szkołę z przypadkiem sadystycznej nauczycielki, która zaklejała dzieciom buzie taśmą klejącą, choć zupełnie inne to sprawy, inne szkoły i inne miejscowości.

Nauczyciele alarmują, że brak im instrumentów do wprowadzenia śladowej choćby dyscypliny. W rezultacie jedno dziecko, które nie umie się skupić, wprowadza taki chaos, że trudno efektywnie pracować z klasą 25-osobową. Bo dzisiaj dzieci są – jak mówi żargon nauczycielski – „przebodźcowane”, czyli stymulowane mnóstwem bodźców i zajęć, filmami, grami komputerowymi… „Mów coś, rób coś, ruszaj się”… i nieustannie się baw. Wobec tego rozedrgania wyzwaniem dla nauczyciela jest nauczenie dzieci skupienia i koncentracji….

Przez wiele dziesiątków lat szkoła przesadzała z dyscypliną. Z nauczycielem nikt nie ośmielał się dyskutować, był bogiem i władcą. Dziecko było z definicji na pozycji straconej, pozbawione prawa głosu i wsparcia nawet własnych rodziców. Ale dziś wahadło wychyliło się w drugą stronę. I trzeba to zauważyć.

Obowiązkowy luz, choć miły, utrudnia naukę i nie przygotowuje dziecka do dorosłego, wymagającego życia. Nie chroni też słabszych. To dlatego w Europie Zachodniej (a coraz częściej i u nas) zamożni rodzice płacą ciężkie pieniądze za czesne w szkołach prywatnych, zazwyczaj katolickich. W tych szkołach dzieci noszą mundurki, uczą się na pamięć kilometrowych poematów, spóźnione (nawet o 1 minutę) nie mają prawa uczestniczyć w lekcji i nie wolno im nosić obuwia sportowego… Wszystko rozumiem, ale co z tymi butami? – zapytałam. Ależ to oczywiste – usłyszałam w odpowiedzi – te dzieci będą musiały w życiu zawodowym nosić czółenka i półbuty więc ich stopy trzeba do tej dyscypliny przyzwyczaić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski