Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeden dzień w Amsterdamie

Redakcja
Z lotu ptaka stolica Holandii przypomina rozrzucone na zielonej łące klocki lego. Dzieje się tak za sprawą porośniętych trawą polderów i niskiej zabudowy miasta.

Grachty i coffee-shopy

Z lotu ptaka stolica Holandii przypomina rozrzucone na zielonej łące klocki lego. Dzieje się tak za sprawą porośniętych trawą polderów i niskiej zabudowy miasta.

Po wylądowaniu na nowoczesnym lotnisku Schiphol, aż trudno uwierzyć, że leży ono kilka metrów poniżej poziomu morza i że jeszcze niedawno, bo w ubiegłym stuleciu, było w tym miejscu jezioro.

Sercem Amsterdamu jest dziś jego dworzec kolejowy - Centraal Station (metrem można dojechać tutaj z lotniska w piętnaście minut, za 10.50 guldena) - budynek dość brzydki, zbudowany w stylu neogotyckim i neorenesansowym. Uwagę zwraca jedynie ozdobny wiatromierz i zegar. Dworzec stoi ponoć na trzech wyspach, a jego konstrukcję wspiera aż 3700 drewnianych słupów. Naprzeciwko widać równie nieudaną architektonicznie budowlę - katolicki kościół św. Mikołaja. W swoje imieniny, Mikołaj przypływa tutaj barką, defiluje na białym koniu, obdarowuje mieszkańców prezentami.
Właśnie w tym miejscu, obok Centraal Station cumują oszklone statki wycieczkowe, dumnie określane mianem tramwajów wodnych. W rzeczywistości przypominają swym wyglądem gigantyczne, przezroczyste jesiotry. Rejs trwa około godziny i wydaje się pozornie najlepszym sposobem na ekspresowe zwiedzenie (dorośli płacą 15 guldenów, dzieci do 13 lat - 7,50). Wchodzącym na pokład młody chłopak robi pamiątkowe fotki, by potem, po zakończeniu rejsu, sprzedać je zainteresowanym (po 6 guldenów). Można zamienić z nim parę słów po polsku.
W czasie wodnej przejażdżki ogląda się okolice Centraal Station - port i zatokę Ij z grupką malowniczych żaglowców. A z głośników płyną informacje o zawijających do Amsterdamu statkach (rocznie - 4000), o mostach (1200, w tym 500 zabytkowych - rozpiętych nad grachtami, czyli tutejszymi kanałami), o pełnych ponoć słodkiej wody kanałach, których głębokość dochodzi do 3 metrów.
We wschodnim doku, po lewej stronie, widać zielony budynek o nowoczesnej bryle, należący do marynarki wojennej. Dalej omija się wieżę strażniczą z XVI wieku i wpływa do dzielnicy najzamożniejszych mieszkańców miasta. Tutaj można fotografować najpiękniejsze kamienice Amsterdamu. Obowiązuje zakaz stawiania magazynów i zakładania firm handlowych. Z pokładu tramwaju wodnego można zobaczyć także największy kościół protestancki w Holandii - Westerkerk, bliźniaczo podobne domki nad Herengracht, dom burmistrza...
Osobliwością i ozdobą miasta są mieszkalne barki, przycumowane do nabrzeży Prinsengrachtu. Jest ich około 2000. Dawniej były to nielegalne mieszkania, dziś władze przychylniejszym okiem patrzą na ich lokatorów. Mieszkańcy barek mają własny prąd, gaz i wodę...
Jednak największe wrażenie w czasie wędrówki kanałami miasta zrobił na mnie Thorbeckeplein. Można tam spojrzeć w głąb kanału poprzez siedem łukowatych, kamiennych mostków.
Pływanie tramwajem wodnym wydaje się dobrym sposobem na stosunkowo szybkie zwiedzenie miasta. W rzeczywistości jest inaczej. Czasem lepiej po prostu pospacerować. Można wtedy dostrzec więcej szczegółów architektonicznych, policzyć odbijające się w wodzie różowe lampki w dzielnicy czerwonych świateł...
Amsterdam jest miastem jedynym w swoim rodzaju. Można tu na przykład zobaczyć młodych mężczyzn ze sterczącymi w uszach kostkami. W jednej z knajpek na ulicy Damrak gości obsługuje kelnerka w krótkich spodenkach z kolczykiem w pępku. A do tramwaju wsiada dziewczyna przebrana za czarownicę. Tuż obok ktoś, pozując do zdjęć w stroju Chaplina, zbiera na piwo. Wreszcie na placu Dam spotykam leciwego mężczyznę, odzianego jedynie w kolorowe kąpielówki...
Szokują również muzea, wśród których nie brakuje największego muzeum anarchistycznego Europy. Do odwiedzenia muzeum seksu zachęca posąg bogini Wenus, a całość stylizowana jest na starożytną świątynię grecką. Oferuje się tutaj także zwiedzanie najstarszego sex-shopu Amsterdamu - z sadomasochistycznym pokazem i ekspozycją pt. "Seks w historii ludzkości" (wstęp - 4,50 guldena)
Amsterdam najpiękniej wygląda wieczorem. Ożywają wtedy coffee-shopy. Z hinduskich sklepików unosi się zapach kadzideł. Pracują salony tatuaży. Białe, czerwone i różowe lampki odbijają się w czarnej wodzie grachtów. Można wstąpić do pubu na kufel złocistego napoju.
Niektórzy otwierają okna swych mieszkań i sadowią się na parapetach, beztrosko machając nogami w powietrzu.
Mimo 160 kanałów, wymyślnego systemu śluz i maleńkich mostków Amsterdam nie zasługuje (moim zdaniem) na miano "Wenecji Północy". Sprawia wrażenie brudnego i zaniedbanego.
Trudno uwierzyć, że właśnie tu, w XVII wieku, większość powracających z całego świata marynarzy wydawała wielomiesięczne oszczędności. Nie widać świetności z okresu Złotego Wieku.
Na specjalną uwagę zasługuje port lotniczy - Schiphol. Metalowa konstrukcja sufitu i przeszklone ściany głównej hali lotniska przypominają montażownię statków kosmicznych. Budzą podziw niekończące się terminale i poczekalnie, pełne egzotycznych podróżnych. A za szybą - zatrzęsienie boeingów. Większość z nich ma swoje własne imiona, nazwiska (np. Anna Pavlova, Anna Karenina).
Zainteresowanym zakupami warto polecić odwiedzenie stoisk jubilerskich, oferujących diamenty (ponoć jedne z najpiękniejszych w Europie). Na mniej zamożnych klientów czekają reprodukcje obrazów mistrzów holenderskich, znakomicie wydane przewodniki (w języku angielskim) i bajecznie bogate kwiaciarnie, gdzie można kupić cebulki tak popularnych tutaj tulipanów.

Informacje praktyczne

Do Amsterdamu można dojechać autokarem (ponad 20 godzin podróży) za 260 zł lub dolecieć samolotem (około 2 godzin lotu) za 233 USD (plus opłata lotniskowa).
Na miejscu, zwłaszcza na lotnisku, bez trudu znajdziemy foldery reklamujące hotele, restauracje... Będąc w Schiphol można wysłuchać przez słuchawki promocyjnego nagrania z wszelkimi pomocnymi dla turysty informacjami.
Jednostka monetarna to gulden (f) i cent (c).**1 f = ok. 1,75 zł.
Drugie danie w przeciętnej knajpce, w centrum miasta, nie powinno nas kosztować więcej niż
30 f. Za małego Heinekena w pubie zapłacimy 2,50 f. Cheeseburgera w McDonaldzie zjemy za jedyne 2,75 f, popijając kawą, herbatą lub czekoladą za 1,95 f. Znaczek do Polski kosztuje 1 f, pocztówki - od 1,95 do 3,50 f (najładniejsze na lotnisku).
AGNIESZKA RUEBENBAUER**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski