Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeden poranek

Liliana Sonik
Archiwum
W radiowym poranku komentatorzy opowiadają nam świat. Miło się słucha tych dywagacji. Lepiej jednak włączyć myślenie, bo eksperci nader często mylą się co do faktów.

Liliana Sonik: CAŁY TEN ZGIEŁK

Były wicepremier tłumaczy niechęć do czasowych umów o pracę tym, że "Polacy z racji naszej historii są przyzwyczajeni do trwałych relacji z pracodawcą”. Że niby co? Że jesteśmy w tym punkcie skażeni komuną? Jak zatem wytłumaczyć fakt, że we Francji, Hiszpanii, Niemczech większość ludzi – gdyby ich pytano o zdanie – woli pracować na etacie niż na umowie-zleceniu? Stabilizacja zawodowa daje jakieś poczucie bezpieczeństwa w czasach niepewnych.

A jeśli szukać w pragnieniu stabilnego zatrudnienia reliktu przeszłości, to warto wiedzieć, że jeszcze pół wieku temu w całej Europie ludzie pracowali w tej samej firmie całe życie, czasem z ojca na syna. Był to czas przedsiębiorstw rodzinnych, które odeszły do lamusa z pojawieniem się kapitalizmu opartego nie na produkcji tylko na operacjach finansowych. W latach 70. miejsce właścicieli zajęli wynajęci menadżero-wie.

Rozmowa druga: dziennikarz komentujący zawirowania wokół projektu referendum stwierdza: "nie chcemy wrócić do sowieckiego modelu 8-letniej szkoły podstawowej.” Nie mam pretensji o to, że lubi gimnazja. Mówi jednak bzdury, gdy uznaje ośmioletnią podstawówkę za model sowiecki. System oparty na czteroletnim liceum był siłą europejskiej edukacji. Na zachodzie zmieniono to w latach 70., ale temat likwidacji gimnazjów i powrotu do starego systemu stale wraca. Na razie bez rezultatu, ponieważ wymagałoby to rewolucji mentalnej, kadrowej i infrastrukturalnej.

Źle o nas świadczy, że bezmyślnie skopio- waliśmy system gimnazjów, gdy wiadomo już było, że nie działa, jak powinien. Gimnazja miały windować poziom i oddzielić maluchy od zbuntowanych nastolatków. Efekt tego eksperymentu najlepiej opisała pani woźna, która opowiadała mi, że dawniej znała wszystkich rodziców i wszystkie dzieci od pierwszaka do ósmaka. Natychmiast widziała, gdy działo się z nimi coś niedobrego, wyłapywała zachowania dziwaczne czy patologiczne, mogła ostrzec rodziców czy nauczycieli. W gimnazjum ma do czynienia z anonimowym tłumem. Koniec. Więcej argumentów nie potrzebuję.

Rozmowa trzecia: ume-dialniony socjolog, zresztą wybitny, komentuje wszystko. Teraz stwierdza, że ma "dowód na to, iż przyczyną pedofilii jest celibat, bo takich afer nie ma ani w Kościele protestanckim ani wśród duchownych prawosławnych”. Uszom nie wierzę. Przecież ponure afery pedofilskie zdarzają się nieporównanie często w grupach, które z celibatem nic wspólnego nie mają. Nadużywają zaufania dzieci ojcowie rodzin i trenerzy sportowi, i działacze ONG w Trzecim Świecie, gdzie głodne dzieciaki są zdane na ich łaskę i niełaskę.

Wystarczy zapytać policję, by dowiedzieć się, że księża stanowią nikły procent seksualnych oprawców. Nie wiemy, czy liczba przestępstw pedofilskich w ostatnich latach wzrosła. Brak twardych danych, ponieważ dawniej sprawa była przykryta ciężkim płaszczem wstydu. Wiemy natomiast rzecz inną, bardziej bulwersującą. Ostatnio pojawiło się zjawisko dawniej niespotykane: sprawcami pedofilskich czynów, nawet wobec maleńkich dzieci, coraz częściej są kobiety. Nie wierzycie? Ja też nie wierzyłam, dopóki nie pokazano mi rysunków małych dzieci po takich przejściach. Było to we Francji jakieś 15 lat temu...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski