MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jedna wiara, jeden klub

Redakcja
Nowy Targ znów górą... Fot. Michał Adamowski
Nowy Targ znów górą... Fot. Michał Adamowski
Gdyby burmistrza Marka Fryźlewicza spytać, z czego słynie Nowy Targ, z pewnością odpowiedziałby, że z kożuchów, lodów, jarmarków, butów - niekoniecznie marki "Relaks" - i hokeja, który zaczął się tutaj grubo ponad pół wieku temu.

Nowy Targ znów górą... Fot. Michał Adamowski

SPORT. W Nowym Targu hokej na lodzie to pasja czwartego już pokolenia

Są dwie bramki, płaski i okrągły krążek, a mecz dzieli się na tercje. Na tercje dzieli się też lodowisko. Wie to każdy: stary, młody, najmłodszy. w Nowym Targu hokej na lodzie to pasja czwartego już pokolenia. Wszak 19 tytułów mistrza Polski zdobytych przez Klub Sportowy Podhale Nowy Targ, obecnie Wojas Podhale Sportowa Spółka Akcyjna, zobowiązuje!

Jednak ostatni tytuł, właśnie niedawno wywalczony, to prawdziwy fenomen; na chłopski rozum, nie powinni go zdobyć. Sukces rodził się przecież w bólach: kłopoty finansowe, brak stabilizacji, niepewna przyszłość drużyny. A jednak dopomógł zapał...

Trzon Podhala stanowili jego wychowankowie, co w polskim hokeju należy do rzadkości. Pod ich naporem padła nawet w play-off armia zaciężna Cracovii! I - jak przed laty - znów zabrakło biletów na mecze. Znów kibice śpiewali wniebogłosy: "Od kołyski aż po grób, jedna wiara, jeden klub". Albo inaczej: "Małe miasto, lecz wielki klub. Podhale od kołyski, aż po grób".

Czy to była Spójnia, Sparta czy Podhale, zawsze wszystko kręciło się wokół tej jednej dyscypliny. Początki to 1942 r., hokej miał być odskocznią od okupacyjnej rzeczywistości. W Podhalu - klub istniał od 1932/33 r. - grało się dotąd w piłkę nożną i tenisa, uprawiało lekkoatletykę i narciarstwo. "Nie było lodowiska, sprzętu, ale był zapał czyniący cuda" - pisano potem w lokalnej prasie. Zaczęło się uganianie z kijem za kauczukowym krążkiem. Albo za piłką, bo w hokeja grało się nie tylko w zimie, często też latem. Braki techniczne nadrabiano uporem, zadziornością. - Ten sport przypasował do góralskich charakterów. Walka, nieustępliwość, zaciętość, Podhale brylowało tym w kraju - mówi nie bez dumy Lesław Mikołajski, przede wszystkim wierny kibic Podhala, a dopiero w drugiej kolejności, co podkreśla, przewodniczący Rady Miasta Nowy Targ.

Zaczynało się wszystko na podwórkach, albo na zamarzniętym Dunajcu i jego odnogach. Wystarczył kawałek śliskiej powierzchni. Tam traciło się pierwsze zęby, tam zdobywało się pierwsze szlify. Tam można było wpaść w oko trenerowi, a właściwie starszemu koledze, bo szkoleniowcy też byli miejscowi, przechodzili wcześniej tę samą drogę.

- Grało się ulica na ulicę, osiedle na osiedle. I najlepsi z tych potyczek trafiali potem do klubu. Zawsze dobrze działało wyławianie talentów - pamięta Marek Fryźlewicz. Sam w młodości o hokej ledwie się otarł, nigdy nie uprawiał go wyczynowo. Choć tradycje rodzinne miał: brat matki Tadeusz Kramarz był zawodnikiem, a później trenerem Podhala. I to on prowadził go na pierwsze mecze sportowych pupili.

Z kolei Mateusza Iskrzyckiego, lat 24, lewego skrzydłowego, prowadził na lodowisko ojciec, wcześniej zawodnik "Szarotek". Była połowa lat dziewięćdziesiątych. Zaś Krzysztof Zapała, lat 29, środkowy napastnik, poszedł w ślady starszego brata: - Każdy w naszym wieku miał kij, każdy miał krążek. Gdzie się człowiek nie ruszył, wszędzie grano w hokeja.
Obaj to zawodnicy Miejskiego Młodzieżowego Klubu Sportowego Podhale Nowy Targ. To tu rodzą się talenty. Do MMKS trafiają niemal wszyscy, którzy przeszli przez klasy sportowe w Szkole Podstawowej nr 11 oraz Gimnazjum nr 2 w Nowym Targu. Potem ewentualnie w LO im. S. Goszczyńskiego.

A do klas sportowych trafiają ci, którzy wcześniej ganiali za piłeczką, zamiast łyżew mając na nogach rolki. I ci, których ojcowie zgodnie z kilkudziesięcioletnią tradycją pewnego dnia zaprowadzili na mecz "Szarotek". Mimo silnego mrozu i często wbrew niezadowoleniu matek.

Robert Furca, dyrektor SP nr 11, przedtem hokeista grup młodzieżowych, reprezentant Polski, zaś od dwudziestu lat trener, właśnie skończył zajęcia z uczniami klasy IV. To pierwszy rocznik, który ma styczność z hokejem na poważnie.

Od 2003 r., dzięki porozumieniu MMKS z Urzędem Miasta Nowy Targ, w tym wieku rozpoczyna się szkolenie nowotarskiej młodzieży. Angażuje się samorząd, zatrudniając w szkołach nauczycieli-trenerów; klub, który użycza sprzęt zawodnikom z mniej zasobnymi kieszeniami, angażują się wreszcie rodzice. Na ich barki spada zakup wyposażenia (1,5-5 tys. zł na początek), opłacanie wyjazdów itp., wreszcie - dopingowanie młodzieży.

- Hokej to bardzo szybka, zacięta gra. Każdy, kto widział go na żywo albo chociaż w TV, wie, że ilość sytuacji podczas jednej tercji jest ogromna. Trzeba decydować w ułamku sekundy, czy podać, czy strzelać samemu. Hokej uczy charakteru: każdy sportowiec, nie tylko hokeista, potrafi sobie radzić i z porażką, i z sukcesem. Uczy też samokontroli, bo trening to jedno, a nauka drugie. Jest zasada: kto nie daje sobie rady z nauką, musi odejść ze szkoły. I od hokeja - tłumaczy Robert Furca.

Niełatwe to życie. Pięć dni nauki w szkole - przez ten czas jedenaście godzin zajęć sportowych, szósty dzień - turnieje, ogrywanie się z innymi, siódmy dzień - odpoczynek. - Masa wyrzeczeń, pięknie wygląda to dopiero na końcu. Wiadomo, na szczyt dojdą tylko ci, co mają talent, najbardziej pracowici, najbardziej wytrwali - nie ukrywa Jacek Szopiński, trener MMKS, czterokrotny mistrz Polski, hokeista "Szarotek" w latach 1982-2000.

W Nowym Targu wszyscy mówią teraz o Damianie Kapicy, rocznik 1992, napastniku Podhala, który uchodzi za największy talent hokejowy w Polsce. Jednak ten talent wcale nie wybuchł nagle, rozwijał się przez lata pod okiem trenera Jacka Szopińskiego. Kapica to także wychowanek MMKS. Przeszedł wszystkie szczeble szkolenia; stał się wzorem do naśladowania dla kolegów.

- Doskonały przegląd sytuacji, czucie gry, jazdą na łyżwach przechytrza bardziej doświadczonych zawodników. Ewenement. To był zawodnik od wielu, wielu lat dobrze widoczny na lodzie; wszedł płynnie w pierwszą drużynę. Ale za nim ustawił się już długi sznurek chłopaków z tego lub innych roczników - zachwyca się Mirosław Mrugała, prezes MMKS Podhale Nowy Targ.

Bryniczka, Kmiecik, Neupauer, Ziętara, Gaj - żeby wymienić tylko pierwszych z brzegu.
MMKS powstał przez... kłopoty KS Podhale; klubu, jeszcze nie spółki - ta zaistniała w 2001 r. - nie było stać na szkolenie młodzieży. Mrugała: - W latach dziewięćdziesiątych był moment zastoju, młodzi ludzie zostali... na lodzie. Wtedy sprawy w swoje ręce wzięli rodzice. Gdyby nie oni, Podhale nie miałoby wychowanków. I hokeja by w Nowym Targu nie było.

MMKS żyje w symbiozie ze Sportową Spółką Akcyjną; klub daje mu zaplecze drużyn młodzieżowych wymagane przez PZHL, spółka ma ułatwiać im grę w ich ligach. Skrupulatnie zapisano w papierach, że większość obecnych zawodników Wojasa Podhale SSA to podopieczni MMKS.

- Był okres, że stawiano w Podhalu na zawodników z zewnątrz - z innych klubów i z zagranicy. Zgodnie z przepisami kilku mogło grać, a reszta siedziała na trybunach. Mimo to prócz pensji trzeba było im jeszcze zapewnić warunki bytowe. Wychowankowie okazali się tańsi, a do tego dla nich przychodziło więcej kibiców. Przecież w Nowym Targu każdy ma hokeistę w rodzinie - zauważa burmistrz Marek Fryźlewicz.

To nie jest wcale łatwy sport; trzeba być inteligentnym, a z drugiej strony twardym. - Wszystkie elementy trzeba połączyć ze sobą: jazdę na łyżwach, operowanie krążkiem, koordynację, pomyślunek na lodzie. Do tego każda indywidualność musi się wpisać w piątkę, która wychodzi na lód, a każda piątka w drużynę - mówi Krzysztof Zapała.

Tego uczą się od samego początku podczas żmudnych niekiedy treningów. Na etapie podstawówki czy gimnazjum trudno jeszcze ocenić, który z młodych zawodników pokaże się potem w polskiej ekstraklasie albo innych mocnych ligach. - Może wszyscy, a może żaden; trudno być prorokiem. Każdy z nich ma białą kartę, każdy zapisuje ją wysiłkiem, potem przelanym na treningach - mówi Robert Furca.

Niemal każdy kibic w Nowym Targu, choćby z opowiadań pamięta mecz Polski z ZSRR (6-4) podczas Mistrzostw Świata w 1976 r. w Katowicach; reprezentację zdominowali wówczas zawodnicy Podhala. Tak samo każdy marzy, by wróciły czasy wielkich sukcesów, jak w latach 1969-1979 czy 1993-97, kiedy "Górale" zdobywali mistrzostwo Polski rok po roku. Z kibicami bywa różnie; czasem przychodzi ich kilkuset, czasem kilka tysięcy. Zależnie od stawki meczu, przeciwnika itp. Również od... temperatury. - Bywały mrozy trzydziesto-, czterdziestostopniowe; bywało, że w czasie tercji trzeba było odgarniać z lodu śnieg. Ludzie skandowali: "Chcemy dachu, chcemy dachu!". Wcześniej kocem rozprowadzało się wodę, żeby po zamarznięciu była gładź. Trybuny trzeszczały pod naporem kibiców - wspomina Lesław Mikołajski.

Bywało, że zawodnicy odmrażali sobie ręce i nogi, zwłaszcza zanim w 1974 r. oddano do użytku kryte lodowisko. Dobrowolnie opodatkowało się na nie wielu nowotarżan. Problemów nie było, bo hokej to tu niemal religia. - Teraz również, gdyby trzeba było stanąć murem za hokejem, staną wszyscy mieszkańcy. Nawet jeśli niekoniecznie chodzą na mecze - uważa Janusz Stopka, naczelnik Wydziału Oświaty Urzędu Miasta Nowy Targ, który ma nadzór nad klasami sportowymi.
Trudno wymienić wszystkie kluby, w których grają lub grali w minionych sezonach wychowankowie MMKS Podhale Nowy Targ. Reprezentowali barwy m.in. Cracovii, Zagłębia Sosnowiec, KTH Krynia, Naprzodu Janów, Stali Sanok, TKH Toruń.

- Gdyby ściągnąć wszystkich naszych wychowanków do Podhala, powstałaby mocna drużyna, albo nawet kilka - tak już dawniej bywało - mówi z uśmiechem Robert Furca.

Nie żal więc chyba nikomu pieniędzy, które każdego roku łoży się na szkolenie hokejowej młodzieży. - Mają pod budkę z piwem iść albo narkotyki wąchać? Na SSA pieniędzy nie możemy dać. Możemy utrzymywać lodowisko i pomagać w szkoleniu młodzieży. Na to pieniędzy nie skąpimy - przyznaje Lesław Mikołajski.

- Nawet, jeśli któryś z tych młodych chłopaków nie zrobi kariery na lodzie, na pewno odnajdzie się w życiu, unikniemy patologii - podkreśla Marek Fryźlewicz.

Chłopcy z Nowego Targu od lat mają jedno marzenie: NHL. National Hockey League to najlepsza liga hokejowa świata - w Stanach Zjednoczonych. Symbol doskonałości. Krzysztof Zapała: - Każdy z nas o tym marzy, i to od małego. Jednak potem okazuje się, że z Polski droga tam dość daleka, choć możliwa do pokonania.

Z Polaków grali dotąd w NHL tylko Mariusz Czerkawski, Krzysztof Oliwa i Peter Sidorkiewicz. Żaden nie pochodził spod Tatr, choć Oliwa po powrocie z USA przez sezon grał w Podhalu. Marcin Kolusz, obecnie napastnik Wojas Podhale SSA, draftowany był do NHL przez Minnesota Wild, nie zagrał jednak za oceanem ani minuty. Kto wie, może kiedyś uda się to komuś innemu. Na razie największy dla nich zaszczyt to spalić góralski kapelusz kierownika drużyny - tak "Szarotki" od lat świętują sięgnięcie po tytułu mistrza Polski.

Piotr Subik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski