MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jednooka Temida

Redakcja
Po raz pierwszy Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze zebrał się 20 listopada 1945 r. Przed prawnikami stało wielkie wyzwanie - świat nie znał do tej pory takich zbrodni jak te, które popełniono w czasie II wojny światowej. Jak sądzić zbrodniarzy, którzy nie mieli "krwi na rękach", ale swoimi rozkazami zabijali setki tysięcy ludzi?

Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają

Międzynarodowy Trybunał Wojskowy obradował do 1 października 1946 r. w Pałacu Sprawiedliwości w Norymberdze. Odbył 403 sesje, dokumentacja ważyła 200 ton, a przebieg procesu utrwalono na 27 km taśmy i 7 tysiącach płyt gramofonowych.

Niewinny!

Na ławie oskarżonych zasiadło 21 osób - od wysokich rangą dowódców wojskowych jak Wilhelm Keitel, szef sztabu, Erich Raeder, dowódca floty, poprzez głównych ideologów, takich jak Alfred Rosenberg, i propagandzistów, jak Julius Streicher, redaktor naczelny "Stürmera", czy Baldur von Schirach, szef Hitlerjugend. Sądzeni byli też Albert Speer, ulubieniec Hitlera, architekt i minister uzbrojenia, Joachim von Ribbentrop, minister spraw zagranicznych, Hans Frank, zarządca Generalnego Gubernatorstwa, Martin Bormann, szef Kancelarii Rzeszy, najbardziej zaufany człowiek Hitlera (sądzony zaocznie, gdyż nie zdołano go schwytać; wkrótce okazało się, że zginął na początku maja, próbując wydostać się z Berlina). Już w pierwszym dniu obrad zgodnie z procedurą zapytano wszystkich oskarżonych, czy przyznają się do winy, wszyscy odpowiedzieli tak samo: - Nicht schuldig!

Niewątpliwie największą "gwiazdą" wśród oskarżonych był Herman Göring; zeznawał trzykrotnie dłużej niż inni, wykorzystywał każdą okazję, aby wygłaszać mowy pochwalne na temat III Rzeszy - pewny siebie, arogancki i zarozumiały. Równocześnie był świetnym mówcą, a poza salą sądową wywierał duży wpływ na współwięźniów; do tego stopnia, że alianckie władze postanowiły odizolować go nawet w czasie posiłków. Zarzuty prokuratorów skwitował: - Za pięćdziesiąt lub sześćdziesiąt lat wszędzie w Niemczech będą stały posążki Hermana Göringa. Może małe posążki, ale w każdym domu.

Przed sądem nie stanęli najważniejsi winowajcy: Hitler, Himmler i Goebbels. Wszyscy popełnili samobójstwo.

Śmierć oskarżonym!

Pierwsze rozmowy na temat ukarania niemieckich zbrodniarzy prowadzono jeszcze w czasie wojny. Pojawiło się również pytanie - czy wobec ogromu zbrodni, które popełnili, stawiać ich przed sądem, czy od razu rozstrzelać. Za takim rozwiązaniem w pierwszej fazie negocjacji był sam... Winston Churchill. Ostatecznie zdecydowano się sądzić winnych przed międzynarodowym trybunałem. Pojawiły się jednak kolejne dylematy. Czy sąd ma uznać odgórnie, iż wszyscy są winni i jedynie orzec karę, czy jednak zastosować domniemanie niewinności? Czy sądzić tylko bezpośrednich wykonawców zbrodni, czy również mocodawców? O co oskarżyć człowieka, który odpowiada za zamordowanie setek tysięcy osób? Zarzucić mu wielokrotne morderstwo? Przed takimi dylematami stanęli prawnicy alianccy. Z jednej strony presja społeczeństw na osądzenie zbrodniarzy była ogromna, ocierająca się często o chęć zemsty. Z drugiej strony, środowisko prawników (szczególnie zachodnich) zdawało sobie sprawę z trudności stojących przed przyszłym trybunałem i starało się pogodzić normy prawa z wyjątkowością zaistniałej sytuacji. "Prawnicy" sowieccy naciskali na bezwzględne rozprawienie się ze zbrodniarzami, co zademonstrował prokurator generalny ZSRR Andriej Wyszynskij, wznosząc toast na jednym z bankietów w Norymberdze: - Śmierć oskarżonym!
Nieznający języka rosyjskiego goście, w tym sędziowie i prokuratorzy zachodni, spełnili ten toast. Miny im zrzedły, gdy dowiedzieli się za co wypili...

Zwycięzca zawsze będzie sędzią...

Przed rozpoczęciem procesu wszyscy osadzeni w więzieniu Niemcy otrzymali tekst aktu oskarżenia w języku niemieckim. Na kartkach tego aktu Herman Göring napisał odręcznie: - "Zwycięzca zawsze będzie sędzią, a pokonany oskarżonym". Prokurator amerykański Robert Jackson w mowie, wygłoszonej na otwarcie obrad, mówił o hołdzie, jaki siła składa rozumowi. Podkreślał, że cztery wielkie narod powstrzymały się od ślepej zemsty i z wolnej woli oddały jeńców pod sprawiedliwy osąd.

Zarzut ten jednak wracał w trakcie obrad MTW. Często podnosili go niemieccy obrońcy, powołując się na łamanie procedur, m.in. fakt, iż sędziowie i prokuratorzy reprezentowali jedynie mocarstwa zwycięskie. Adwokaci mieli pretensje, że prokuratorzy i sędziowie spotykają się, chociażby na bankietach, prowadzą dyskusje, do których z oczywistych względów nie są dopuszczani niemieccy obrońcy. Jednak największe zarzuty i wątpliwości dotyczyły łamania podstawowych zasad wywodzących się z prawa rzymskiego, które do tej pory uważane były za nienaruszalne. Burzliwe dyskusje prawników mogły całkowicie sparaliżować proces. Problem tkwił w tym, iż sądzonych oskarżono o zbrodnie przeciwko ludzkości i pokojowi, a taki rodzaj przestępstw nie istniał w trakcie trwania II wojny. Taka kwalifikacja prawna czynów została sformułowana właśnie na potrzeby procesu w Norymberdze, co automatycznie łamało zasadę lex retro non agit (prawo nie działa wstecz) oraz nullum crimen sine lege (nie ma zbrodni bez prawa). Ulegnięcie takiej interpretacji, a więc wyższości litery prawa, przepisu prawnego, nad powszechnym poczuciem sprawiedliwości, mogło doprowadzić do absurdalnej sytuacji - zwolnienia z odpowiedzialności wszystkich, którym nie udowodni się bezpośredniej winy. Rozwiązaniem tej patowej sytuacji było zastosowanie tzw. zasady Radbrucha, niemieckiego prawnika, który w wyniku doświadczeń II wojny i instrumentalnego traktowania prawa przez nazistów, sformułował zasadę lex iniustissima non est lex (prawo rażąco niesprawiedliwe nie jest prawem). Przesłuchania świadków w Norymberdze, filmy dokumentalne z obozów koncentracyjnych, które ukazały ogrom zbrodni III Rzeszy potwierdziły słuszność zastosowania takiego rozwiązania.

Nie zdążę napisać pamiętników

1 października 1946 r. Trybunał ogłosił wyroki: 12 kar śmierci (w tym m.in. dla Ribbentropa, Göringa, Franka, Rosenberga), 3 dożywocia, a dla reszty oskarżonych od 20 do 10 lat pozbawienia wolności. 3 oskarżonych uniewinniono (w tym Hjalmara Schachta, prezesa Reichsbanku w latach 1934-1938, zwolnionego jeszcze przed wojną z tej funkcji za krytykę Hitlera, a od 1944 r. osadzonego w obozie Sachsenhausen). Reakcje oskarżonych na wyrok były podobne. Prawie wszyscy uważali się za niewinnych, a Ribbentrop żałował, że nie zdąży napisać pamiętników.
Wyrok wykonywano przez powieszenie, co większość osądzonych uważała za karę hańbiącą i domagała się rozstrzelania. Jedynie Herman Göring uniknął powieszenia, rozgryzając "cudem zdobytą" kapsułkę cyjanku. Do wykonania wyroku sprowadzono profesjonalnego kata - starszego sierżanta Johna Woodsa. Do momentu przybycia do Norymbergii wykonał już 347 egzekucji. Zdjęcia ciał po wykonanej egzekucji "wyciekły" do prasy. Po ich dokładnej analizie stwierdzono, że większość oskarżonych umarła w wyniku uduszenia (szacowano, że Keitel umierał 24 minuty, a Ribbentrop 15). Stojąc pod szubienicą większość oskarżonych krzyczała: - Niech żyją Niemcy!

W procesie każde mocarstwo było reprezentowane przez własnych oskarżycieli. Na czele zespołu sowieckiego stał Roman Rudenko, który w czerwcu 1945 r. oskarżał przywódców polskiego podziemia niepodległościowego w procesie szesnastu w Moskwie. Był odpowiedzialny za wiele zbrodni sądowych, podobnie jak inni prokuratorzy sowieccy.

Zachód o tym wiedział, ale polityczny układ sił uniemożliwił osądzenie zbrodni Sowietów. W tym również zbrodni katyńskiej...

Joanna Lubecka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski