Poprawienie po raz kolejny rekordu Polski w prędkości jazdy na nartach - teraz wynosi 244,233 km/h - to cel zakopiańczyka Jędrzeja Dobrowolskiego na zbliżający się sezon. Pierwsze starty w zawodach dopiero w przyszłym roku, ale już teraz trzeba mocno pracować nad przygotowaniem się do nich.
Bardzo ważny jest sprzęt, który w narciarstwie szybkim potrafi zrobić sporą różnicę. Zawodnicy ubrani są w obcisłe kombinezony, sami wybierają np. kształt kasku, kijków czy spojlerów. Dobre smary do nart to pilnie strzeżona tajemnica. Wszystkie te zabiegi czynione są po to, aby na odcinku pomiaru prędkości być szybszym do rywali.
- Zacząłem prace nad nowym kombinezonem - mówi Dobrowolski. - Mam dużo informacji, jak uszyć lepszy. Na pierwszy rzut oka nie będzie się różnił od obecnego, ale będzie inny. To będzie jedyny taki model. Powstanie na bazie tego, co opracował mój przyjaciel ze Szwajcarii, a dołożę coś od siebie. Prace będą trwały dość długo, bo na bieżąco będziemy z Berdaxem (firmą szyjącą kombinezony - przyp.) dostosowywać ten wzór do mojej sylwetki, pomysłów i wyników testów.
Na tym nie koniec zmian. Dobrowolski, a także jeżdżący z nim w jednym teamie (Mazda Sky Speed Team) krakowski snowboardzista Michał Pawlikowski, przed rokiem przeprowadzali testy w tunelu aerodynamicznym na Politechnice Krakowskiej. Szukano jak najbardziej optymalnej pozycji zjazdowej, m.in. dzięki ustawieniu spojlerów. Te badania pomogły poprawić rekordy - Dobrowolski rozpędził się we francuskim Vars do 244,233 km/h, a Pawlikowski na jednej desce - do 158,033 km/h. Pomysł, by jak najwięcej korzystać z możliwości testów „na sucho” będzie rozwijany. Na początek przyszłego roku Dobrowolski ma w planach próby w Instytucie Lotnictwa w Warszawie.
- Tam są warunki, żeby zrobić wiatr większy niż na Politechnice w Krakowie. Można dmuchnąć z prędkością macha, choć oczywiście nie dla mnie. Nie byłoby więc problemem, aby sprawdzić się przy prędkości powyżej rekordu świata. To byłoby nie tylko samo badanie pozycji zjazdowej, ale również bardzo dobry trening. Myślę, że najlepszy termin dla mnie byłby w lutym, tuż przed zawodami, aby startować świeżo po tych próbach - mówi Dobrowolski.
Aby w praktyce sprawdzić pomysły na pobicie rekordu Polski (a może i świata - 254,958 km/h) trzeba jeszcze trochę poczekać. Pierwsze zawody Pucharu Świata odbędą się dopiero w marcu, pod koniec tego miesiąca będą mistrzostwa globu (w Szwecji). W tych przypadkach najwyższych prędkości się jednak nie uzyska, najszybsza jazda możliwa jest teraz tylko w Vars. Tam w kwietniu, na zakończenie sezonu, odbywają się zawody Speed Masters.
- Wszystkie inne starty zostaną podporządkowane temu występowi - mówi Dobrowolski. - Cel na sezon jest zawsze taki sam - poprawić rekord. Podczas ostatniego przejazdu miałem problemy, dwukrotnie musiałem się bronić przed upadkiem. Gdyby nie to, wynik byłby lepszy, może nawet te wymarzone 250 km/h. Wiem, że stać mnie na szybszą jazdę. O ile? Ja ucieszę się z każdego kilometra więcej. Znalezienie się w okolicach 250 km/h jest realne. Niestety, w tym sporcie jest tak, że trzeba czekać na idealne warunki, a tak naprawdę szansa na ten najszybszy przejazd będzie tylko jedna.
Dobrowolski i Pawlikowski zamierzają jeździć w jednym teamie, czy nadal pod szyldem Mazdy? - Myślę, że się to nie zmieni. Rozmowy przebiegają w dobrym kierunku - mówi narciarz z Podhala.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
