MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jej lewa stopa

Krzysztof Kawa
Archiwum
Stan stopy Justyny Kowalczyk wymaga natychmiastowej diagnozy. Ale biegaczka z Kasiny Wielkiej nie zamierza tego czynić, zanim w Soczi nie pobiegnie na 10 km, czyli do 13 lutego.

Krzysztof Kawa: KAWA NA ŁAWĘ

Zważywszy na fakt, że urazu nabawiła się co najmniej kilka dni temu (jedna z teorii mówi nawet, że przed dwoma tygodniami), jej postępowanie najłagodniej można określić mianem: "zadziwiające”.

Czytelnicy dzwonią do redakcji, zarzucając nam niewywiązywanie się z obowiązku informowania o zdrowiu Kowalczyk. Rzecz w tym, że należy o czymś pisać dopiero wtedy, gdy uzyska się wiarygodną informację. Dopóki jej nie ma, można tylko spekulować. Gdybyśmy mieli to czynić, pole do popisu byłoby ogromne. Bo po pierwsze Kowalczyk zakazała lekarzowi kadry olimpijskiej przekazywania dziennikarzom jakichkolwiek informacji na temat stanu swojego zdrowia, a po drugie sama beztrosko stwierdziła, iż nie ma pojęcia, co jej dolega i na wszelki wypadek woli tego nie sprawdzać.

Nie pierwszy raz Kowalczyk dla medali szafuje swoim zdrowiem, wystarczy tylko przypomnieć wydarzenia sprzed ośmiu lat w Turynie, gdy w trakcie jednego z biegów straciła świadomość, a kilka dni później stanęła na podium. Gdyby tym razem nie zamieściła zdjęcia stopy na fejsie, nikt by o jej problemie się nie dowiedział. Ale widocznie postraszenie opinii publicznej było jej potrzebne. Teraz może walczyć z Marit Bjoergen bez presji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski