Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest tak malutki, że trudno go dostrzec. Kornik drukarz ma pół centymetra i zagraża puszczy

Grzegorz Tabasz
Merytoryczna dyskusja kończy się tam, gdzie wkrocza polityka
Merytoryczna dyskusja kończy się tam, gdzie wkrocza polityka Fot. 123rf
Jeśli już musimy „Białowieską” zaszufladkować, to jako jeden z najbardziej zbliżonych do naturalnych lasów nizinnych Europy. ale nie pierwotny!

Nie wiadomo, czy kiedykolwiek istniał zamek litewskiego księcia z białą wieżą, który mial dać początek Białowieży. W każdym razie o Puszczy Białowieskiej po raz pierwszy wspomina Jan Długosz. Własność Korony czyli osobiste dobra panującego monarchy, już wówczas musiały zwracać na siebie uwagę, skoro zostały wyróżnione z licznych kniei jakie porastały ówczesną Polskę. Na żubra i grubego zwierza polowali w niej chyba wszyscy królowie od Jagiełły poczynając na Stanisławie Auguście Poniatowskim kończąc. I to dzięki nim w puszczy ocalał żubr, którego wytrzebiono w całej Europie. Dzisiaj Puszczy ma zagrażać półcentymetrowej długości kornik drukarz. Czy aby na pewno?

Puszcza Białowieska jest powszechnie uważana za ostatni skrawek pierwotnych, nizinnych lasów Europy. Wpisana jest na listę obiektów światowego dziedzictwa ludzkości UNESCO, co ma być swoistym certyfikatem jakości. W rzeczywistości w Europie od dawna nie uświadczy ani jednego skrawka ziemi, którego nie tknęłaby ręka człowieka.

W uważanych za mateczniki fragmentach puszczy można znaleźć resztki sadów pozostałe po niegdysiejszych osadach. Ustanowieni przez polskich monarchów opiekunowie królewskiej majętności, mieli prawo wyrębu na własne potrzeby. Niemiecka okupacja z czasów I Wojny doprowadziła do trzebieży lasów i kłusownictwa na niespotykaną wcześniej skalę. Jeśli już koniecznie trzeba puszczę gdzieś zaszufladkować, to to jako jeden z najbardziej zbliżonych do naturalnych lasów nizinnych Europy. Najmniej przekształcony, najmniej zdegradowany, ale nie pierwotny. Pewnie posypią się na mnie gromy, wszak szargam narodową świętość, ale spróbujcie mnie, proszę posłuchać.

To, co zwykliśmy nazywać lasem, jest jeno rodzajem ogrodu czy pola uprawnego obsianego pszenicą. Z tą różnicą, iż rolnik zbiera swoje plony co kilka miesięcy, zaś leśnik co kilkadziesiąt lat. Bzdury? To proszę mi pokazać las gospodarczy, gdzie drzewa dożywają leciwego wieku i giną naturalną śmiercią. Kilkusetletnie olbrzymy, które jeszcze stoją. Połamane kikuty, które obejmą ręce kilku osób.

Spoczywające na ziemi pnie rozkładane przynajmniej przez pół wieku wytężoną pracą grzybów i owadów. W bezksiężycową noc widać świecące próchno, które dało początek opowieściom o zaklętych skarbach, które tylko w wigilię świętego Jana można zdobyć. Takie obrazki zobaczycie w kilkudziesięciu rezerwatach ścisłych. Zaś las gospodarczy uprawiany przez leśników dożywa wieku rębnego i trafia pod piłę w wieku osiemdziesięciu, dziewięćdziesięciu lat. Wcześniej był sadzony, pielęgnowany i chroniony przed szkodnikami. Wypisz, wymaluj pole marchewki.

Z lat młodości pamiętam wiszące na beskidzkich szlakach tabliczki ze zwięzłą informacją, iż las jest fabryką drewna. Bywało gorzej. Leśnicy wiedeńskiej szkoły obsadzili olbrzymie połacie Beskidu Śląskiego świerkiem niewiadomego pochodzenia. Po stu latach świerczyny mrą w oczach, co doskonale widać choćby na zboczach Skrzycznego w Szczyrku. Cóż, posadzili niewłaściwe gatunki w niewłaściwym miejscu.

Polskie lasy i tak przeszły ekologiczną rewolucję. Sadzonki pochodzą z nasion zebranych w najbliższej okolicy. Preferowane są samoistne odnowienia lasu. Leszczyna czy inne dzikie krzewy przestały być taktowane jako chwasty. W lesie tu i ówdzie pozostawia się kilka starych drzew na dziuple dla dzięcioła czarnego i myśliwskie czatownie dla sów. Rzeczy banalne, ale zmiana nawyków zajęła leśnikom całe pokolenie. Nasze lasy wyglądają bardziej naturalnie, lecz do pierwotnej kniei wiele im brakuje.

Spór o Puszczę Białowieską bynajmniej nie leży w wycince świerków zjadanych przez kornika czy jej zaniechaniu. Rzecz w tym, czym Park Narodowy, obszary Natura 2000 i lasy w okolicach Białowieży mają być w przyszłości. Jeśli lasem naturalnym, to człowiek z piłą i siekierą nie ma do niej wstępu. Żadnej pielęgnacji, wycinania i usuwania chorych drzew. Żadnego zalesiania. Z wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami. To, co umarło upada na ziemię. Zgnije, spróchnieje, a tuż obok wyrośnie młody las. Tak, jak przed wiekami, gdy ludzi nie było, a las był. Jeśli zaś wycinać i zabierać chore świerki, to puszcza będzie zwyczajnym lasem gospodarczym. I niczym więcej.

Na nic zdadzą się tłumaczenia, iż bez pomocy człowieka odnowienie lasu zajmie nie mniej niż sto lat. Powiększą park narodowy o pozostałą część białowieskich lasów, a okoliczni mieszkańcy będą potrzebować programów pomocowych i nowych strategii rozwoju. To kosztuje, ale obecna decyzja ministerstwa o pozostawieniu części zaatakowanych drzewostanów samych sobie i prowadzenie sanitarnej wycinki w pozostałej części, to fatalna strategia. Decyzja, która nikogo nie zadowoli i niczego nie rozwiąże.

Na marginesie, kornik drukarz nie atakuje zdrowych świerków w doskonałej kondycji. Dopada drzewa chore i osłabione. Posadzone w niewłaściwym środowisku. Tak, jak lasy w Beskidzie Śląskim. Skoro kornik pojawiał się w Białowieży, to tamtejsze świerczyny są w kiepskim stanie. Być może osłabiła je wieloletnia susza. Na nieodległych Mazurach poziom wody w jeziorach obniżył się blisko o jeden metr, zaś świerki o płytkim systemie korzeniowym są bardzo wrażliwe na przesuszenie podłoża.

W naturalnych warunkach nagromadzenie szkodników zawsze przyciąga tych, którzy się nimi żywią. Dzięcioły i ptaki owadożerne. Wreszcie liczne pasożyty. To tylko kwestia czasu, by epidemia została opanowana siłami natury. Jeśli już walczyć z chrząszczem, to przy pomocy broni biologicznej. Choćby ustawiając pułapki z feromonami płciowymi, które wybiórczo wabią korniki. Zabieg pracochłonny, ale pozwoli uniknąć masowej wycinki i wywożenia tysięcy metrów drewna po leśnych drogach. Owszem, las pełen martwych drzew będzie brzydko wyglądał. To jest cecha naturalnych, pierwotnych lasów. Niedostępnych, zapuszczonych, dzikich. Po prostu prawdziwa puszcza.

Puszcza wymaga konsekwentnej decyzji. Las naturalny lub gospodarczy. I nic po środku. Teraz będzie wojna. Taka sama jak o Rospudę dziesięć lat temu. Puszcza Białowieska to znakomita okazja do rozpętania kolejnej batalii z nielubianym rządem. Opozycja nie daruje ministrowi ani jednego wyciętego świerka. Bruksela z troską pochyli się na każdym martwym drzewem. W bitewnej wrzawie o rację, los puszczy zejdzie na daleki plan. A propos, masowa rójka owadów zaczyna się w połowie kwietnia.

***

Korniki w Puszczy Białowieskiej rozpaliły emocje do białości. Stawiam dolary przeciw orzechom, iż lwia cześć walczących o ochronę puszczy poprzez wycinanie lasu lub wręcz przeciwnie nie ma bladego pojęcia, jak wygląda kornik drukarz. Jeśli do przyrody wkroczy polityka, to obawiam się, iż jakakolwiek dyskusja jest już niemożliwa. Protesty, pikiety, petycje. I jakże swojskie okładanie adwersarzy inwektywami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski