Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jestem górnik z kopalni „Bytom”!

Leszek Mazan, dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Felieton. W latach osiemdziesiątych XX wieku konferencje prasowe po plenach KC Komunistycznej Partii Czechosłowacji odbywały się zazwyczaj w trzy dni po zakończeniu obrad tego zacnego grona i dziennikarze zadawali pytania będące cytatami z ich własnych relacji prasowych czy telewizyjnych.

Pachniało bezpłatnym piwem i parówkami, wszyscy byli zadowoleni. - Słuchaj, Vaszku - spytałem dziennikarza agencji CzTK - po kiego grzyba wy pytacie wyłącznie o rzeczy, na które znacie odpowiedź? Vaszek uśmiechnął się z wyższością.

- My mamy taką zasadę: Nevisz - to se neptej, visz - to se zeptej. Nikt z możnych tego świata nie będzie miał do ciebie pretensji. I o to właśnie chodzi. Widzisz, ostrożność jest matką mądrości.

U nas, na skutek wieloletnich błędów i wypaczeń, publiczne zadawanie pytań (osobliwie politykom) staje się czynnością coraz bardziej niebezpieczną dla obu stron.

Zaczęło się wszystko już w dolnym Gierku, kiedy to górnikom przyznano nie tylko stosowne deputaty, ale i wykluczoną dotąd możliwość bezpośredniego zwrócenia się do wizytującego ich kopalnię I sekretarza KC. Pytania wymyślał zakładowy komitet partii, zatwierdzał komitet wojewódzki, po konsultacjach w Warszawie wracały do kopalni i zostawały przydzielane poszczególnym, najbardziej odpowiedzialnym politycznie i starannie ponumerowanym przodownikom pracy.

Siedzący z boku stołu prezydialnego któryś z miejscowych dostojników pokazywał dyskretnie wybrańcom losu tabliczkę z kolejnym numerem pytania, zadawali je, Gierek mówił, że jest bardzo słuszne, i - podobnie jak w Pradze - wszyscy byli zadowoleni. Chociaż?... Po całej Polsce krążyła opowieść o politycznej prowokacji w Zagłębiu: - Jestem górnik z kopalni „Bytom”, gdzie jest szynka? JA się pytom. Ogłoszono natychmiast przerwę, po której do mikrofonu dorwał się kolejny prowokator: - Ja nie o szynce, ino się pytom: gdzie jest górnik z kopalni „Bytom”?

Opowieść obiegła cały nasz obóz i, dostosowywana do lokalnych realiów (w Czechach było to: „Mam dotaz: kde je Kotas?”), stanowiła przez lata groźne memento dla wszystkich ciekawskich i dla polityków wszystkich szczebli. Ale sam pamiętam spotkanie posła, dziennikarza i działacza partyjnego Władysława Machejka z plantatorami kapusty w Charsznicy, kiedy to padło pytanie, dlaczego nigdzie nie można kupić dwudziestocalowych gwoździ.

- One, te gwoździe, są, partia interesuje się ich produkcją, ale niestety w magazynach są i biurokraci, i zwyczajni sabotażyści, ale ja osobiście dopilnuję, by jak najszybciej dotarły do Charsznicy, przecież na waszą kapustę czekają ludzie pracy w całym kraju - deklarował, bijąc się w piersi, Machejek... - Eeeeee, panie pośle - uśmiechnął się szyderczo pytający - takich gwoździ nigdzie nie robią, ja byłem tylko ciekawy, co wy mi na to odpowiecie...

Czasem jednak nawet u nas na podchwytliwe pytanie pada zupełnie sensowna odpowiedź. Bohaterowie Mrożkowskiego „Na pełnym morzu” na pytanie: „Gdzie jest prawdziwa wolność?”, usłyszeli, że należy jej szukać tam, gdzie nie ma zwykłej wolności. W ostatnich zaś dniach pan poseł Morawiecki (senior), posługując się cytatem z samego Wielkiego Stalina, odpowiadał ławom poselskim, że prawo, owszem, jest, ale jeszcze nad nim jest wola ludu i dobro narodu. Co ważne, udało się równocześnie skutecznie spacyfikować wszystkich obecnych na sali „górników z kopalni Bytom”, a na następnych posiedzeniach Wysoka Izba otrzymała dodatkowo od rządu potwierdzenie obietnic podobnych do tych składanych przez Machejka plantatorom kapusty w Charsznicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski