Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeszcze więcej słów

Ryszard Terlecki
Wszystko jest polityką. Czas na działania nie słowa - zapewniali przywódcy G-20, dwudziestu najbogatszych państw świata, którzy spotkali się w Turcji w ostatnią niedzielę.

I chociaż nie brakowało wśród nich prezydenta Francji, współodpowiedzialnego za politykę imigracyjnego ryzyka, ani kanclerz Merkel, głównej sprawczyni imigracyjnego kataklizmu w całej południowej i centralnej Europie, to jedynym efektem wielogodzinnych narad były powtarzane od lat slogany o „nasileniu” walki z terroryzmem. Oznacza to brak politycznych decyzji i pozostawienie ciężaru walki służbom specjalnym, którym przecież nie udało się zapobiec paryskim zamachom.

Równocześnie dzisiejsi przywódcy Unii Europejskiej usiłują przekonać opinię publiczną, że nie popełnili żadnego błędu, a milion nielegalnych przybyszów z Bliskiego Wschodu i Afryki, którzy w tym roku pojawili się w Europie, nie stwarza żadnego nadzwyczajnego zagrożenia. Kurczowe trzymanie się pomysłu, że imigracyjny kryzys uda się przeczekać oraz że jego skutki okażą się groźne dla bezpieczeństwa Starego Kontynentu dopiero za kilkanaście lat - a więc już za kadencji następców obecnych liderów - może zakończyć się katastrofą, której skalę trudno dziś przewidzieć.

Jedyną szansą skutecznego oddalenia zagrożenia od granic Europy jest zniszczenie Państwa Islamskiego. Nikt nie jest na tyle naiwny, aby sądzić, że oszczędnie przeprowadzane naloty przyniosą efekt inny, niż jeszcze większa determinacja przynajmniej części mieszkańców bombardowanego obszaru. Tym bardziej, że Amerykanie i ich sojusznicy atakują islamistów, a Rosja bombarduje walczących z islamistami przeciwników Assada. Jest jasne, że nie ma mowy o stabilizacji tego obszaru bez operacji lądowej, ale jak ją prowadzić, skoro Kurdowie, kolejni przeciwnicy Państwa Islamskiego, są zwalczani przez Turcję, członka NATO.

W tej gmatwaninie konfliktów Unia Europejska, politycznie zdominowana przez Niemcy, szykuje rozwiązanie łatwe do przewidzenia: pozwolić Putinowi, żeby na własną rękę zaprowadził porządek w całym regionie. Byłby to porządek putinowski, ale tym europejskie elity nie zawracają sobie głowy. Amerykanie, wobec zbliżającego się terminu wyborów, także woleliby zająć się własnymi sprawami.

Putin oczywiście ani pokoju nie przywróci, ani konfliktów nie wygasi. Przeciwnie, naiwna i leniwa Europa, która jeszcze bardziej nadweręży swój autorytet i swoje interesy, prędzej czy później będzie musiała ponieść koszty swoich zaniedbań. Islamski pożar, który rozpali się w Afryce i południowej Azji, zapłonie także w części Europy. A nam przyjdzie przyjmować uchodźców-Europejczyków, uciekających z Zachodu przed terrorem islamskich fanatyków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski