Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jura nie wzbudza niezbędnego szacunku

Redakcja
Czasem łatwiej wejść niż zejść Fot. Jacek Sypień
Czasem łatwiej wejść niż zejść Fot. Jacek Sypień
TURYSTYKA. Jurajskie pagórki i skałki tylko z pozoru wydają się łatwe i bezpieczne. Statystyki Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego mówią coś innego.

Czasem łatwiej wejść niż zejść Fot. Jacek Sypień

Przez cały ubiegły rok siedem grup GOPR zaliczyło 2796 różnego typu interwencji. Najwięcej - 975 - miała na swym koncie Grupa Beskidzka GOPR. Na drugim miejscu, z liczbą 514 interwencji, znalazła się Grupa Jurajska GOPR, na kolejnych Krynicka (373) i Podhalańska (348). A przecież Jura jest taka łatwa i bezpieczna. To dlaczego zdarza się na niej tyle wypadków? Bo Jura nie wzbudza szacunku.

- Jura jest łatwo dostępna. Blisko tu zarówno z Krakowa, jak i ze Śląska. Dlatego jest tu zawsze sporo ludzi. Poza tym większość osób, które tu przyjeżdżają, spędza czas aktywnie. Wspinają się na skałki, penetrują jaskinie, ale także jeżdżą na koniach, rowerach, quadach, motocyklach crossowych czy terenówkach, latają na paralotniach. W Tatrach przy setkach tysięcy ludzi, które tam przyjeżdżają, zdecydowana większość zostaje w domach wczasowych, "zdobywa grań Krupówek" lub wędruje dolinami. Tych, którzy wchodzą w góry, gdzie mogą sobie zrobić krzywdę, jest zdecydowanie mniej - uważa Piotr van der Coghen, twórca i długoletni naczelnik Grupy Jurajskiej GOPR.

Typowy obrazek z Jury. Pod ruiny zamku w Smoleniu podjeżdża rodzinna wycieczka. Wchodzą na zamkowe wzgórze, a potem pod skałę, na której wznoszą się mury górnego zamku z charakterystyczną wieżą. Skała z lekko nachyloną, łatwą drogą wspinaczkową ma może 10 metrów. W skale są klamry i metalowe trzpienie - resztki po łańcuchach, które ukradli złomiarze. Zapada rodzinna decyzja - wchodzimy na górę. Po chwili podziwiają piękną panoramę. Ale potem trzeba zejść. I tu zaczyna się problem.

- Ludzie przeceniają swoje umiejętności. Wspinają się na skałkę, która z dołu wydaje się łatwa, a potem nie mogą zejść, bo nie potrafią znaleźć chwytów i stopni albo paraliżuje ich lęk wysokości. Przed kilkoma laty mieliśmy taki przypadek, kiedy mężczyzna próbował pomóc młodej kobiecie zejść z murów zamku w Mirowie. Pożyczył linę od wspinaczy, zawiązał o jakieś drzewo na koronie murów, wziął dziewczynę na plecy i zaczął schodzić. Oboje spadli, skończyło się tragicznie - opowiada Piotr van der Coghen. Jak mówi, w tym roku ratownicy mieli kilka interwencji przy ciężkich wypadkach wspinaczkowych. Często dochodzi do nich nie podczas samej wspinaczki, a w trakcie schodzenia czy zjazdu ze skały. Po zaliczeniu kolejnej trudnej drogi wspinaczkowej przychodzi rozluźnienie. Człowiek idzie łatwą ścieżką po grzbiecie skały, potyka się i spada. Wtedy nie ma już asekuracji. Wapienne skałki mają swoją specyfikę - kiedy jest sucho, chwyty i stopnie są dość pewne, ale wystarczy odrobina deszczu, a wapienny pył, którymi są pokryte, zamienia się w śliską maź.

Jednak takie wypadki, którym ulegają osoby uprawiające wspinaczkę, zdarzają się sporadycznie. Większość ofiar wypadków to weekendowi turyści. Przed kilkoma laty pod Jaskinię Głęboką koło Podlesic podjechała wycieczka autokarowa. Jej uczestnicy weszli do jaskini bez lin, latarek czy kasków. Jedna z kobiet - w butach na koturnie - poślizgnęła się, upadła i złamała nogę. Z jaskini wyciągnęli ją ratownicy.
Wypadkom ulegają cykliści, którzy zjeżdżają wąskimi ścieżkami ze stromych wzniesień i zawodzą ich albo umiejętności, albo hamulce roweru. A także niedzielni "alpiniści w klapkach", którzy postanawiają wspiąć się na jakąś skałkę.

- Ludzie żyją teraz intensywnie i chcą w krótkim czasie intensywnie wypocząć, odreagować stres. Często wsiadają na rower górski czy quada na kacu, po całonocnej imprezie, bądź po kilku piwach. To fatalne połączenie - mówi Piotr van der Coghen. Inna sprawa, że coraz częściej dochodzi do bezpośredniego spotkania miłośników jazdy quadami czy crossami z turystami pieszymi, dla których szlaki zostały stworzone. - Pewien mężczyzna jeździł na quadzie po rezerwacie koło Złotego Potoku. Gdy jakiś turysta zwrócił mu uwagę, po prostu po nim przejechał. Człowiek trafił do szpitala - mówi Piotr van der Coghen. Bardzo często sprawcy takich wypadków są bezkarni. Trudno bowiem ustalić kierowcę quada, czy motocykla crossowego bez tablicy rejestracyjnej, gdy głowę jadącego zakrywa kask z ciemną szybą.

Do miejsc, w których dochodzi do wypadków najczęściej karetka pogotowia nie dotrze. Jedynymi służbami, które mają samochody terenowe są straż pożarna i leśnicy. Ale ich auta nie są przystosowane do przewozu rannych np. z urazami kręgosłupa. Dlatego potrzebny jest GOPR.

W 1993 roku Irena i Piotr van der Coghen, będący wtedy ratownikami Grupy Beskidzkiej GOPR, objęli Bazę Biwakową Polskiego Związku Alpinistycznego koło Podlesic w Jurze. Dwa lata później uratowali życie młodemu wspinaczowi z Bydgoszczy, który spadł ze szczytu skały Biblioteka. Po tym zdarzeniu postanowili utworzyć Sezonową Stację Ratunkową w Podlesicach, podlegającą Grupie Beskidzkiej GOPR. Jednak współpraca z GOPR nie układała się najlepiej. Dlatego w 1996 roku usamodzielnili się i powołali Jurajskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Władze gminy Kroczyce użyczyły im budynku po byłej podstawówce w Podlesicach. Od tego czasu zyskali stałą bazę i rozpoczęły się stałe, całoroczne i całodobowe dyżury ratownicze. Po kilku latach wrócili w struktury GOPR, jako samodzielna Grupa Jurajska. Obecnie jej naczelnikiem jest Adam van der Coghen, syn założyciela, który musi teraz łączyć obowiązki goprowca z funkcją posła na Sejm.

Jurajskie GOPR rozwija się też organizacyjnie. Poza Centralną Stacją Ratunkową w Podlesicach działa także kilka stacji terenowych. Przez cały rok działa stacja w Podzamczu, a podczas weekendów także w Rzędkowicach, Siedlcu i Grabowej. Są też weekendowe stacje sezonowe. Zimowe przy wyciągach narciarskich w Morsku i Górze Kamieńsk, a letnia w Lgotce. Niestety, nie ma żadnej stacji w południowej części Jury, gdzie także dochodzi do wypadków.

Przed trzema laty jurajscy goprowcy poszukiwali 30-letniego grotołaza z Krakowa, który samotnie wybrał się do jednej z jaskiń. Jego zwłoki znaleziono w końcu w jaskini Sąspowskiej koło Ojcowa. Mężczyzna utkwił głową w dół w ciasnej szczelinie. Poszukiwania utrudniało to, że nie było wiadomo, do której z jaskiń wszedł. W Jurze jest 1804 jaskiń o łącznej długości ponad 31 km. W samych dolinkach podkrakowskich jest ich ponad 800.
- Mamy plany uruchomienia stacji terenowej w południowej części Jury. Są plany, aby taka stacja powstała w schronisku PTSM w Łazach. To, czy powstanie, zależy od Starostwa Powiatowego w Krakowie, do którego należy budynek. Czekamy na decyzję. - mówi Piotr van der Coghen.

JACEK SYPIEŃ

Uratowali życie i zdrowie 697 osobom

Grupa Jurajska to najmniejsza z siedmiu grup GOPR w Polsce. We wszystkich działa 1492 ratowników, w tym 105 zawodowych i 1387 ochotników. Największa jest grupa podhalańska (16 zawodowych i 312 ochotników). W Jurze jest 97 goprowców; 11 zawodowych i 86 ochotników. Na 80 wypraw ratunkowych, w jakich brali udział w ubiegłym roku goprowcy, najwięcej, bo 23, może zapisać na swoje konto GOPR jurajski. Na drugim miejscu jest grupa bieszczadzka, której ratownicy wzięli udział w 15 wyprawach, i podhalańska (13).

W ubiegłym roku w górach (poza Tatrami, gdzie działa TOPR) doszło do 25 wypadków śmiertelnych. Najwięcej, bo aż 7 na terenie działania podhalańskiej grupy GOPR. Dwa w Jurze. Tylko w ubiegłym roku jurajscy goprowcy ratowali życie i zdrowie 697 osobom, które uległy wypadkom. Najwięcej, bo 1975 osób uratowali ratownicy grupy beskidzkiej, a 979 podhalańskiej. Ratownicy wszystkich grup uratowali przez cały ubiegły rok 6670 osób. Największą grupę wypadków stanowiły wypadki narciarskie, których było w ubiegłym roku aż 4486.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski