MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kamienne rysunki z Tamgaly

Redakcja
Korespondencja z Kazachstanu

Katarzyna Wierzbowska-Slaska

Katarzyna Wierzbowska-Slaska

Korespondencja z Kazachstanu

Gdy po raz czwarty jechaliśmy do Tamgaly, nie było w nas już tego zapału co poprzednio. Położone zaledwie 160 km od Ałma-Aty, leży w strefie półpustynnej. W lecie zwiedzać je mogą tylko prawdziwi zapaleńcy.

Wyjeżdżaliśmy z zielonej, pełnej parków i fontann, Ałma-Aty aby wkrótce znaleźć się pośród stepów. Jechaliśmy wzdłuż masywu Tien Szan. I chociaż na wierzchołkach mijanych gór leżał śnieg, tu na dole panował upał. Szeroka droga wznosiła się i opadała. Dopiero bardziej na północ zaczynało robić się płasko jak stół. W tym roku wiosna spóźniła się i step jeszcze kwitł. Był tak piękny, że aż dech zapierało w piersi. Jechaliśmy pośród pagórków, które w ostrym słońcu płonęły fioletem i żółcią, czerwienią maków i błękitem niezapominajek.
     Na setnym kilometrze odbiliśmy na północ. Przez pierwsze kilkanaście kilometrów jechaliśmy przez żółte, ciągnące się po horyzont pola, przypominające rzepak. Dalej zaczynał się wyschnięty step. O tej porze roku pasterze pędzili stada na południe, w kierunku gór. Wiedzieliśmy, że będą się zapuszczać coraz wyżej, w miarę jak będzie ich wyganiał upał i susza. Po drodze mijaliśmy niewielkie wzniesienia, które pewnie uszłyby naszej uwadze, gdyby nie jadący z nami archeolog. - To kurhany - tłumaczył - jest ich tu bardzo dużo, w większości jednak są ograbione i zniszczone.
     Na horyzoncie kolejne pasmo niewysokich gór, które ciągnie się od Tian Szanu daleko na północ. To właśnie tędy wędrowały przez wieki plemiona z północy na południe i w odwrotnym kierunku. Gdy nasz licznik wskazuje sześćdziesiąty kilometr od skrętu, pojawia się niewielki drogowskaz Tamgaly. _Zjeżdżamy z drogi i kierujemy się pomiędzy pagórki. Tu jest już pełnia lata, trawy pożółkły, słonawa rzeczka wyschła, pozostały po niej dwie kałuże, w które natychmiast wskakują nasze psy. Ich sierść robi się biaława i sztywna od soli.
     - _Uwaga na żmije, skorpiony i pająki!
- ostrzega nasz przewodnik. - Patrzcie pod nogi i nie puszczajcie dzieci przodem! Wzdłuż wyschniętej dolinki, po obu stronach na łupkowatych skałach znajdują się rysunki naskalne z połowy drugiego tysiąclecia przed Chrystusem (XIV w. p.n.e.). Teren jest nie ogrodzony.
     Za pierwszym razem jechaliśmy tu sami, mając jedynie informację o kierunku i ilości kilometrów. Po drogowskazie _"Tamgaly" _wiedzieliśmy, że jesteśmy już blisko celu i że dalej musimy zdać się na własne szczęście. Zmęczeni podróżą, stanęliśmy. W pewnym momencie aż poderwało mnie na równe nogi, oto o krok od siebie zauważyłam ryte w skale figury byków, koni i jeleni. Tak oto znalazłam po raz pierwszy rysunki w Tamgaly.
Nie byłam pierwszą osobą, która je w ten sposób dostrzegła. W roku 1957 grupa archeologów pod nadzorem Anny Maksimowej prowadziła wykopaliska w jednym z kurhanów. Pewnego dnia fotograf ekipy zapuścił się na wycieczkę. Łażąc po skałach, przypadkowo zauważył rysunki. Od tego czasu zaczęto prowadzić badania. Niedawno UNESCO uznało kompleks Tamgaly za zabytek klasy zerowej, konstytucja Kazachstanu dotąd jednak nie ustaliła prawa o ochronie zabytków, tak więc jedyny w swoim rodzaju pomnik kultury i sztuki pozbawiony jest jakiejkolwiek ochrony. Wandale bezkarnie mogą podpisywać się obok rysunków z epoki brązu albo pokryte rytami, odłupane fragmenty skał odsprzedawać turystom za dolary.
     Rysunki naskalne odkryto w wielu miejscach Kazachstanu, a także w sąsiednim Kirgistanie i Uzbekistanie. Tamgaly jest jednak wyjątkowe - pielgrzymowały tu plemiona zamieszkujące północ i południe. Obszar dzisiejszego Kazachstanu był schronieniem koczowników od wieków, a rozległe stepy stanowiły korytarz, przez który przechodziły wciąż nowe ludy. Napadały, grabiły, mordowały zastaną ludność, częściowo się osiedlały, a częściowo szły dalej.
     Twórcami rytów w Tamgaly były ludy indo-irańskie, Sakowie, Scytowie, potem ludy tureckie. Naniesione jedne na drugie rysunki z epoki brązu, żelaza i wieków średnich świadczą, że miejsce to pozostało świętym bez względu na zmieniające się kultury. Takim pozostało i dla dzisiejszych Kazachów, którzy przyjeżdżają tu z modlitwą i prośbą, zawiązując na kolczastych krzewach różnokolorowe kawałki materiałów.
Aleksiej Rogożyński (potomek polskich powstańców) prowadził badania w Tamgaly przez przeszło sześć lat, jak twierdzi - zebrał 60 proc. materiałów. Teraz jednak jego prace zostały wstrzymane - brak pieniędzy i zainteresowania władz uczelnianych. Rysunki choć popularne (Bóg-Słońce stał się symbolem międzynarodowego Festiwalu Piosenki - "Azja Dausy") i masowo wykorzystywane przez artystów, tak naprawdę nikogo nie obchodzą. Nikt nie dba o to, aby Tamgaly przetrwało. Klimat i czas robią swoje. Skały się kruszą, pękają, odpadają (co najmniej trzecia ich część została bezpowrotnie zniszczona). Przez pewien czas konserwatorzy z Petersburga prowadzili badania i pierwsze próby "sklejania skał". Niestety, wraz z rozluźnieniem stosunków rosyjsko-kazachskich wstrzymano prace, a zebrane materiały naukowcy zabrali ze sobą.
     
     Aleksander Rogożyński przez lata grzebał w tysiącach odłamków skalnych i odtwarzał rysunki niczym wielki "puzzel". Doszedł do wniosku, że każda ich grupa miała jedno miejsce, z którego poszczególne obrazy układały się w całość. Powstawał ówczesny komiks, czytany od strony lewej do prawej. Prehistoryczni artyści zastosowali nawet zasady perspektywy - rysunki na bardziej oddalonych skałach są większe.
     Tamgaly było miejscem świętym. Pod skałami, gdzie znajdują się ryty, składano ofiary. Trochę dalej chowano ludzi, osobno zasłużonych starców, osobno kobiety i dzieci. Petroglify epoki brązu były w owym czasie białe i świetnie widoczne nawet z dużej odległości. Dopiero czas i zachodzące procesy chemiczne nadały rytom ciemny kolor. Na stałe (zapewne za sprawą pustynnego klimatu) mieszkali tu jedynie kapłani - strażnicy świątyni i zarazem artyści. Większość petroglifów (ocalało ok. 2 tysiące) powstała w stosunkowo krótkim czasie, może nawet na przestrzeni jednego pokolenia i ręką kilku zaledwie mistrzów!
     
     Gdy po raz pierwszy zobaczyliśmy rysunki, nieświadomie szukaliśmy odpowiedniego miejsca, z którego można by je lepiej dojrzeć. W pełnym słońcu były widoczne jedynie pod pewnym kątem. Zauważyliśmy, że lepiej je podziwiać z daleka. Z bliska widzieliśmy tylko poszczególne przedstawienia zwierząt - byków, jeleni, napadającego na stada zwierząt wilka, konie, wielbłądy i dziwne ludzkie postacie. Nie wiązaliśmy ich w żadną całość, nie odnosiliśmy do żadnych mitów. Hipoteza archeologa odtworzyła nam jednak mitologię ówczesnych plemion.
     Okazało się, że we wszystkich badanych grupach całość podzielona jest zawsze na trzy części: na najwyższej płaszczyźnie znajdują się postacie Bogów Słońca (jak się ich popularnie określa). Przedstawienia te mają w miejscu głowy słońce (kręgi, od których odchodzą promienie, lub wokół których są rzędy punktów). Ilość kropek lub promieni mogła oznaczać ich hierarchię. Niżej znajdują się przodkowie, ci, którzy utrzymują więź między światem ludzi i bogów, którym należy się szacunek, dzięki którym istniejemy. Na samym dole znajduje się świat ludzi, tu zilustrowane są liczne sceny erotyczne, ofiarowania i walki.
     Bardziej uniwersalny wymiar mają grupy rysunków, ukazujące świat jako chaos, walkę dobra ze złem. Wciąż jedna i ta sama postać, idąca z lewa na prawo, walczy z pojawiającymi się przeciwnościami losu (są to najczęściej dziwne monstra - postacie odziane w skórę, z krogulczymi rękami i wilczymi ogonami). Równocześnie w tym samym kierunku pędzą przestraszone zwierzęta - byki, konie, jelenie. Sprawcą zamieszania jest zły wilk. Ponad chaosem panują bogowie, trwa wieczna harmonia, nasz bohater ma tu jednak prawo wstępu - pokonał zło i należy mu się nagroda. W trzech miejscach przedstawienia widnieją wyryte ślady stóp. Rogożyński szuka powiązania w mitologii hinduskiej i znajduje w niej odpowiedni cytat: "Bóg zmierzył świat trzema krokami".
Trudno się dziwić, że sztuka prehistoryczna ma dziś wielu zwolenników i naśladowców. Te proste kształty przekazują samą kwintesencję, nie ma miejsca na niepotrzebne szczegóły. Ryty są ekspresyjne, zdumiewa pomysłowość przekazania pewnych zjawisk i wierzeń, a padające światło nadaje chropowatej powierzchni trójwymiarowość.
     Tamgaly nie przyjmuje wszystkich. Jest kapryśne. Będąc raz z dość przypadkowo zebraną grupą ludzi bardziej zainteresowaną piknikiem - szaszłykami i wódką, zobaczyłem, że to święte miejsce zaprotestowało. Zerwał się ostry wiatr, zgromadziły się chmury i lunął obfity deszcz. Gdy tylko autobus, wiozący nieznośne towarzystwo zniknął za horyzontem, wyjrzało słońce i zrobiła się pogoda.
     Tamgaly jest dla uważnych turystów i mimo że klimat odstrasza nawet najwytrwalszych, to jednak petroglify mają w sobie siłę, która wciąż przyciąga na nowo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski