Kanadyjskie trasy służą Szwajcarom

Triumfujący Didier Defago Fot. PAP/EPA/Alessandro Della Bella

Dokonał tego Didier Defago, który w odpowiednim momencie wyszedł z cienia swych sławnych, faworyzowanych kolegów - Didiera Cuche i Carlo Janki. Szwajcarzy czekali na ten moment od igrzysk w Calgary w 1988 roku, gdy triumfował legendarny Pirmin Zurbriggen. Widać Helwetom służą kanadyjskie trasy.

Defago po raz trzeci startował w igrzyskach, ale do tej pory tylko raz, w supergigancie przed ośmioma laty w Salt Lake City, zajął miejsce w pierwszej dziesiątce (6.). W styczniu ubiegłego roku pokazał jednak, że, mimo 32 lat na karku, ciągle tkwi w nim wielki potencjał. Szwajcar wygrał dwa najbardziej prestiżowe zjazdy w alpejskim cyrku - w Kitzbuehel i Wengen, a osiągnięcie to mogło przebić tylko mistrzostwo olimpijskie... W tym sezonie wiodło mu się gorzej, choć w grudniu wygrał zjazd do kombinacji w Beaver Creek, a w Bormio był drugi.

Dwa pozostałe miejsca na podium także zajęli alpejczycy, którzy w tym sezonie byli daleko od optymalnej formy. Norweg Aksel Lund Svindal i Amerykanin Bode Miller to jednak ludzie, których skreślanie na starcie zawsze może konkurentów drogo kosztować. Cuche skończył na 6. miejscu. Klapą zakończył się występ Austriaków, choć Mario Scheiber zajął 4. lokatę, bo Michael Walchhofer był dopiero 10.

Lekarz amerykańskiej ekipy Bill Sterett potwierdził, że kontuzja mięśnia kości piszczelowej, której Lindsey Vonn nabawiła się w Austrii na początku lutego nie przeszkodzi jej w starcie na igrzyskach. Na dzisiaj jednak zaplanowano superkombinację mężczyzn, a termin tej konkurencji dla kobiet nadal nie został podany.

(KRZYK)