Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karnowski: Gortat jest dla mnie niczym starszy brat

Rozmawiała Justyna Krupa (JB)
Z moim bratem Przemysławem Karnowskim i sexy mamą Anną Lewandowską – podpisał fotkę Marcin Gortat
Z moim bratem Przemysławem Karnowskim i sexy mamą Anną Lewandowską – podpisał fotkę Marcin Gortat Fot. Facebook Marcin Gortat
Rozmowa. – Pomagamy sobie z Marcinem na co dzień, ale za oceanem muszę radzić sobie sam – opowiada nam Przemysław Karnowski, koszykarz Gonzaga Bulldogs z amerykańskiej ligi NCAA.

– Po raz pierwszy w historii Fundacja Marcina Gortata zorganizowała camp treningowy dla dzieci niepełnosprawnych. By być bliżej uczestników campu, sam też przesiadł się Pan na wózek inwalidzki i z tej pozycji próbował uczestniczyć w koszykarskim treningu. Łatwo nie było?

– Siedząc na wózku, próbowałem rzucać za trzy punkty. Na pięć prób trzy razy piłka nie doleciała do kosza, raz go przerzuciłem i tylko raz trafiłem w obręcz. Ale reprezentanci Polski w koszykówce na wózkach, którzy byli instruktorami na tym campie, radzą sobie z tym zadaniem bez problemu. To efekt ciężkich treningów.

Ja po kwadransie jeżdżenia na takim wózku po parkiecie miałem prawie odciski na rękach. To naprawdę męczące. Ale jednocześnie koszykówka na wózkach to supersport i świetna zabawa. Tyle tylko, że chłopcy z kadry mówili mi, że ceny takich wózków sportowych są astronomiczne. Podobno jeden kosztuje kilkanaście tysięcy złotych. Za tyle pieniędzy można już samochód kupić.

– Ten camp mógł mieć wielkie znaczenie motywacyjne dla jego najmłodszych uczestników. Mogli przekonać się, że konieczność jazdy na wózku wcale nie oznacza, że nie można uprawiać sportu, być aktywnym.

– Myślę, że to była świetna inicjatywa. Uczestnicy campu mogli zobaczyć, że nie są sami ze swoimi problemami, że są ludzie w podobnej sytuacji, którzy uprawiają tak ciekawy sport. Może dzięki temu te dzieciaki same będą grały w koszykówkę czy też uprawiały jakiś inny sport na wózkach. To mój pierwszy camp i bardzo się cieszę, że dostałem zaproszenie od Marcina na to wydarzenie. Cieszę się, że mogę być częścią takiego projektu.

– Gortat w pewnym sensie „namaścił” Pana na swojego następcę w kadrze. To pomoc czy raczej dodatkowa presja?

– Dla mnie już nic nie jest tremujące. Tym bardziej, że więcej czasu spędzam w USA niż w Polsce, bo tam na co dzień występuję, więc tej presji nie czuję. Dlatego cieszę się, że Marcin mi pomaga. Traktuję go jak starszego brata, on też zachowuje się w ten sposób wobec mnie. Osobiście staram się pomagać Marcinowi w jego projektach, przy jego Fundacji MG13. Gdy Marcina nie ma już w Polsce, a ja jeszcze jestem w kraju, staram się go zastępować przy wydarzeniach fundacji.

– Rywalizację na Eurobaskecie zaczynacie już za półtora miesiąca. Wydaje się, że grupa A, do której trafili Polacy, nie jest wcale tą najgorszą.

– Grupa nie jest łatwa. Sądzę, że najtrudniejszymi w niej rywalami będą Rosja i Francja. Oba te zespoły przez ostatnie lata zajmowały czołowe lokaty na mistrzostwach Europy. Ale poprzedni Eurobasket w Słowenii pokazał, że nie możemy żadnego przeciwnika lekceważyć, bo inaczej po pięciu meczach pojedziemy do domu. Nikomu nie możemy odpuszczać. Dopiero rozpoczęliśmy zgrupowanie kadry w Wałbrzychu, więc trudno mi powiedzieć coś więcej o zespole i kto jest w stu procentach gotowy do gry. Na pewno jednak podczas turnieju musimy grać twardo na desce, nie możemy oddawać piłek na tablicach, żeby uniknąć akcji rywala z ponowienia.

– Mówi się, że ma Pan szansę pójść w ślady Gortata i trafić do NBA. Marcin wspiera Pana karierę, ale czy w USA jego opinie mogą mieć znaczenie?

– Jest szansa na NBA, w przyszłym roku na pewno będę startował do draftu. Skończę bowiem już wtedy czwarty rok na uczelni. Ale żeby dostać się do NBA, muszę pracować samemu, muszę wypracować sobie pozycję i pokazać się generalnym menedżerom zespołów z NBA. Pomagamy sobie z Marcinem na co dzień, ale za oceanem muszę radzić sobie sam.

– Ma Pan klub marzeń z NBA, w którym chciałby grać?

– Na ten moment chciałbym po prostu trafić do takiego klubu, w którym mógłbym liczyć na odpowiednią ilość minut na parkiecie. Takiego, który dałby mi możliwość rozwoju. Tak naprawdę każdy zespół w NBA jest dobry i ma organizację na takim poziomie, o którym w Polsce nawet się nie marzy.

NBA? Polak Ma jeszcze wiele do poprawienia
Przemysław Karnowski w zakończonym sezonie NCAA zaszedł najdalej w mistrzostwach – z Gonzagą znalazł się w ósemce najlepszych drużyn.To ważne, ale indywidualnie to nie był najlepszy sezon torunianina: grał nieco mniej niż rok wcześniej, nieco mniej zbierał piłek (5,9), a dorobek punktowy poprawił o 0,5 pkt (10,9). Przez kilka tygodni zastanawiał się, co dalej. Po trzecim roku nauki miał prawo zgłosić się do draftu NBA. Jeżeli jednak nie zostałby wybrany, to musiałby opuścić NCAA. Wtedy dokończyłby studia na swój koszt lub wrócił grać do Europy. Mógł także wykorzystać regulaminową furtkę, która pozwala studentom zgłosić się do draftu i do 12 kwietnia wycofać bez utraty miejsca w NCAA. Polak z tego nie skorzystał. Zdaniem wielu komentatorów – słusznie. Szans na wybór praktycznie nie miał, a brak zainteresowania mógłby źle wpłynąć na przyszłoroczne notowania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski