18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy płonęły stosy

ANDRZEJ KOZIOŁ
Ofiara i kat - XIX-wieczna litografia według obrazu Władysława Rossowskiego "Skazana" (fragment) Fot. archiwum
Ofiara i kat - XIX-wieczna litografia według obrazu Władysława Rossowskiego "Skazana" (fragment) Fot. archiwum
Był krakowski Rynek miejscem handlu, parad i wesołych zabaw, patriotycznych i religijnych manifestacji, ale także miejscem kaźni.

Ofiara i kat - XIX-wieczna litografia według obrazu Władysława Rossowskiego "Skazana" (fragment) Fot. archiwum

Krakowski Rynek miejscem kaźni. Ścięcie księdza Dziewońskiego. Katarzyna Wajglowa spalona za bluźnierstwa. Okrutna zemsta krwawego burmistrza Czeczotki

Już nie pamiętamy, że kiedyś przed głównym wejściem do Mariackiego kościoła, tam, gdzie dzisiaj popisują się mimowie, gdzie turyści zadzierają głowy, aby zobaczyć hejnalistę - niegdyś płonęły stosy.

Już nie pamiętamy, że naprzeciwko Pałacu Spiskie-go stał pręgierz, którego resztki w XIX stuleciu podobno powędrowały do Mydlnik, gdzie stanęła na nich przydrożna kapliczka.

Natomiast przy bocznym wejściu do Mariackiej świątyni do dzisiaj zachowały się kuny. Z Rynku wywożono też skazańców, których wieszano poza miastem - najpierw na Pędzichowie, później w miejscu dzisiejszego zakładu Helclów, gdzie aż do XVIII wieku zachowała się szubienica.

Po raz ostatni karę śmierci na Rynku wykonano 31 maja 1794 roku o godzinie pół do jedenastej. Przed Szarą Kamienicą został ścięty ks. Maciej Dziewoński, oskarżony o szpiegowanie na rzecz Rosjan. Siostra Dziewońskiego miała wyjść za mąż za rosyjskiego oficera, Parczewskiego, a więc - sądząc po nazwisku - Polaka.

Parczewski pisał do Dzie-wońskiego listy, ten mu odpowiadał i nie byłoby w tej korespondencji nic złego, gdyby listy wychodzące z Krakowa nie zawierały informacji na temat stacjonujących w Krakowie oddziałów oraz ich uzbrojenia. Listy wpadły w ręce powstańczych władz i 30 maja sąd insurekcyjny skazał duchownego na karę miecza, która miała zostać wykonana w ciągu 24 godzin. Według Ambrożego Grabowskiego ksiądz Dziewoński...

...ubrany w koszulę śmiertelną, szedł na plac więcej umarły jak żywy. Gdy już stanął w kole śmiertelnym, posadzono go na stołku; przystąpił kat z obnażonymi rękami, zrobił śmiertelną toaletę, podgarnąwszy w górę włosy pod szlafmycę, i w jeden moment głowa spadła. Była już przygotowana trumna czarna z białymi liniami; w tę włożono ciało i głowę i zaraz chłopi, wziąwszy trumnę na drąg, wynieśli na cmentarzyk kościoła św. Gertrudy, gdzie go pochowano, stosownie do zwyczajów, ile że przy tym kościółku zwyczajnie grzebano ściętych.

Kiedy spadła głowa Dziewońskiego (już nie księdza, bo pozbawionego święceń), milicjanci wykrzyknęli: "Niech żyje Rzeczpospolita!". Kat spalił korespondencję skazanego.

Dziewoński był ostatnim skazańcem, któremu na Rynku odebrano życie. Pierwszym, o którym coś wiemy - Spytek z Dytrychowa, sędzia grodzki, stracony w 1395 roku za nadużycie władzy i gwałt. W czasie, jaki upłynął pomiędzy tymi egzekucjami, mistrz małodobry nie próżnował, a krakowianom nie brakowało okrutnych widowisk.

W 1539 roku na stosie spłonęła Katarzyna z Zalaszkowskich Wajglowa, zwana Malcherową, żona złotnika i krakowskiego rajcy Melchiora Wajgla. Licząca ponad osiemdziesiąt lat staruszka została oskarżona o... przejście na judaizm. Jej mąż miał kontakty z krakowskimi Żydami i zapewne na tym wszystko się zaczynało oraz kończyło. Wiadomo, na czym polegało bluźnierstwo, jakiego miała się dopuścić Malcherowa, która odrzucała Chrystusa jako syna Bożego. Nie wiemy, jakiego dopuściła się świętokradztwa. Wiemy tylko, że kościelny sąd za te właśnie przestępstwa wydał ją świeckim władzom. Przed głównym wejściem do kościoła Mariackiego wyrósł stos...
Prochy nieszczęsnej staruszki zostały wrzucone do Wisły. Podobno Malcherowa bardziej niż do judaizmu skłaniała się do ariańskiej herezji, przede wszystkim jednak - jak można przypuszczać - miała nieco zamącony umysł. Podobnie jak niejaki Zakrzewski, który 1 lipca 1588 roku też spłonął na stosie wzniesionym przed kościołem Panny Marii. W tym przypadku chodziło o niewątpliwego szaleńca, który wtargnął do kościoła Na Piasku, ranił zakonnika odprawiającego mszę i ministranta, a sakrament rozciskał po ziemi.

W 1567 roku krakowski Rynek był świadkiem wyjątkowo odrażającej egzekucji, morderstwa pod płaszczykiem prawa, które dokonało się za sprawą Erazma Czeczotki-Tłokińskiego, zwanego "krwawym burmistrzem".

Czeczotka - człowiek majętny i ustosunkowany - przez czterdzieści lat był miejskim radcą, trzykrotnie zasiadał na burmistrzowskim stolcu. Wysferzył się - do herbu przyjął go kanclerz koronny i od tego czasu zwyczajny Czeczotka stał się Tłokińskim herbu Jastrzębiec. Skonfliktowany z wieloma mieszkańcami miasta, bezwzględny, był też wielkim miłośnikiem kobiet i właśnie kobieta stała się przyczyną sporu pomiędzy Czeczotką a Franciszkiem Wolskim, magistrem filozofii i nauk wyzwolonych.

Była nią Anna Waliszewska, wdowa po rzeźniku, którego - jak powiadano - otruła. Młoda wdowa prowadziła swobodne życie, pozostając w zażyłych stosunkach z burmistrzem. Jednak pewnego dnia pojawił się młodszy od Czeczotki magister Wolski. Nie tylko zajął miejsce, które burmistrz uważał za swoje, ale na dodatek go pohańbił, wyrzucając za drzwi. Dodajmy, iż uczony mąż nie interesował się wyłącznie księgami, znany był z awantur o kobiety, miał też wojenną przeszłość - uczestniczył w wyprawie na Moskwę.

W tym momencie dość rubaszny romans zamienia w ponurą powieść grozy. Jest w niej wszystko: podstęp, przy pomocy którego zwabiono ofiarę. Są oskarżenia, najprawdopodobniej fałszywe, o zdemolowanie ratusza. Lekceważenie prawa, bo magister Wolski powinien korzystać z uniwersyteckich przywilejów. Przekupstwo - bo Czeczotka podobno wręczył podstarościemu wysoką łapówkę, aby ten zaaprobował aresztowanie magistra. Jest wreszcie niesprawiedliwy, wydany pod naciskiem, wyrok sądu radzieckiego i na koniec - kaźń tak obrzydliwa, tak okrutna, że podobnej krakowski Rynek chyba nigdy nie widział. Według Józefa Muczkowskiego, historyka Krakowa, egzekucja przebiegała następująco:

W południe, gdy wszyscy udali się na obiad, wywleczono Wolskiego z lochów miejskich, zmęczonego torturami, zdarto zeń szaty, przeczytano mu wyrok śmierci przy zamkniętych wrotach ratusza. Gdy burmistrz Zalaszowski ociągał się ze swym zadaniem, podstarości i Czeczotka upomnieli go, aby spełniał swój obowiązek urzędowy. Po odczytaniu wyroku wyprowadzono skazańca przed ratusz. Podstarości dosiadł konia, rozpędził napierającą ciżbę, robiąc swobodne miejsce dla oprawców, po czym zawołał do kata, który świadomy niewinności magistra drżał na całym ciele, tak że miecz wypadł mu z rąk: "Hej, dobry bracie, chwyć za miecz i tnij w kark tego niegodziwca". Wówczas kat za pierwszym zamachem z góry na dół ciął w głowę stojącego jeszcze Wolskiego. Uderzywszy drugi raz poziomym ruchem trzymającego się jeszcze na nogach magistra, zranił go lekko w szyję, ale mu głowy nie odciął, a wówczas rozwścieczony podstarości krzyknął na niego: "Rozciągnij go na ziemi, bij, rąb. Kopaj, zakłuj, jak umiesz tak morduj tego łotra, bo nie chce umrzeć". A gdy nieszczęsny magister upadł na ziemię, jeden z pachołków przytrzymał jego głowę, a kat, nie jednym cięciem miecza, jak to lege artis powinno się było odbyć, lecz rżnąc jakby piłą zranioną szyję, odciął wreszcie głowę od tułowia i na bok ją odrzucił, po czym szybko się oddalił do izby radnej, gdzie mu zgromadzeni rajcy dziękowali. A podstarości krzyknął do Czeczotki: "Masz, czego chciałeś, Czeczotko".

Andrzej Kozioł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski