Kierownik patrolował dzielnicę zza biurka

Z naszych informacji wynika, że pieniądze przekazywane co roku przez rady dzielnic na dodatkowe patrole straży miejskiej nie zawsze są właściwie wykorzystywane. Na takie dyżury wpisują się kierownicy referatów, po czym... patrolują teren zza biurka.

- Gdy sprawa się wydała, poszczególni kierownicy odpowiedzialni za wyłudzenia nawet nie zostali zdegradowani, ale jedynie przeniesieni do innych oddziałów. Sprawa została zamieciona pod dywan - twierdzi nasz informator.

Adam Młot, komendant krakowskiej straży miejskiej, zapewnia, że ma oddział śródmiejski po lupą. Wykrył tam pewne nieprawidłowości, ale skala nadużyć, według niego, nie jest niepokojąca. Kierownik referatu miał jedną dodatkową służbę spędzić w połowie za biurkiem, a nie w rejonie, który powinien patrolować.

Wyszło także na jaw, że niesprawiedliwie dzielił nadgodziny między swoich podwładnych. Za karę został skierowany do innego oddziału. Będzie musiał odpracować godziny, które spędził za biurkiem, a nie w terenie. Stracił też prawo do premii i nagród.

Według komendanta Młota, nie ma nic dziwnego w tym, że na dodatkowe patrole wpisują się kierownicy referatów. - Straż nie ma aż tylu funkcjonariuszy, aby zgodnie z przepisami prawa pracy patrole wykonywali jedynie szeregowcy, choć to oni w większości pełnią dodatkową służbę - precyzuje.

Komendant zapewnia, że funkcjonariusze są nadzorowani, m.in. poprzez zapis elektroniczny ich pracy. Jeśli ze służbowego notatnika wynika, że strażnik był w rejonie placu targowego, to można to sprawdzić dzięki GPS, który ma każdy funkcjonariusz w radiostacji. Nadzór przeprowadza wydział prawno-kontrolny straży miejskiej.

Rady dzielnic: Stare Miasto i Grzegórzki na patrole przeznaczyły w tym roku po 20 tys. zł (podobnie było w ubiegłych latach). Dzielnica Pradnik Czerwony corocznie przeznacza na ten cel po kilka tys. zł, w tym roku jednak nie dała nic.