Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

King Crimson "Starless And Bible Black”

Redakcja
Po zakończeniu trasy będącej wynikiem sukcesu płyty "Islands”, z dworu Karmazynowego Króla odeszli wszyscy jego dotychczasowi współpracownicy. Oznaczało to, że jeśli Robert Fripp chce utrzymać słynny szyld, musi szybko znaleźć sobie nowych muzyków. Na szczęście udało się mu.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA suplement (52)

Pierwszym z nich był, wyciągnięty wprost z Yesu – Bill Bruford (bębny). Potem dołączył do nich basisto–wokalista z The Family – John Wetton. W końcu doszli do nich jeszcze: młody skrzypek – David Cross i specjalista od gry na instrumentach perkusyjnych – Jamie Muir. Nowe wcielenie King Crimson próby zaczęło w lipcu, a działalność koncertową w październiku 1972 r. Natomiast na początku roku następnego nagrało kolejny krążek długogrający – rewelacyjny album "Larks’ Tongues In Aspic”. Tuż po jego rejestracji zespół wystąpił w Marquee (10 i 11 lutego), ale już bez Muira, bo ten w czasie próby... upuścił sobie na nogę ciężki gong! A co jeszcze gorsze, zaraz potem okazało się, że mu... odbiło – bo bez powiadomienia kolegów wyjechał do Szkocji, gdzie zamieszkał w jakimś buddyjskim klasztorze.

Następnych 10 miesięcy to nieustanne koncerty i przygotowania do pracy nad kolejną płytą. I tak na samym początku roku 74, w Air Studio, kwartet nagrał dwa utwory, które najpierw opublikowano na singlu ("The Night Watch”/ "The Great Deceiver”), a potem wmontowano do całości, której nadano tytuł "Starless And Bible Black”. Co było jednak zupełnie niezwykłe, reszta tematów, które trafiły na album, została zarejestrowana w czasie koncertów (Glasgow, Zurych, Amsterdam). Ciekawe, że z częścią kompozycji zrobiono coś jeszcze dziwniejszego, bo do oczyszczonych z oklasków itp. ścieżek live dograno w studiu dodatkowe.

No to od początku. A ten jest potężny i groźny. To obsesyjny "The Great Deceiver”. Nerwowy śpiew, kłujące jak żądła gitary i przegniatające bębny podparte basem. Bezlitosne. Po tej porażającej dawce hałasu, pojawia się początkowo zwiewny (mellotron) "Lament”, który po chwili robi się twardy i bardzo rockowy. Trzecie na płycie – pozbawione słów "We’ll Let You Know”, to po prostu udokumentowanie wspaniałej i narastającej improwizacji, po której nastaje najpiękniejszy song longplaya – poetyckie "The Night Watch”. Bajka! Następne cztery utwory, są tymi już wspomnianymi rejestracjami z koncertów. I tak: najpierw rozmarzają nas skrzypce Crossa – to "Trio”; później niepokoi nas śpiewany tylko w finale "The Mincer” oraz przybierające przez 9 min na wadze, tytułowe "Starless And Bible Black”. No a całość, zamyka ponad 11–min temat "Fracture”.

Jerzy Skarżyński,Radio Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski