Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kipi kasza: Zły sezon na Czechowa

Dariusz Wieromiejczyk
W początku roku 1916 roku przewagę na frontach pierwszej wojny światowej miały państwa centralne. Rosja straciła już wtedy na rzecz Niemiec i Austro-Węgier dużą część terytorium, przede wszystkim ziemie Galicji i dawnego Królestwa Kongresowego. Podobnie wykrwawiona była Francja, od lutego tocząca krwawą bitwę pod Verdun, która kosztować ją miała ponad trzysta tysięcy zabitych żołnierzy. Walki te przeszły do historii jako „piekło Verdun”. W tej „maszynce do mięsa” całe pułki wybijane były do nogi, a za szczęśliwe uchodziły oddziały jedynie zdziesiątkowane przez wroga.

Wtedy też doszło do kolejnych prób sterroryzowania ludności Paryża bombardowaniem go przez niemieckie sterowce. Ataki te nie poczyniły wielkich szkód, przyczyniły się jednak do wybuchu paniki wśród mieszkańców i skutecznie odwróciły uwagę francuskich elit od szykowanego natarcia na Verdun. Zaraz po tych bombardowaniach, w prasie francuskiej ukazał się artykuł „Muzyka i Zeppeliny” podpisany pseudonimem „Arles”. Autor dowodził w nim, iż niedopuszczalny jest stan rzeczy, kiedy najbardziej popularne orkiestry Paryża grają na galowych koncertach, przy aprobacie publiczności, muzykę kompozytorów niemieckich.

I rzeczywiście – symfonie Beethovena grano wtedy na Matinées Nationale, zaś symfonie Schumana święciły triumfy na koncertach towarzystwa Colonne-Lamoureux. Apele o bojkot muzyki niemieckiej zostały jednak odrzucone przez zdecydowaną większość francuskiego świata kultury. Uznano je, nawet w dramatycznych okolicznościach wojny światowej, za niedorzeczne. Zwolennicy bojkotu, wśród których postacią najbardziej znaną był kompozytor Camille Saint-Saens, nigdy nie odważyli się jednak ignorować muzyki niemieckiej w całości.

Dowodzili oni, że należy dokonać w niej zasadniczego podziału. Bach, Haydn, Mozart, Beethoven, Mendelssohn, Schumann – nadają się do słuchania, bardziej „teutońscy” Brahms, Wagner, Strauss, Mahler, Schoenberg – powinni ucichnąć. Nawet tak „umiarkowanych” propozycji bojkotu nigdy we Francji nie wprowadzono, zaś podobne wysiłki podejmowane sporadycznie w Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych pomijane są dziś przez historyków wstydliwym milczeniem.

„ Kultura rosyjska powinna zniknąć z przestrzeni publicznej do czasu zakończenia wojny na Ukrainie” – powiedział niedawno wicepremier, profesor zwyczajny Piotr Gliński „W tej chwili nie ma czasu na rosyjski balet, nie jest też dobry sezon na Czechowa, czy nawet Puszkina.” – kontynuował polski minister

kultury. Nie umiem rozsądzić, czy tocząca się dziś wojna na Ukrainie jest dla naszego kontynentu wydarzeniem bardziej traumatycznym niż pierwsza wojna światowa. Jestem przekonany, że słowa polskiego ministra mogą u Europejczyków pewną traumę wywołać.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski