Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klimontów. Panie z Koła Gospodyń Wiejskich chcą przypomnieć o polowym lotnisku w tej wsi

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Gospodynie z Klimontowa są bardzo aktywne
Gospodynie z Klimontowa są bardzo aktywne Aleksander Gąciarz
Gospodynie z Klimontowa nie chcą ograniczać swoich działań to organizowania okolicznościowych spotkań, tworzenia świątecznych ozdób, czy występów na dożynkach. Ostatnio wpadły na pomysł, by upamiętnić lotnisko polowe oraz personel naziemny 24 Eskadry Rozpoznawczej 2 Pułku Lotniczego w Krakowie.

FLESZ - Jakie kompetencje ma prezydent?

od 16 lat

Panie chcą, by lotnisko i jego personel upamiętniał monument, który stanąłby w sąsiedztwie miejscowej remizy Ochotniczej Straży Pożarnej. - Obiekt OSP to budynek należący do dawnego folwarku dworskiego. A to właśnie teren parku dworskiego i sąsiednie budynki były bazą 24 Eskadry Lotnictwa, magazynem sprzętu, paliwa, miejscem zakwaterowania załóg samolotów i obsługi naziemnej, a drzewa parkowe miejscem zamaskowania samolotów – wyjaśnia Elżbieta Moskowczenko.

Skąd wzięło się lotnisko w podproszowickiej wsi? Tuż przed wybuchem wojny polskie dowództwo uznało, że pozostawianie samolotów w ich stałych bazach (o których dobrze wiedzieli Niemcy) groziłoby ich zniszczeniem. Dlatego postanowiono przerzucić najcenniejsze z punktu widzenia samoloty w inne miejsca. Do Klimontowa z krakowskich Rakowic najpierw trafił personel naziemny 24. Eskadry, a kilka dni później (31 sierpnia) samoloty. - Przerzut na lotniska polowe odbył się (...) z zachowaniem wszelkich środków ostrożności. Pojazdy eskadry wyjechały pod osłoną nocy, a samoloty startowały i odlatywały pojedynczo. Każdy następny odlatywał, dopiero, gdy poprzedni został zamaskowany. W ten sposób tuż przed wybuchem wojny na Rakowicach, jak i na żadnym polskim lotnisku stałym nie pozostały jednostki bojowe, choć zostały tam zgromadzone samoloty szkolne, drugoliniowe, będące w naprawie i sportowe. I to na nie spadły niemieckie bomby 1 września 1939 roku – pisze Mateusz Drożdż, znawca historii lotnictwa.

Miejscem, gdzie lądowały samoloty, było obszerne pole po skoszonej koniczynie, leżące około 250 metrów od zabudowań dworskich (dzisiaj częściowo zabudowane). Trafiło tam w sumie 10 bombowców PZL 23B Karaś i jeden samolot łącznikowy RWD-8. Startując z Klimontowa piloci przez trzy dni wykonywali loty rozpoznawcze i bojowe. - W drugim dniu wojny krakowscy lotnicy zbombardowali w rejonie Częstochowy zgrupowanie wojsk niemieckich. Wyprawa skończyła się sukcesem, mimo silnej obrony przeciwlotniczej bomby spadły na niemieckie oddziały, a eskortowane przez krakowskie myśliwce polskie Karasie wróciły bez strat do Klimontowa – przypomina Mateusz Dróżdż.

Trzeciego dnia wojny, podczas bombardowania niemieckiej kolumny zmotoryzowanej na trasie Jabłonka - Rabka jeden z Karasi został zestrzelony nad Orawą. Zginęli ppor. Tadeusz Prędecki i kpr. Rudolf Widuch. Ranny pilot Aleksander Rutkowski wyskoczył ze spadochronem i dostał się do niemieckiej niewoli. Tego samego dnia wieczorem samoloty odleciały z Klimontowa w rejon Dęblina. Po wrześniowej klęsce udały się do Rumunii i zostały wcielone do tamtejszego lotnictwa.
O tych wszystkich faktach zamierzają przypomnieć inicjatorki budowy pomnika. - Potrzeba upamiętnienia wydarzeń z pierwszych dni II wojny światowej związanych z Klimontowem przewijała się od dawna. Dyskusje na temat tego gdzie ulokować pomnik i skąd wziąć środki na budowę trwały około roku – mówi kierująca KGW Aneta Kotyza.

W końcu udało się założyć komitet budowy pomnika oraz złożyć wniosek o dofinansowanie pomysłu do Fundacji Orlen „Czuwamy! Pamiętamy!”. Niedawno ogłoszono wyniki naboru: projekt z Klimontowa jako jeden z 33 został wybrany spośród ponad 300 złożonych i otrzymał maksymalne dofinansowanie w wysokości 7 tysięcy złotych. - Zdajemy sobie sprawę, że ta kwota nie wystarczy na realizację projektu, ale mamy zamiar szukać pieniędzy również z innych źródeł – wyjaśnia Elżbieta Moskowczenko.

Pomnik w Klimontowie powinien stanąć do końca kwietnia przyszłego roku. Autorem jego projektu będzie Kamil Moskowczenko, pochodzący z Klimontowa adiunkt na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu.

- Celem naszych działań poza budową materialnego obiektu jest, propagowanie wiedzy historycznej w środowisku lokalnym, utrwalenie pamięci poprzez spotkania z naocznymi świadkami, historykami lotnictwa, lotnikami – wyjaśniają panie z Klimontowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski