Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta jastrząb może zastąpić premiera

Joanna Miziołek
Ewa Kopacz od dawna budowała swoją pozycję w PO. Jako marszałek Sejmu zawsze miała czas dla partyjnych dołów
Ewa Kopacz od dawna budowała swoją pozycję w PO. Jako marszałek Sejmu zawsze miała czas dla partyjnych dołów FOT. BARTEK SYTA
Polityka. Czy Ewa Kopacz, pierwsza wiceprzewodnicząca PO obejmie rządy w partii? Od lat jest jednym z bliskich współpracowników Tuska.

Premier nigdy nie ukrywał, że ma do niej zaufanie. A ona już dawno temu miała mu doradzać, by jak najwięcej funkcji powierzał kobietom.

– Ewa ma dobre relac­je ze wszystkimi kobietami, które znalazły się w nowym rządzie. Ale nie ma jakiejś szczególnej chemii między nimi. Słabo zna się z Bieńkowską, bo ta nie jest posłanką. Z Kluzik-Rost­kow­ską też zbyt wiele jej nie łączy. Kolarską-Bobińską zna niezbyt dobrze – mówił przy okazji rekonstrukcji rządu jeden z polityków PO. Kopacz miała jednak wtedy przekonywać premiera, że skończył się czas, gdy polityka była rzeczą męską.

Ona sama kobiecy dwór zbudowała u siebie w gabinecie. – Pracuje u niej trzech BOR-owców, jeden mężczyzna w biurze, a reszta to kobiety. Ewa Kopacz uważa, że panie są bardziej pracowite i systematyczne – mówi jej znajomy.

Marszałek Sejmu systematycznie budowała też swoją pozycję – przy premierze i w partii. – W relacjach partyjnych nie jest gołąbkiem. Raczej jastrzębiem. Doradzała Tuskowi zdecydowane działania wobec Schetyny – mówi jeden z polityków.

Z drugiej strony Ewa Kopacz, mimo że jest zaufaną premiera, nigdy nie dołączyła do stolika Donalda Tuska, przy którym zwyczajowo zasiadają Paweł Graś i Igor Osta­chowicz. – To była jej decyzja. Marszałek nie lubi prowadzenia polityki przy alkoholu. Sama nie pije. Jej zdaniem wieczorne rozmowy do rana nie przynoszą dobrych efektów – mówi jedna z bliskich jej osób. Podobno chodzi jednak o to, że marszałek nie lubi koszarowych żartów, jakie panowie opowiadają sobie przy stoliku. Ewa Kopacz ma uważać, że to nie jest towarzystwo dla niej.

– Gdy do Kopacz przychodzi Tusk, ona zawsze mówi, co myśli, nie boi się podnieść głosu. A Graś i Ostachowicz, którzy przychodzą z premierem, prawie całe spotkania milczą – mówi nasz rozmówca. Ewa Kopacz ma też jedną kluczową zasadę. Nigdy nie wypowiada się na temat PR-owców Tuska i ich wizji polityki medialnej.

Z racji pełnionej funkcji Kopacz zbudowała sobie też silną pozycję w parlamencie. Od zawsze dbała o dobre relacje z posłami, niekoniecznie tymi z własnej partii. Jeden z naszych rozmówców mówi, że można było na nią liczyć w prawie każdej sytuacji.

– Kiedyś Krzysio Lisek miał anginę, Ewa wypisała mu receptę w Sejmie. Wybrał się zaraz do apteki koło Sejmu. Jedna z pań magister powiedziała, że recepta jest źle wypisana, na co druga spojrzała i mówi: „Popatrz, kto wypisywał, nie może być źle napisana” – relacjonuje nasz rozmówca. Takich sytuacji było więcej.

– Ewa Kopacz w partii od samego początku zyskiwała sympatię zwyczajnym ludzkim podejściem – mówi ten sam rozmówca. Choć nie u wszystkich. Politycy z frakcji Grzegorza Schetyny uważają, że jej pozycja w partii zależy wyłącznie od Donalda Tuska; że bez niego nie ma znaczenia.

Zresztą od dłuższego czasu Kopacz szlifowała swoje obycie międzynarodowe, głównie z racji sprawowanej funkcji. Zgodnie z protokołem dyplomatycznym wszys­cy zagraniczni goście, którzy odwiedzają premiera i prezydenta, są również przyjmowani u marszałka Sejmu.

Oprócz spotkań formalnych w gabinecie Ewy Kopacz są także organizowane te mniej formalne, jak choćby rozmowy z żonami ambasadorów czy kobietami dyplomatami. Pytamy więc jednego z jej współpracowników, jak kobieta polityk radzi sobie podczas twardych roz­mów z dyplomatami, gdzie większość stanowią mężczyźni. – Ona jest silniejsza od niejednego mężczyzny – mówi.

Ewa Kopacz wielokrotnie podkreślała, że praca w rządzie Donalda Tuska (wcześniej była ministrem zdrowia) nauczyła ją przede wszystkim twardości i psychicznej odporności. Ta twardość była jej też potrzebna w pełnieniu funkcji marszałka Sejmu. Jej start w tej roli po wyborach w 2011 r. nie był łatwy.

Kopacz miała okazać się twardą zawodniczką w kulminacyjnej fazie sporu, który wybuchł między Prawem i Sprawiedliwością a Solidarną Polską o miejsca w sejmowych ławach dla nowo powstałego klubu zio­brystów. Ziobryści żądali miejsca na prawo od PiS, co wymagałoby „przesunięcia się” posłów partii Jarosława Kaczyńskiego.

Z kolei PiS oferował klubowi Ziobry wyłącznie miejsca w tylnych rzędach. Zmierzający w kierunku groteski konflikt przecięła ponoć właśnie Ewa Kopacz, wskazując ziobrystom miejsce między PiS a Platformą i jednocześnie grożąc obu stronom sporu karami finansowymi za ewentualną dalszą eskalację sporu.

Kopacz nie jest jednak ulubienicą prawicy i chodzi tu przede wszystkim o jej rolę po katastrofie smoleńskiej. Główny zarzut dotyczy sekcji zwłok ofiar, zamiany ciał, a także jej wystąpienia sejmowego, w którym mówiła, że teren wypadku został przekopany przez odpowiednie służby kilka metrów w głąb ziemi.

Tymczasem potem odnajdywano na tym terenie kolejne szczątki ofiar. Jednak wiele rodzin ofiar należących do innych ugrupowań bądź niezwiązanych z polityką ceni ją właśnie za działania w tamtym czasie, w tym za pomoc, której udzielała rodzinom podczas identyfikacji. Niezależnie od wszystkiego ta kwestia będzie jednym z głównych celów ataków opozycji, jeśli Ewa Kopacz zostanie premierem.

Wczoraj miał się z nią spotkać Donald Tusk, ale ostatecznie spotkanie zostało przełożone, tak jak zaplanowana na dziś konferencja premiera. Pierwszych oficjalnych komunikatów należy się spodziewać najwcześniej w środę.

Współpraca: Witold Głowacki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski