Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobiety chcą więcej

Redakcja
Od lewej: premier RP Donald Tusk, unijna komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding, Olga Krzyżanowska, posłanka PO Lena Kolarska-Bobińska i sygnatariuszka Porozumień Sierpniowych Henryka Krzywonos podczas III Europejskiego Kongresu Kobiet odbywającego się w Warszawie. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Od lewej: premier RP Donald Tusk, unijna komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding, Olga Krzyżanowska, posłanka PO Lena Kolarska-Bobińska i sygnatariuszka Porozumień Sierpniowych Henryka Krzywonos podczas III Europejskiego Kongresu Kobiet odbywającego się w Warszawie. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Dwudniowy III Europejski Kongres Kobiet zakończył się wczoraj w Warszawie. Uczestniczyło w nim około 7 tysięcy osób. Był on jednym z wydarzeń organizowanych w ramach polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Głównym jego hasłem i postulatem było: "Równa płaca za równą pracę".

Od lewej: premier RP Donald Tusk, unijna komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding, Olga Krzyżanowska, posłanka PO Lena Kolarska-Bobińska i sygnatariuszka Porozumień Sierpniowych Henryka Krzywonos podczas III Europejskiego Kongresu Kobiet odbywającego się w Warszawie. Fot. PAP/Tomasz Gzell

POLITYKA. Liderzy największych partii - bez wyjątku mężczyźni - zabiegają o głosy płci pięknej

W związku z tym, że ponad połowa wyborców w Polsce to kobiety, liderzy największych partii - bez wyjątku mężczyźni - w taki lub inny sposób zabiegają o ich głosy. Kilku z nich uczestniczyło nawet w kongresie, w tym premier Donald Tusk (w wystąpieniu komplementował uczestniczki Kongresu Kobiet). Jarosław Kaczyński, prezes PiS, na billboardach i w spotach pokazuje się w otoczeniu tzw. aniołków Kaczyńskiego. Jednak byłe "aniołki" - Joanna Kluzik-Rostkowska i Elżbieta Jakubiak - przestrzegają, że ze strony lidera PiS jest to wyłącznie zabieg marketingowy. Grzegorz Napieralski w kampanii także chętnie promuje się wykorzystując młode, ładne kobiety. Prezes PSL Waldemar Pawlak również lubi pokazywać się w czasie walki przedwyborczej w otoczeniu kobiet. Janusz Palikot zapowiedział, że jeśli jego ugrupowanie wejdzie do Sejmu, to złoży projekt ustawy o pełnym parytecie.

W grudniu minionego roku Sejm uchwalił tzw. ustawę kwotową nakazującą, by jedna płeć była reprezentowana przez co najmniej 35 proc. przedstawicieli na listach wyborczych. Premier w czasie kongresu również stwierdził, że jest za pełnym parytetem. Przywódczynie kobiet chcą więcej. Zapowiadają, że dążyć będą do wprowadzenia tzw. ustawy suwakowej, na mocy której na listach wyborczych nazwiska kobiet i mężczyzn będą musiały się przeplatać.

W tegorocznych wyborach wystartuje dwa razy więcej kobiet niż w 2007 r. Większość z nich jest na tzw. miejscach niebiorących - co pokazuje analiza Instytutu Spraw Publicznych. Jak policzył ISP, wśród kandydatów do Sejmu jest 43 proc. pań. To prawie dwa razy więcej niż w poprzednich wyborach. W 2007 r. do Sejmu startowało 1428 kobiet, co stanowiło 23 proc. kandydatów. Teraz są 2983 kandydatki.

Najwięcej kobiet jest na listach Polskiej Partii Pracy - 48,4 proc. Ruch Palikota ma 44 proc. Spośród partii, które są w Sejmie, najwięcej pań wystawiło SLD (44 proc.), a najmniej PiS (niecałe 40 proc.).

Na jedynkach jest już znacznie mniej kobiet. Najwięcej otwiera listy PO - ale tylko 15 z 41 okręgów. PiS zagwarantował kobietom 10 jedynek. Najmniej - po sześć - kobiety otrzymały na listach PSL i SLD.

PO jest jedyną spośród partii obecnych w parlamencie, która we wszystkich okręgach wystawiła kobietę w pierwszej trójce. SLD dało kobietom pozycje w pierwszej trójce w 40 na 41 okręgów. Ale w okręgu pilskim, gdzie w ostatnich wyborach partia uzyskała 20 proc. (drugi najlepszy wynik w kraju), pierwsza kobieta jest dopiero na piątym miejscu. Ludowcy wykluczyli kobiety z pierwszych trójek w 15 okręgach. Jeszcze mniej liderek list znajdziemy w PiS - partia nie wystawiła ani jednej kobiety w pierwszej trójce w 18 okręgach.

Do Senatu, gdzie ustawa kwotowa nie obowiązuje, kandyduje 14 proc. kobiet. Najwięcej wystawiło SLD (20 proc.). Na drugim miejscu jest PO z 14 proc. PiS i PSL wystawiły jedynie 9 proc. kobiet.

Wczoraj uczestnicy Kongresu Kobiet spotkali się w siedzibie Giełdy Papierów Wartościowych i zaapelowali o wyrównanie płac kobiet z mężczyznami. Statystyki mówią, że w zarządach 90 proc. firm zasiadają kobiety. Jednak tylko ponad 6 proc. przedsiębiorstw jest kierowanych przez płeć piękną. Polska nie jest jednak pod tym względem wyjątkiem. Z badań Komisji Europejskiej wynika, że 89 proc. członków władz spółek w Europie to mężczyźni.
Kongres Kobiet chce na początek 35-proc. kwoty w radach nadzorczych spółek, w których państwo ma udziały. Prognozują, że jak w radach nadzorczych będą kobiety, to będą też w zarządach. Kobiece kwoty w biznesie mają jednak licznych przeciwników. Przywołują oni m.in. norweski "syndrom złotych spódniczek". Gdy wprowadzono tam kwoty, okazało się, że kandydatek do władz firm brakuje. I powstała grupa kobiet, które zasiadają w wielu radach naraz. Rekordzistka nawet w 30. Na kwoty w biznesie niechętnie patrzą politycy. PiS i PSL są przeciw, PO - za rozpoczęciem dyskusji. Poparł je tylko SLD.

Kobiety zrzeszone w Kongresie Kobiet powołują się na wyniki badań firmy doradczej McKinsey & Company. Wynika z nich, że średnia rentowność firm, którymi na różnych stanowiskach rządziły kobiety w latach 2007-09, była o 41 proc. wyższa od tych, w których u władzy ich nie było.

Z badań zamówionych przez warszawską giełdę wynika, że 67 proc. kobiet-prezesek ma wyższe wykształcenie, gdy w przypadku mężczyzn jest to 44 proc. Raport GPW obala również mit, że kobiety robiące kariery nie wspierają się. Okazało się, że jest przeciwnie. Gdy kobieta stoi na czele firmy, to na stanowiskach kierowniczych jest blisko 60 proc. pań.

Aktywistki Kongresu Kobiet narzekają, że Polki są gorzej opłacane, chociaż prawo pracy nakazuje jednakowe wynagrodzenie za jednakową pracę. Nie tylko Polki mają ten problem, ponieważ w Europie średnia różnica w zarobkach obu płci sięga 17 proc. W naszym kraju jest wyższa - wynosi 25 proc.

Bez wątpienia wielkim problemem, na który działaczki Kongresu Kobiet nie zwracają większej uwagi, jest to, że bezrobocie w Polsce dotyka o wiele bardziej kobiety niż płeć brzydką. Aktywnych zawodowo jest zaledwie 44 proc. pań. W przypadku mężczyzn jest to blisko 70 proc.

Polki pracują znacznie krócej niż Polacy. Ich matkom praca zajmowała więcej czasu. Takie dane zawarte są w raporcie przygotowanym pod redakcją dr. Macieja Bukowskiego z zespołu doradców strategicznych premiera. Fachowcy od dawna przestrzegają, że jeżeli nadal taki stan rzeczy będzie się utrzymywał, to najbardziej stracą na tym... kobiety, ale nie tylko. Dlaczego? Z prostego powodu - czeka je jeszcze sporo niższa niż mężczyzn emerytura. W konsekwencji stracą też mężczyźni, gdyż będą musieli bezrobotne kobiety i emerytki utrzymywać. Straci również społeczeństwo, bo będzie się rodziło jeszcze mniej dzieci i nie będzie komu pracować.

Włodzimierz Knap

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski