Barbara Rotter-Stankiewicz: ZA MOICH CZASÓW
Niektóre – szczególnie tzw. programy estradowe – wydają mi się bardzo przaśne, ale wiele tekstów kabaretowych wciąż jest aktualnych, komedie filmowe bawią, a niektóre filmy po latach jakby nabrały smaku. Jak dobre wino.
Ale patrzę z sympatią na te starotki także z innego powodu – otóż prezenterki, piosenkarki, a także bohaterki filmowe i inne widoczne na ekranie panie ubrane są według najnowszej mody. Krótkie sukienki, obcisłe golfy, tzw. bliźniaki, koronki, swetry na zamek błyskawiczny, to wszystko już było i to właśnie za naszej młodości. Gdy zaglądnęłam ostatnio do jesiennego katalogu jakiejś ciuchowej firmy, zobaczyłam bluzki pop-art, geometryczne wzory, sukienki zszyte z różnokolorowych prostokątów. Dokładnie takie, jakie obowiązywały 30-35 lat temu. Podobnie jest też z butami czy torebkami.
Istnieje jednak dziedzina mody, która – przynajmniej na razie– nie zatoczyła kręgu. To fryzury. Bo o ile niektóre damy, a raczej ich córki i wnuczki, powróciły do ubiorów, a nawet makijażu sprzed dziesięcioleci, o tyle w uczesaniu powrotu nie widać. Nikt nie wypycha już koków nylonowymi pończochami, nie tapiruje włosów, by udawały dżunglę, ani nie zlewa ich lakierem, tworzącym trwały hełm na głowie.
Klientka po wyjściu od fryzjera powinna wyglądać tak, jakby u niego nigdy nie była. Oczywiście, że ten efekt uzyskuje się też m.in. dzięki kosmetykom do włosów, ale są one o wiele dyskretniejsze niż dawniej. I bardzo dobrze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?